Z roku na rok Polska Grupa Energetyczna, w skład której wchodzą bełchatowska kopalnia i elektrownia, płaci coraz więcej za emisję CO2 do atmosfery. Kwoty te liczone są już w miliardach złotych. Ceny uprawnień w unijnym systemie handlu emisjami nie chcą się zatrzymać i szybują coraz wyżej. Trzy lata temu było to 5-6 euro za tonę CO2, rok temu już 20-25 euro, a dziś… 43 euro.
- To pokazuje absurd tego systemu, który opiera się na spekulacjach. Ten parapodatek hamuje inwestycje i transformację energetyczną – mówi Janusz Kowalski, poseł Solidarnej Polski i były wiceminister energii.
Dlatego jego zdaniem konieczna jest reforma unijnego systemu handlu emisjami CO2, co pozwoliłoby zlikwidować „parapodatek” obciążający bełchatowską elektrownię za emisję, a to... ponownie otworzyłoby furtkę do uruchomienia odkrywki Złoczew. W tej sprawie parlamentarzyści zamierzają wspierać Polską Grupę Energetyczną, która również domaga się reformy tego systemu. Były wiceminister dziękował za wsparcie związkom zawodowymi z bełchatowskiej kopalni m.in. MZZ "Odkrywka" i ZZ "Sierpień 80". Uważa, że poparcie strony społecznej w tej sprawie jest równie ważne, jak innych parlamentarzystów w regionie.
Jak zaznacza, system stworzony przez przywódców państw UE, to rozwiązanie nie tylko regulacyjne, ale przede wszystkim spekulacyjne. Zauważa też, że decyzja o zaostrzeniu celów klimatycznych z 40 do 55 proc. redukcji emisji CO2 jest kolosalnym błędem, bo cena emisji podrożała o 40 proc. w ciągu dwóch miesięcy. Uważa, że wszystko jest w rękach polskiego rządu i premiera.
- To jest decyzja premiera, który ma instrumenty na forum Rady Europejskiej i do tego go namawiamy.W związku z tym, że Polska zadeklarowała dążenie do gospodarki niskoemisyjnej, UE powinna zwolnić nas z tego spekulacyjnego mechanizmu, która utrudnia budowę gospodarki niskoemisyjnej, powoduje to gigantyczne problemy inwestycyjne, wszystkie instalacje na węgiel powinny pracować do końca swojej żywotności – przekonuje Janusz Kowalski.
Wskazał też, że ogromne koszty opłat za CO2 powodują, że PGE rezygnuje z ważnych inwestycji. Tak jest w tej chwili ze Złoczewem, który został przesunięty do rezerwy strategicznej koncernu.
- Staramy się walczyć o rzecz najważniejszą czyli o koncesję dla odkrywki Złoczew, bo za 15-18 lat największy producent energii elektrycznej w Polsce, jakim jest bełchatowska elektrownia, zostanie bez surowca, a prąd będziemy importować ze Skandynawii i Niemiec – powiedział Janusz Kowalski.
Małgorzata Janowska, posłanka PiS z Bełchatowa, przypomniała, że rezygnacja z węgla to nie tylko koszty społeczne dla regionu, ale w tej sytuacji gra toczy się o bezpieczeństwo energetyczne kraju.
- Musimy być samowystarczalni w produkcji prądu. Nie mamy innych możliwości zabezpieczenia jak przez energetykę konwencjonalną – mówi Małgorzata Janowska.
Jak dodała, energetyka wiatrowa czy fotowoltaika to utopijne pomysły w naszych realiach.
- Jeśli nie wieje wiatr, to siłownie wiatrowe nie pracują. Podobnie jest z fotowoltaiką, zasypie nas śnieg i ona też nie funkcjonuje – mówi posłanka Janowska.
Poseł Solidarnej Polski podkreślił też, że transformacja energetyczna powinna być oparta na… węglu, bo to nasz podstawowy strategiczny surowiec, a rezygnacja z niego jest kolosalnym błędem. Jak wskazuje, takie kraje jak Japonia czy Australia, inwestują w nowoczesne technologie w energetyce węglowej, testując produkcję wodoru z węgla. Dlatego jego zdaniem, krajowa energetyka powinna iść w kierunku technologii zgazowania węgla, wtłaczania CO2 czy produkcji wodoru.
- Odwracanie się od węgla jest strategiczny błędem, co może doprowadzić do katastrofy regionu bełchatowskiego, ale i gigantycznych problemów w energetyce krajowej. Nikt nas nie przekona, że lepszy jest rosyjski gaz czy import energii z Niemiec – zakończył Janusz Kowalski.
Komentarze (0)