Na obrzeżach Bełchatowa, konkretnie we wsi Myszaki ma powstać farma fotowoltaiczna, gdzie na ten cel ma być przeznaczona działka o wielkości 26 ha, działka, na której części obecnie znajduje się plantacja srebrnych świerków. Okoliczni mieszkańcy zrzeszyli się w stowarzyszeniu i chcą wyrazić jednoznaczny sprzeciw co do lokalizacji tej inwestycji. Wskazują przy tym na zagrożenia związane z fotowoltaiką oraz nieświadomość osób, które decydują się wydzierżawić grunt pod panele.
- Zielona energia nie jest wcale taka zielona ani tania jak ją przedstawiają producenci paneli fotowoltaicznych. W związku z propagowaniem eko-prądu, zarówno ogromne spółki, chociażby PGE, jak i prywatne firmy inwestują w farmy fotowoltaiczne czy wiatraki — zaznacza stowarzyszenie.
Stowarzyszenie "Zdrowa Gmina Bełchatów — Razem dla Środowiska" podejmuje temat obaw, które pojawiły się wśród mieszkańców. Dotyczą one lokalizacji farmy fotowoltaicznej, która ma być usytuowana między dwiema wsiami, Myszaki i Dobiecin, a także lasem, stanowiącym — jak zaznaczają — wschodnie płuco Bełchatowa.
Jak się okazuje, okoliczni mieszkańcy mają naprawdę dużo wątpliwości związanych z inwestycją. Dotyczą one m.in. zagrożenia pożarowego, niekorzystnego wpływu na okoliczną florę i faunę oraz utraty walorów wizualnych miejsca, w którym powstanie farma fotowoltaiczna.
- Inwestycja ta przekształci okoliczne tereny w tereny przemysłowe. Nastąpi gwałtowny spadek wartości nieruchomości i działek oraz ich atrakcyjności, a w konsekwencji wyludnienie obu wsi — mówią. Farmy fotowoltaiczne wiążą się również z ryzykiem pożaru, który jest dodatkowo trudny do ugaszenia. To z kolei sprawia, że ogień może rozprzestrzenić się na okoliczne domy, lasy i pola, niszcząc uprawy oraz zieleń — dodają.
Członkowie stowarzyszenia wskazują też, że dziesiątki tysięcy paneli fotowoltaicznych sprawią, że las znajdujący się pomiędzy farmą a os. Olsztyńskim "utraci swój charakter wypoczynkowy dla okolicznych mieszkańców". Ich zdaniem, inwestycja spowoduje trwałe, trudne do odwrócenia naruszenia siedlisk naturalnych dla zwierząt, a dla ptaków utratę miejsca bytowania, to z kolei może być zagrożeniem dla występowania obecnie istniejących gatunków zwierząt, roślin i ptaków
To nie koniec wątpliwości, jakie inwestycja w farmę fotowoltaiczną budzi wśród mieszkańców Myszaków i Dobiecina. Zwracają uwagę, że osoby, które decydują się na wydzierżawienie gruntu pod farmę FV, często nie zdają sobie sprawy z konsekwencji takiej decyzji. Jak tłumaczą, może to grozić odpowiedzialnością prawną, a w dłuższej perspektywie, ogromnymi kosztami.
- Osoby, które zdecydują się wydzierżawić ziemię pod farmę fotowoltaiczną, często nie wiedzą, że chociażby w przypadku wspomnianego wyżej pożaru, mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności, jeśli ogień rozprzestrzeni się na prywatne posesje czy pola uprawne. Co więcej, po okresie dzierżawy, to właściciel gruntu będzie zobowiązany do utylizacji paneli. Koszty takiej usługi mogą sięgnąć dziesiątek tysięcy złotych — tłumaczą przedstawiciele stowarzyszenia.
Mieszkańcy, zrzeszeni w stowarzyszeniu mają więcej obiekcji. Wskazują na możliwe zmiany przepisów, które mogą zostać wprowadzone w przyszłości, a w efekcie spowodować kolejne problemy. Jako przykład podają sytuację, która miała miejsce w związku z wiatrakami, postawionymi w tamtej okolicy w 2012 roku.
-Po kilku latach zmieniły się przepisy budowlane, w efekcie, w życie weszło prawo, które zabrania budowy domów w odległości mniejszej niż 1000 metrów od wiatraków. Oznacza to, że działki leżące dookoła stały się bezwartościowe — tłumaczą.
Jak informuje Urząd Gminy w Bełchatowie, na chwilę obecną inwestorzy czekają na wydanie decyzji środowiskowej, która jest niezbędna, by farma mogła powstać. Urzędnicy dodają, że zdają sobie sprawę z głosów niezadowolonych mieszkańców, a samo stowarzyszenie stało się stroną w całym postępowaniu. Na ten moment nie wiemy, jakie będą następne kroki w kwestii podobnych inwestycji — sprawa z pewnością jest jednak rozwojowa.
Komentarze (0)