reklama
reklama

Kalendarz Lindnera 2025. Kontrowersyjny marketing polskiego producenta trumien

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: arch. Kalendarz Lindner

Kalendarz Lindnera 2025. Kontrowersyjny marketing polskiego producenta trumien - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
23
zdjęć

Okładka najnowszej edycji Kalendarza Lindnera | foto arch. Kalendarz Lindner

Udostępnij na:
Facebook
WydarzeniaJuż wkrótce do sprzedaży trafi kalendarz Lindnera, który wydawany przez producenta trumien z Wągrowca. Choć wydawany od lat, nadal budzi skrajne emocje u odbiorców. I chyba nie ma się czemu dziwić.
reklama

Ten kalendarz od lat wzbudza wiele kontrowersji. Powód? Na zdjęciach widzimy nie do końca ubrane modelki, które pozują na tle trumien, na trumnach, lub też w trumnach. 

16. edycja kalendarza Lindner. Kiedy będzie w sprzedaży?

Kalendarz na rok 2025 wkrótce pojawi się w sieci i tylko tam będzie można go kupić. Jak zwykle jego twórcy nie mają wątpliwości, że sprzeda się co do ostatniej sztuki. 

Pomysłodawcą kalendarza Lindnera jest syn właściciela Zbigniewa Lindner - Bartek Lindner. Od kilku lat dyrektorem artystycznym jest Robert Trojanowski, bloger, który zajmuje się tematyką funeralną.  - Najnowszy kalendarz pojawi się najszybciej w połowie listopada. W tym roku ze względów technicznych mamy małe opóźnienie - słyszymy. Podobnie, jak podczas poprzednich edycji, twórcy nie chcą zdradzić, jaki będzie jego nakład. 

reklama

Ludzie już dopytują się, kiedy będzie nowa edycja kalendarza. Wiemy, że są osoby, które kupią po kilka sztuk i nawet ich nie rozpakują, ponieważ sprzedadzą je za kilka lat, kiedy ich wartość wzrośnie. Niektórzy je traktują, jako coś unikatowego i tak właściwie jest, bo one się pojawią i nagle znikną, nie ma dodruków, nie ma kolejnej szansy, aby je od nas kupić - tłumaczy nam. 

Kalendarz po raz pierwszy został wydany w 2010 roku. Tegoroczna edycja będzie już 16. Pan Robert przy projekcie pracuje dziesiąty rok z rzędu.  - Moja współpraca z firmą z Wągrowca zaczęła się od kupienia kalendarza. A że zajmowałem się tematyką funeralną, to poprosiłem o dodatkowe informacje o fabryce, o trumnach no i o samym kalendarzu, którym się zafascynowałem. Z biegiem lat zacząłem tam jeździć, zrobiłem relację z fabryki i zaprzyjaźniłem się z tymi ludźmi. No i tak zostałem - opowiada. 

reklama

Traktują trumnę jak mebel. "Nie ma żadnego połączenia z kościołem, ani religią"

Pisząc o kalendarzu Lindner nie może ukrywać, że wzbudza on dużo kontrowersji i emocji. Nie wszystkim podoba się pomysł łączenia roznegliżowanych kobiet i trumien. Są osoby, które twierdzą, że obraża to ich odczucia religijne. Twórcy  - mimo że z roku na rok coraz rzadziej - ale wciąż muszą mierzyć się z takimi opiniami. 

Kiedy wyszła pierwsza edycja kalendarza, to był to niejako szok kulturowy. Ludziom nie mieściło się to w głowach, że można było wpaść na coś podobnego. Często używano takiego sformułowania: "Goła baba, gołym tyłkiem na trumnie, która dla niektórych jest symbolem religijnym". Więc wytłumaczmy to sobie po raz kolejny -  trumna nie ma z religią nic wspólnego. Na tych trumnach nie ma symboli religijnych. Firma Lindner nie jest zakładem pogrzebowym. Po prostu ludzie mylą pojęcia i nie wiedzą, że trumna w stanie wyjściowym jest tak naprawdę zwykłym meblem zrobionym z drewna. Nie ma żadnego połączenia z kościołem, ani religią. Swego czasu nawet robiłem tak, że stawiałem trumnę pionowo  i wkładałem do niej półeczki, na której ustawiałem książki, żeby ludziom uświadomić do czego można ją wykorzystać - tłumaczy nam dyrektor artystyczny projektu. 

reklama

Jak dodaje, dopiero gdy trumna trafia do zakładu pogrzebowego, jej funkcjonalność się zmienia i nabiera sakralnego znaczenia. 

Dziś piętnaście lat od premiery, czekając na 16 kalendarz, trzeba przyznać, że podejście niektórych osób do pomysłu, uległo zmianie.  - Ludzie się chyba już do niego przyzwyczaili - mówi Robert Trojanowski.

Jego zdaniem, cześć osób  przywykło i teraz, jak czytają o kalendarzu to sobie myślą: ok, znowu będą szokować.  - Był taki okres w Polsce, kiedy tę nagość trzeba było schować. Dlatego ja na wielu kalendarzach ubierałem modeli i zamieniałem nagość na bardziej subtelne zdjęcia, które pobudzają wyobraźnie. Pokazywaliśmy więc nagą nogę, ramię, dekolt - wylicza.  - Teraz znowu nastąpił przełom i mamy do czynienia z przewartościowaniem tej nagości. Ona zaczęła pojawiać się w pismach światowych, w modzie i już nie symbolizuje uległości kobiety, ale jej wolność - dodaje. 

Hasłem tegorocznej edycji jest "New icon", a zdjęcia po części nawiązują do świata mody.  - Właśnie patrząc na to, co się dzieje, głównie w świeci mody, pomyślałem sobie, że uderzymy w to, co się stało w 1917 roku, kiedy to malarz Modigliani, narysował akt leżącej modelki. Obraz, który powieszony został na wystawie, wzbudził bardzo duże kontrowersje, doszło nawet do ulicznej bójki. My teraz niby wciąż zakrywamy tę nagość, ale to jest bardzo mocno udawane. I ja chcę przekonać się, czy nasz nowy kalendarz wzbudzi tyle emocji, co ten wspomniany obraz. Dlatego też pokażemy trochę więcej niż zazwyczaj. Tym razem my już nie kusimy, ale idziemy "Modiglianim". Pokazujemy nowe ikony, stąd też tegoroczna nazwa. 

Jakie zobaczymy modelki na zdjęciach? Pan Robert podkreśla, że będą to przede wszystkim naturalne kobiety. 

Dodajmy na koniec ciekawostkę, już w styczniu 2025 roku ruszą  pracę nad kalendarzem na rok 2026. 

Galerię zdjęć z przyszłorocznego kalendrza oraz z edycji poprzednich znajdziecie pod reklamami.

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama