Ostatnie dni w Bełchatowie upłynęły pod znakiem Barbórki. Dzień Górnika był jednak znacznie skromniejszy niż jeszcze chociażby dekadę temu. Co prawda, w mieście odbył się tradycyjny pochód górników, później pracownicy kopalni otrzymali medale. Nie było jednak takiej frekwencji jak jeszcze kilka lat temu. Ulicami Bełchatowa maszerowało znacznie mniej górników, a kopalniana hala podczas akademii wypełniła się w nieco ponad połowie.Też w rozmowach z samymi pracownikami nie dało się oprzeć wrażeniu, że nie było już tej radości co kiedyś, a można było wyczuć więcej zafrasowania i niepokoju o to, co będzie za kilka lat.
Jeszcze na początku tego wieku wydawało się, że węgiel będzie zapewniał regionowi dobrobyt na długie lata. Wkrótce otwarta miała zostać przecież odkrywka Szczerców, a w planach był jeszcze Złoczew. To wszystko sprawiało, że przed Bełchatowem malowała się świetlana przyszłość. Dwie dekady później, niespełna 60-tysięczne miasto, które kiedyś nazywane było górniczo-energetyczną stolicą Polski, dziś z coraz większą niepewnością patrzy w przyszłość. Unia Europejska naciska na transformację energetyczną, a PGE odstawiło odkrywkę Złoczew „do rezerwy”. W kopalni i elektrowni słychać więcej o planowanym wygaszaniu bloków i końcu „ery węgla” w regionie bełchatowskim, a w samym PGE chętniej mówi się o wiatrakach i zielonej energii niż o inwestycjach w energetykę konwencjonalną. Ta ma zostać wydzielona wraz z tzw. aktywami węglowymi do tzw. NABE czyli Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego.
W przededniu zmian ciężko więc było o dobre nastroje wśród samych górników, którzy przyznają, że trudno w przyszłość patrzeć z optymizmem.
- Jest duża niepewność, bo wciąż tylko słyszymy o wiatrakach i fotowoltaice, a węgiel stał się mocno niepożądany. To jest niewyobrażalne, że mając kolejne dostępne złoża np. w Złoczewie, mamy się tego wyrzec, uginając się przez unijnymi przepisami – mówi z rozgoryczeniem jeden z górników.
W rozmowach słychać jednak odrobinę nadziei. Paradoksalnie wojna na Ukrainie i kryzys energetyczny sprawiły, że to właśnie Bełchatów z największą elektrownią na węgiel brunatny, w tych ciężkich czasach, ratuje krajowy system energetyczny.
- Jak trwoga do do górników. Wydobywamy tego węgla znacznie więcej niż planowano, produkcja idzie pełną parą. Może jednak pójdą po rozum do głowy i zdecydują się na ten Złoczew – mówi kolejny z pracowników kopalni.
Kryzys energetyczny i duże zapotrzebowanie na energię elektryczną spowodowały, że przez ostatnie miesiące koparki w bełchatowskiej kopalni pracowały z „pełną parą”, a górnicy i załoga spółek zaleznych PGE na brak pracy nie mogli narzekać. Według związkowców, było jej nawet za dużo jak na ograniczane w ostatnich latach zasoby kadrowe w kopalni.
Prezes PGE GiEK: wydobycie przekroczy 50 mln ton
O szczególnej atmosferze i trudnej sytuacji w kraju za sprawą tego,co dzieje się naszą wschodnią granicą i kryzysu energetycznego, mówił podczas obchodów barbórkowych Andrzej Legeżyński, prezes koncernu PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna.
- Codziennie mówimy o węglu i wydobyciu. Cały kraj patrzy na to, co robią górnicy. Suwerenność energetyczna i paliwowa jest synonimem bezpieczeństwa narodowego – mówił Andrzej Legeżyński.
Przypomniał, że koncern PGE GiEK to największy wytwórca energii elektrycznej w kraju, który produkuje 40 proc. prądu z czego aż 75 proc. wytwarzane jest w Bełchatowie i Turowie. Prezes potwierdził też to o czym od kilku miesięcy mówi się w samej kopalni i elektrowni, które w trudnych dla energetyki czasach pracują praktycznie na sto procent swoich możliwości. W kopalniach Bełchatów i Turów, ze względu na duże zapotrzebowanie na energię z zasilanych przez te zakłady elektrowniach, w tym roku zostanie wydobyte łącznie ponad… 50 mln ton węgla.
- To te dwa zagłębia węglowe zapewniają, że system energetyczny ma stałe podparcie, może na nas liczyć o każdej porze dnia i nocy – powiedział Legeżyński.
Kopalnia Bełchatów ratuje system energetyczny?
W samym Bełchatowie górnicy wykopią grubo ponad 40 mln ton węgla. To znacznie więcej niż pierwotnie planowano w PGE. W ostatnich latach przy ograniczonej liczbie górników zakładane wydobycie miało być mniejsze o 8-10 mln ton. Potwierdzają to sami związkowcy, którzy przyznają, że ze względu na mniejsze wydobycie węgla kamiennego w kraju, brunatnego w Bełchatowie trzeba produkować więcej.
- Posiadamy dane, które dotyczą aktualnego wydobycia względem zaplanowanego, a to miało być na poziomie 30 mln ton w tym roku. Po raz kolejny bijemy rekordy i ratujemy polski system energetyczny.- mówi Wiesław Kisiel, przewodniczący OPZZ powiatu bełchatowskiego.
Związkowiec przypomina przy tym, że każdego roku PGE musi płaci wiele miliardów złotych tzw. podatku od emisji CO2, a kopalnie i elektrownie zostaną wkrótce przeniesione do nowego tworu – czyli NABE. Związki zawodowe wskazują też, że dzisiejsze kłopoty w krajowej energetyce to efekt krótkowzroczności polityków, którzy zamknęli część kopalń węgla kamiennego.
- Teraz Bełchatów musi uzupełniać braki energetyczne tam, gdzie ta energia była produkowana z węgla kamiennego – mówi Wiesław Kisiel.
Węgiel skończy się wcześniej?
Zarówno górnicy z bełchatowskiej kopalni, jak i sami związkowcy zwracają uwagę na jeszcze jeden ważny szkopuł. Większe wydobycie oznacza, że odkrywki koło Bełchatowa… szybciej zakończą swój żywot. Jeszcze kilkanaście lat temu szacowano, że węgla zabraknie tutaj ok. 2042 roku, później wraz z otwarciem odkrywki Szczerców padła data 2038 roku, a w ostatnich latach mówiło się już o 2036 roku. Z szacunków związkowców wynika, że może to być jeszcze krócej, bo przez ostatnie lata wydobycie często przekraczało 40 mln ton.
- Tak przyspieszaliśmy wydobycie węgla, że jeśli się utrzyma na takim poziomie, to wyczerpanie złoża nastąpi już około 2033 roku – mówi Wiesław Kisiel.
Górnicy w bełchatowskiej kopalni wskazują na jeszcze jeden ważny palący problem. To sytuacja kadrowa. Od wielu lat liczebność załogi ogromnego zakładu jest systematycznie zmniejszana. Przy większym niż zakładane wydobyciu często dochodzi do sytuacji, w których zwyczajnie brakuje rąk do pracy.
Kilka miesięcy temu problem nagłośnili związkowcy z kopalni, którzy w liście do wicepremiera Jacka Sasina poskarżyli się na braki kadrowe na newralgicznych górniczych stanowiskach, co ich zdaniem, przekłada się na zmniejszenie bezpieczeństwa pracy i ryzyko wypadków. W piśmie do ministra aktywów państwowych wspomniano m.in. o ograniczaniu praw do skorzystania z urlopu czy też sytuacjach, w których pracownicy podczas dniówki przewożeni są z jednej maszyny podstawowej na drugą, która nie ma odpowiedniej obsady. Związki zawodowe zarzucały też PGE „rabunkową eksploatację węgla” i „zajeżdżanie” maszyn podstawowych.
Zarzuty odpierał energetyczny koncern zapewniając, że maszyny w kopalni utrzymywane są w dobrym stanie technicznym, a remonty i modernizacje są prowadzone zgodnie z planem. PGE GiEK podkreśla też, że prowadzi „racjonalną gospodarkę złoża” i nie ma zagrożenia drastycznego zmniejszenia wydobycia.
Niewykluczone, że głosy górników i związkowców narzekających na braki w obsadzie, zostaną jednak wysłuchane przez pracodawcę. PGE GiEK w listopadzie ogłosiło duży nabór do pracy w kopalni Bełchatów.
Tekst powstał przy wsparciu The German Marshall Fund of United States.
Komentarze (0)