Teresin to niewielka miejscowość w gminie Drużbice, do której można dojechać z drogi wojewódzkiej, jadąc w kierunku Łodzi, a następnie skręcając w Rasach. Ci, którzy przeprowadzili się tutaj jeszcze kilkanaście lat temu, wspominają to miejsce jako pełne uroku, otoczone łąkami i lasami. W pobliżu można było wykąpać się nawet w niewielkim stawie. Spokój, cisza i relaks – tak było kiedyś – mówią mieszkańcy. Dziś niestety duża część osób mieszkających w Teresinie o takim komforcie może jedynie pomarzyć. Wszystko za sprawą rozrastającej się kurzej fermy. Firma, która zaczynała jako niewielkie gospodarstwo, dziś jest wielkim przedsiębiorstwem, które rocznie produkuje dziesiątki milionów sztuk jajek.
Kiedy rozmawiamy z panem Michałem w jego ogrodzie, pozornie wszystko jest jak należy i nic nie wskazuje, aby coś mogło zakłócić błogi spokój i obcowanie z otaczającą naturą. Jednak po chwili śpiew ptaków i kołysanie pobliskich wielkich drzew zakłóca lekki szum, który po kilku minutach zaczyna już denerwować.
- I jest tak cały czas. Kiedy pracuje kombajn czy traktor, to jest inaczej, bo wiadomo, to są odgłosy z pola, prace rolnicze. I trwa to przez chwilę. Ten odgłos z wentylatorów mamy przez 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu. I tak ciągle przez 365 dni roku – mówi Michał Lenarciński, mieszkaniec Teresina.
Idziemy kilkanaście metrów dalej. Zza płotu działki widać kawałek pola, a w oddali ogromne budynki, w której odbywa się hodowla kur i produkcja jajek. Ogromna ferma to dla mieszkańców też inne uciążliwości. Po odbiór tysięcy jajek kilka razy w tygodniu przyjeżdżają ogromne tiry, ciężarówki dowożą też olbrzymie ilości jedzenia dla zwierząt i wywożą odchody. Wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku.
Masowa produkcja zamiast wiejskiej sielanki
Jak mówią sami mieszkańcy, w Teresinie trwa produkcja na masową skalę, a jak przekonują, ma być jeszcze gorzej. Spółka zamierza bowiem rozbudować istniejącą fabrykę o kolejną fermę na działkach po drugiej stronie drogi, która biegnie przez środek niewielkiego Teresina.
- Jeśli ta inwestycja dojdzie do skutku, to będziemy mieszkać w środku fermy jaj. Z jednej strony kury, z drugiej też. Będziemy mieszkać pośrodku – mówi Michał Lenarciński.
Mieszkańcy zarzucają producentowi jajek, że nawet nie spotkał się z nimi i nie zdradził planów rozbudowy ogromnej fermy. Ich zdaniem, ucierpi na tym środowisko, ale też dodatkowo pogorszą się warunki życia na wsi. Zwiększy się liczba samochodów dojeżdżających do fermy, a także ilość produkowanych odchodów i ścieków w okolicy.
- Kiedy ludzie wiele lat temu kupowali tutaj działki, to chcieli cieszyć się spokojem i obcować z otaczającą przyrodą. Teraz mamy kurzą fermę, hałas, smród i tiry rozjeżdżające nam drogę. Trzeba zamykać drzwi i okna – skarży się pan Michał.
Krystyna Wardal, sołtys Teresina i radna gminy Drużbice mówi wprost, że nie wyobraża sobie kolejnego gigantycznego kurnika, mieszczącego tysiące kur. Jak wyjaśnia, na Teresinie nie ma działek inwestycyjnych, a wokół mieszkają ludzie, którzy chcą wypoczywać w ciszy i spokoju. Dodatkowo, jak podkreśla, nowa inwestycja miałaby stanąć w bezpośrednim sąsiedztwie domu dla seniorów.
- Sołectwo Teresin nie ma rolniczego charakteru, tutaj są domki jednorodzinne i ludzie chcą spokoju. Podobnie jak starsze osoby, które mieszkają w pobliskim Rodzinnym Domu Pomocy – mówi Krystyna Wardal.
Osoby, które mieszkają w Teresinie, wskazują również, że rozbudowa fermy spowoduje, że ruch ciężarówek zrobi się jeszcze większy. Mieszkańcy domagają się wykonania niezależnej i obiektywnej oceny oddziaływania na środowisko, zarówno istniejących instalacji, jak i tych planowanych.
Co na to urząd?
W urzędzie gminy Drużbice przyznają, że wciąż trwają procedury związane z wydaniem decyzji środowiskowych. Na jakim etapie jest cała sprawa? Postępowanie zaczęło się w 2019 r., gdy urząd wydał negatywną decyzję środowiskową dla kolejnej fermy kurzej, która ma powstać na działce w pobliżu Domu Opieki Seniora. Inwestor w czerwcu 2021 r. odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Piotrkowie, które utrzymało decyzję urzędu w mocy. Sprawa trafiła jednak do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi, który uchylił zarówno decyzję wójta, jak i SKO.
W marcu tego roku, urząd kierując się wytycznymi sądu, wezwał inwestora do uzupełnienia raportu o oddziaływaniu na środowisko. Samorząd wystąpił też do organów opiniujących: Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Łodzi, Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego oraz Wód Polskich. Jak się dowiedzieliśmy w gminie, urząd wciąż czeka na opinie od tych instytucji, które wezwały inwestora do uzupełnienia informacji.
Tomasz Głowacki, wójt gminy Drużbice przyznaje, że rozumie protesty mieszkańców, ale musi stosować się również do przepisów i obowiązującego prawa.
- Oczywiście uznaję protesty i widzę taką potrzebę, ale organy odwoławcze patrzą na to niestety trochę inaczej. Zawsze te tematy przedkładam radnym, aby mieli pełną wiedzę. Z reguły w tych postępowaniach zawsze mocno biorę pod uwagę głos społeczny, ale są też przepisy prawa, które muszę respektować. Dla mnie głos mieszkańców jest bardzo ważny – zapewnia Tomasz Głowacki, wójt gminy Drużbice.
Suflidowo: inwestycja to podstawa rozwoju firmy
Jak do całej sprawy odnosi się sam inwestor? Grupa Producentów Rolnych Suflidowo potwierdza plany rozbudowy tłumacząc, że "inwestycje są przecież podstawą gwarancji rozwoju każdej firmy".
- Wymaga tego od nas rynek i Klienci. Na tę chwilę są to jednak plany dalekosiężne. Trudno nam sprecyzować kiedy, i czy w ogóle będą one miały szansę realizacji. Funkcjonujemy obecnie w trudnych realiach gospodarczych, dlatego jakiekolwiek szczegółowe deklaracje związane z terminem rozpoczęcia budowy, czy jego zakończeniem, nie są w tym momencie możliwe – informuje grupa Suflidowo.
Producent jajek przyznaje też, że na chwilę obecną nie jest w stanie określić o ile wzrośnie produkcja w zakładzie, ani też ile nowych miejsc pracy powstanie po planowanej rozbudowie firmy. Suflidowo odnosząc się do protestów mieszkańców zaznacza, że swoje inwestycje realizuje w oparciu o obowiązujące przepisy, a także „uwzględniając i minimalizując uciążliwości sygnalizowane przez mieszkańców”.
- Pragniemy zaznaczyć także, że na terenie gminy Drużbice działamy od ponad 40 lat, nie zmieniając profilu produkcji – hodujemy kury i produkujemy jajka od początku swojej działalności. Lokalni mieszkańcy znają nas bardzo dobrze, część z nich jest przecież naszymi pracownikami nawet od ćwierć wieku. Swój biznes prowadzimy odpowiedzialnie, dlatego chętnie wspierany lokalne inicjatywy społeczne, działalność charytatywną i różne wydarzenia gminne – zaznacza firma Suflidowo.
Mieszkańcy zablokują drogi?
O rozbudowie kurzej fermy nie chcą jednak słyszeć mieszkańcy, którzy przyznają, że dotychczasowa działalność Suflidowa… dała im „mocno w kość”. Hałas, a także powszechny odór, jak mówią, jest tutaj niestety prawie codziennością.
- Mamy poważny problem z kurnikiem, który działa. Mieszkańcy nie śpią, bo wentylatory chodzą całą noc, do tego dochodzi smród i odór. Jeśli wybudują kolejną farmę, to nie wiem, co będzie z tą wsią. Chyba będzie musiała z niknąć – mówi sołtys Krystyna Wardal.
Po chwili jednak dodaje stanowczo, że mieszkańcy łatwo nie poddadzą się w walce o wstrzymanie inwestycji.
- Nie odpuścimy tego. Jeżeli będzie trzeba to zablokujemy drogi i będziemy protestować – mówi Krystyna Wardal.
Tekst powstał przy wsparciu The German Marshall Fund of the United States.
Komentarze (0)