reklama

Radny z Bełchatowa był na olimpiadzie z Małyszem. Jak wspomina igrzyska z 2002 roku? [FOTO]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Historia Grzegorz Gryczka, radny miejski i dyrektor gminnej szkoły, wspomina igrzyska sprzed 20 lat w Salt Lake City. Olimpijczyk z Bełchatowa pojechał reprezentować nasz kraj w drużynie bobslejowej. Do dziś w albumie z sentymentem ogląda zdjęcia, na których wspólnie pozował ze słynnym skoczkiem narciarskim Adamem Małyszem.
reklama

Choć minęło już dwadzieścia lat od igrzysk olimpijskich w Salt Lake City i karierę sportową ma już za sobą, to jednak wciąż dba o formę i tężyznę fizyczną. Po kilku sygnałach Grzegorz Gryczka odbiera telefon i przyznaje, że będzie mógł porozmawiać za godzinę, bo ćwiczy na siłowni. Dziś sport wyczynowy zamienił na samorząd i politykę. Od wielu lat jest miejskim radnym, kilkukrotnie startował w wyborach na prezydenta miasta, był też wicestarostą bełchatowskim. Obecnie jest dyrektorem szkoły w Kurnosie.  Kiedy już rozmawiamy przyznaje, że dawne zacięcie do sportu wciąż nim pozostało i z wielkim zainteresowaniem ogląda zmagania na zimowej olimpiadzie w Pekinie, która się właśnie rozpoczęła. 

- Olimpiadę oglądam na bieżąco, a szczególnie bobsleje, choć nasi nie startują - mówi Grzegorz Gryczka. - Czy wspomnienia wracają? Oczywiście, że tak. Mam wiele pamiątkowych zdjęć, kiedyś w archiwalnych materiałach telewizji polskiej obejrzałem raz jeszcze ceremonię otwarcia sprzed 20 lat i byłem na pierwszym planie. To pamiątka na całe życie - dodaje. 

Jak to się stało, że Gryczka jako pierwszy mieszkaniec Bełchatowa, został olimpijczykiem i pojechał na zimowe igrzyska w Salt Lake City w 2002 roku? Swoją przygodę z bobslejami rozpoczął podczas studiów na Akademii Wychowania Fizycznego. Po igrzyskach w Nagano w Polsce bobsleje zaczęły zyskiwać na popularności. Bełchatowianin dostał się do kadry narodowej. 

- Potrzebowali zawodników silnych i szybkich, zaproszono mnie na testy do Niemiec, aby sprawdzić czy się nadaję. Okazało się, że tak. Wzięli mnie do drugiej czwórki, z którą startowałem w Pucharach Europy i Świata - wspomina Gryczka. 

Później został rezerwowym w pierwszej "czwórce" bobslejowej kadry Polski. Wystartował w kwalifikacjach olimpiskich, podczas których zdobyli minimum olimpijskie. Miał 26 lat, gdy dowiedział się, że jedzie na olimpiadę. Jak sam przyznaje, do dzis wspomina igrzyska. Szczególnie niezwykłą atmosferę w wiosce olimpijskiej i powszechny szacunek do olimpijczyków ze strony Polonii amerykańskiej. Mocno w pamięci zapadła mu również ceremonia otwarcia. Wielki stadion, sto tysięcy ludzi na trybunach, a w szeregach polskiej kadry maszerował po płycie stadionu bobsleista z Bełchatowa. Gryczka zdradza, że trudno opisać emocje, jakie mu towarzyszyły w tej chwili. To była duma, ale też i wzruszenie. 

- Pamiętam, jak zobaczyłem wielki telebim naprzeciwko i kamera pokazuje koleżankę, która idzie obok. Zacząłem machać polską chorągiewką i nagle okazało się, że kamery telewizyjne pokazały mnie na bliskim planie przez kilka sekund. Obraz poszedł w świat, a rodzice później opowiadali, że jak oglądali w telewizji, to łzy się polały - wspomina Grzegorz Gryczka. 

W ekipie olimpijskiej poznał również Adama Małysza. Wszyscy razem podróżowali samolotem na igrzyska. Był wtedy gwiazdą polskiej ekpipy, choć jak wspomina Gryczka, słynny skoczek był wtedy bardzo skromnym, a niewet nieco wstydliwym chłopakiem. Olimpijczyk z Bełchatowa przyznaje, że zrobił sobie nawet z Małyszem kilka wspólnych zdjęć, także z medalami, które skoczek zdobył podczas igrzysk w Salt Lake City. Gryczka zdradza, że z tym zdjęciem wiąże się też pewna anegdota.  

-  Po zdobyciu kolejnego medalu poszliśmy pogratulować i zrobić wspólne zdjęcie. Zapytałem Adama, czy mogę przymierzyć jeden z medali. Wtedy dowiedziałem się o przesądzie wśród sportowców, że nie daje się wieszać swoich medali innym osobom na szyi, bo więcej krążków się nie zdobędzie. Tak więc, podczas wspólnego zdjęcia, obydwa medale wiszą na szyi Adama, a ja trzymam jeden z nich - śmieje się Grzegorz Gryczka. 

Przyznaje, że choć wyczynową karierę zakończył już dawno temu, to jednak żyłka sportowca wciąż nim gdzieś głęboko siedzi. Co cztery lata zawsze też ogląda olimpiadę zimową. Co ciekawe, podczas ostatnich dwóch w Soczi i Pjongczangu, wcielił się... w rolę telewizyjnego komentatora. Trwające właśnie igrzyska w Pekinie obejrzy jednak wygodnie na kanapie przed telewizorem. Oczywiście ściskając kciuki za biało-czerwonych. 

 

 

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama