Panie Marku, w wyborach do senatu udało się osiągnąć nienajgorszy wynik biorąc pod uwagę, że były to dla pana pierwsze wybory parlamentarne. Czy sądzi pan, że tegoroczne wybory przyniosą pierwszy wymierny sukces wyborczy?
To prawda, wynik do senatu był przyzwoity, ale zachowuję pokorę i staram się przekonywać ludzi do swojej idei Polski wolnej, sprawiedliwej i zasobnej. Nie ma lepszego sposobu propagowania idei niż realizowanie jej w praktyce, a do tego potrzebny jest sukces wyborczy. Co do wyniku wolę nie zapeszać, ale kampania bezpośrednia, reakcje ludzi, z którymi rozmawiam, napawają mnie optymizmem. Zapewniam, że wynik KWW Razem Dla Powiatu będzie dla wszystkich zaskoczeniem.
No właśnie… złośliwi twierdzą, że wy i „Bełchatowianie” to ukryta Konfederacja. Może pan wyjaśnić, co łączy oba komitety ze sobą oraz z Konfederacją?
„Bełchatowianie” to komitet powołany na wybory do rady miasta, na czele którego stanął Patryk Marjan. Razem Dla Powiatu to formacja, którą utworzyłem ja wraz z panem Jarosławem Brózda. Podobne hasła wyborcze i podobny motyw graficzny mają pokazać, że jesteśmy jednym ruchem na rzecz dobrych, najlepszych zmian w mieście i regionie. Z klubem Konfederacji związane są pojedyncze osoby z obu komitetów. Ja akurat jestem stuprocentowym „partyjniakiem”, bo należę do partii Nowa Nadzieja wchodzącej w skład Konfederacji. Nie ukrywam tego ani się nie wstydzę. Mam tę informację na ulotce, rozmawiam o tym z wyborcami z otwartą przyłbicą. Jednakże większość osób z naszych list to ludzie niezwiązani z żadną partią. Przylepianie im łatki Konfederatów to dezinformacja. Przecież nie tylko Konfederaci chcą dobrych zmian w Bełchatowie i regionie! Chce ich wiele osób zaangażowanych w sprawy lokalnej społeczności, przedsiębiorców i zwykłych mieszkańców zatroskanych o przyszłość miasta oraz regionu. Stawianie sprawy w ten sposób, że kto się nie zapisze do partii, ten nie ma możliwości podjęcia wspólnej walki o lepszy Bełchatów i region, byłoby nieuczciwe i nierozsądne. W polityce lokalnej przynależność partyjna nie ma takiego znaczenia jak w polityce centralnej. Kategorie spraw lokalnych bardzo często wymykają się klasyfikacjom doktrynalnym, które dzielą scenę polityczną na partie. Postulaty poprawy jakości dróg czy poprawy komunikacji władz samorządowych ze zwykłymi ludźmi nie są doktrynalnie ani prawicowe, ani lewicowe. Są po prostu dobre. Nie ma przeszkód, by mogli je wspólnie realizować zarówno ludzie o poglądach konserwatywnych, jak i postępowych.
Słowo „zmiany” to chyba najczęściej padające hasło w waszej kampanii. Na czym właściwie mają polegać owe zmiany?
Chcemy wprowadzić nową jakość w polityce. Zabrzmi to górnolotnie, ale marzę o wytworzeniu nowej kultury politycznej – najpierw w samorządzie. Miałaby polegać na lepszej komunikacji władzy z mieszkańcami. Starosta, prezydent, radny powinni mieć czas na rozmowy ze zwykłymi ludźmi, a nie odgradzać się murem – zarówno w sensie fizycznym, jak i psychologicznym. Powinni też swojemu pracodawcy, czyli nam, zwykłym mieszkańcom, spowiadać się z postępów prac w poszczególnych obszarach. Z czasem wypracowalibyśmy jakiś przystępny system zgłaszania wniosków, propozycji usprawnień i raportowania problemów. Jeżeli mamy działać razem dla powiatu to potrzeba, by zwykli mieszkańcy powiatu odzyskali poczucie sprawczości w kształtowaniu polityki w regionie. I że potrafimy razem zrobić powiat, w którym się dobrze żyje.
W ramach tej nowej kultury chciałbym również, by radni współpracowali ze sobą jak my – odkładając na bok różnice polityczne zakasać rękawy i wziąć się do merytorycznej roboty na rzecz małej ojczyzny.
Inną rewolucyjną zmianą będzie przyjęcie zakazu uchwalania budżetu z deficytem. Nie możemy żyć na koszt przyszłych pokoleń, obciążając je odsetkami za nasze dzisiejsze niezoptymalizowane i nieracjonalne wydatki.
Chcemy również, żeby samorząd nawiązał współpracę z szerokim gronem ekspertów. Przedsiębiorstwa komercyjne z sukcesem wdrażają rozwiązania opracowywane przez uczelnie i ośrodki badawcze. Kto powiedział, że w samorządzie się tego nie da zrobić? Może czas przestać udawać, że radni czy urzędnicy znają się na wszystkim i zacząć angażować do procesów decyzyjnych ekspertów z różnorodnych dziedzin? Nie wyobrażam sobie bez tego transformacji regionu związanej z wygaszaniem zagłębia górniczo-energetycznego.
Z pewnością rewolucyjną zmianą będzie stanowcze zerwanie z nepotyzmem. Stanowiska należy obsadzać według klucza kompetencyjnego, a nie koneksyjnego, po to, żeby uzyskać jak najlepszą efektywność kadr w organizacjach, za które odpowiada powiat.
Innym przykładem zamierzonej zmiany na lepsze może być zredefiniowanie roli powiatu. Na ten moment gminy realizują inwestycje niezależnie od siebie i dostrzegam brak czynnika integrującego plany inwestycyjne w regionie. Przez to powstają konflikty wstrzymujące kluczowe inwestycje drogowe w powiecie. Moim zdaniem tę rolę integratora czy koordynatora może przyjąć na siebie właśnie powiat.
To brzmi ciekawie, ale przyzna Pan, że to bardzo ogólne założenia. Czy macie propozycje bardziej konkretnych rozwiązań?
Oczywiście. Mogę opowiedzieć o kilku z nich:
Po każdej zimie wszystkie drogi zarządzane przez powiat będą sprawdzane i kategoryzowane odcinkami pod względem stanu. Będzie to podstawą do opracowywania planów inwestycyjnych, a udostępniona mapka regularnie aktualizowana, da mieszkańcom obraz jak zmienia się stan dróg w czasie.
Będziemy blokować wszelkimi możliwymi sposobami powstawanie zakładów, które chciałyby wwozić na teren powiatu odpady niebezpieczne. Historia składowiska z Rogowca nie ma prawa się powtórzyć. Co więcej – trzeba mocno naciskać na władze województwa, które zdaniem sądu powinny zająć się tym problemem.
Chcemy propagować wiedzę o zagrożeniach związanych z nadużywaniem elektroniki przez dzieci i młodzież, a także oferować bezpłatną pomoc w tym zakresie. Profilaktyka i walka z problemami w zarodku wiążą się z niższymi kosztami niż walka ze skutkami. Tak samo dzieci i młodzież, a jeśli budżet pozwoli również dorośli, którzy potrzebują pomocy ze względu na zaburzenia lękowe czy nastroju, powinny tę pomoc znaleźć nieodpłatnie lub za symboliczne kwoty.
Będziemy certyfikować zdrową, naturalną żywność od lokalnych wytwórców.
Do szkół podlegających pod powiat wprowadzimy naukę zawodów znajdujących szerokie zastosowanie w nowoczesnym przemyśle, takich jak elektromechanik czy automatyk. Lub innych zawodów, jeżeli będą gwarantowały pracę w konkretnym zakładzie. Dostarczenie odpowiednich, wyspecjalizowanych kadr stanie się mocnym argumentem przy ściąganiu inwestorów.
W niektórych miastach Europy Zachodniej komunikacja miejska jest jednocześnie powiatową. Wyobraźmy sobie, że wsiadając w autobus w Ruścu, można dojechać do węzła w Bełchatowie i przesiąść się w autobus do Zelowa lub Kleszczowa. Ciekawy pomysł, prawda? W miejsce MZK, gminnych autobusów i PKS Bełchatów, moglibyśmy stworzyć jedno wspólne przedsiębiorstwo, spełniające wreszcie skutecznie swoją funkcję, a w ten sposób podjąć skuteczną walkę z wykluczeniem komunikacyjnym, co ułatwi mieszkańcom podjęcie pracy w innej części powiatu. Innym pozytywnym efektem będzie oczywiście przy okazji likwidacja kilku niepotrzebnych stołków.
Ambitny program. Tylko czy znajdziecie poparcie u radnych z innych ugrupowań, żeby go zrealizować?
Tak jak wspomniałem wcześniej – chcę pracować na rzeczy regionu i jego mieszkańców. Nie mam problemu, żeby poprzeć jakiś projekt autorstwa konkurencyjnego ugrupowania, jeśli uznam go za obiektywnie dobry. Liczę, że radni z innych ugrupowań również zdobędą się na taką kulturę.
Dziękujemy za rozmowę i trzymamy kciuki.
Również dziękuję.
