Z placu przy ulicy Instalacyjnej w Rogowcu jak na dłoni widać ogromne kominy. Działka znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie największej w Europie elektrowni opalanej węglem brunatnym. Pracownicy do dziś nie mogą uwierzyć, jak to możliwe, że tuż obok strategicznego obiektu, który odpowiada za około 20 proc. energii elektrycznej w kraju, powstało ogromne składowisko odpadów. Według szacunków, na działce w Rogowcu znajduje się około 50 tysięcy pojemników z chemikaliami. Sprawą zajmuje się prokuratura, która prowadzi ogólnopolskie śledztwo w sprawie nielegalnego zwożenia odpadów na terenie całego kraju. Kilkadziesiąt osób zostało zatrzymanych. Jeden z wątków prokuratorskiego postępowania dotyczy również Rogowca.
O bezpieczeństwo obawiają się okoliczni mieszkańcy, ale też i pracownicy, którzy narzekali na problemy z oddychaniem. W upalne dni dochodziło bowiem do pojedynczych eksplozji pojemników, których zawartość wydostawała się na zewnątrz. Musiała interweniować straż pożarna.
Składowisko, a obok... oczyszczalnia ścieków
Okazuje się, że sprawa jest o wiele bardziej poważna, bo mogło dojść do skażenia środowiska. W bliskiej odległości od składowiska znajduje się bowiem… Centralna Oczyszczalnia Ścieków w Rogowcu. Jak udało się ustalić, kanalizacja deszczowa znajdująca się na terenie składowiska jest połączona właśnie z oczyszczalnią ścieków, którą eksploatuje bełchatowska kopalnia.
- Przecież jak będzie większy wyciek i to wszystko pójdzie kanalizacją, to dojdzie do poważnego skażenia wód i całego środowiska – ostrzega jeden z pracowników elektrowni.
Koncern PGE GiEK zapytany o sprawę składowiska i zagrożenie dla pobliskiej oczyszczalni, zapewniał że, że podjęto „wszelkie możliwe kroki w celu ochrony infrastruktury technicznej elektrowni i kopalni”. Spółka potwierdziła też to, o czym pracownicy mówili już od dawna. Ustalono, że składowane odpady mogą „negatywnie wpływać na pracę oczyszczalni w Rogowcu, powodując zaburzenia w procesie technologicznym, czego efektem może być niedotrzymywanie norm parametrów nałożonych pozwoleniem zintegrowanym oraz aktami prawnymi obowiązującymi w tym zakresie”.
– Mając na uwadze charakter odpadów (opinia biegłego sądowego) oraz fakt, że substancje o takim charakterze nie powinny przedostawać się do urządzeń kanalizacyjnych, a dalej do cieków wodnych, podjęto działania zapobiegawcze mające na celu zabezpieczenie instalacji oczyszczalni w Rogowcu – mówi Sandra Apanasionek, rzecznik prasowy PGE GiEK.
Jak dodaje, aby zapobiec „negatywnym skutkom”, spółka podjęła decyzję o zablokowaniu z terenu składowiska, odpływu ścieków kierowanych do sieci kanalizacyjnej Elektrowni Bełchatów, zabezpieczając tym samym instalację oczyszczalni ścieków KWB Bełchatów.
- Ponadto, w celu ochrony pracowników spółki Betrans świadczących pracę w pobliżu niebezpiecznego składowiska, zarząd spółki natychmiast podjął decyzję o minimalizacji zagrożenia poprzez ich częściową realokację w inne lokalizacje oraz skierowanie części pracowników na pracę zdalną – mówi Sandra Apanasionek. - Spółka PGE GiEK na bieżąco monitoruje sytuację i w zależności od jej rozwoju będzie podejmowała kolejne działania – dodaje.
Rzeczniczka podkreśla, że PGE o swoich uwagach i obawach informowała odpowiednie organy już w 2019 roku, a w czerwcu tego roku ponownie wystosowano pisma „w związku z rosnącym zagrożeniem”. PGE GiEK zaznaczyło też, że teren, na którym zlokalizowane są beczki z chemikaliami, nie należy do koncernu.
Kto posprząta tysiące ton odpadów?
Uprzątnięcia tysięcy ton chemikaliów w pobliżu bełchatowskiej elektrowni coraz głośniej domagają się mieszkańcy. Wszystko wskazuje na to, że będzie musiał to zrobić Urząd Marszałkowski w Łodzi, bo osoby odpowiedzialne za składowisko, albo zostały zatrzymane, albo też wciąż są poszukiwane. Koszt może okazać się gigantyczny, bo wstępne szacunki mówią nawet o kilkuset milionach złotych.Spór pomiędzy bełchatowskim starostwem a marszałkiem województwa o to, kto ma się podjąć tego zadania, musiał rozstrzygać Naczelny Sąd Administracyjny, który wskazał ostatecznie na Urząd Marszałkowski w Łodzi. Ten zapewnia, że już podjął działania zmierzające do wykonania orzeczeń sądu.
- Analizowany jest rodzaj i ilość odpadów znajdujących się na terenie spółek, szacowane są koszty utylizacji odpadów – mówił Jacek Grabarski z wydziału prasowego Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi.Obecnie trwa wygaszanie decyzji starosty z zakresu gospodarki odpadami tj. na zbieranie i przetwarzanie odpadów. Zaznaczono również, że obowiązek uprzątnięcia kilkudziesięciu tysięcy beczek z niebezpiecznymi substancjami spoczywa na tych, którzy przywieźli te odpady. Urząd wskazał, że w tym przypadku są to spółki Tradepol, Roppol i Plastiks. Jeśli tego nie zrobią, posprzątać będzie musiał Marszałek Województwa… za pieniądze podatników. Wówczas zostanie wszczęte postępowanie egzekucyjne.
W ostatnich dniach składowiskiem zaczęli się interesować politycy. Z interwencją poselską do Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi udała się posłanka Lewicy – Anita Sowińska.
- Trzeba zrobić wszystko, aby te odpady zostały jak najszybciej zabezpieczone i zutylizowane. Będę podejmowała kolejne kroki mające na celu przyśpieszenie procedur – powiedziała Anita Sowińska.
Tekst powstał przy wsparciu The German Marshall Fund of United States.
Komentarze (0)