Emerytura to czas spokoju i odpoczynku po wielu latach pracy. Zupełnie inaczej jest w przypadku pani Ireny. Mieszkanka Łękawy cierpi na poważną chorobę. Jednak oprócz walki o zdrowie kobieta mierzy się z jeszcze jednym ogromnym problemem. Od ponad dwudziestu lat prowadzi z firmą energetyczną batalię o usnięcie z jej działki linii średniego napięcia i transformatora. Jak sama mówi, „czuje, że właściciel urządzeń chce ją wykończyć”.
Kobieta przekonuje, że ze względu na urządzenia energetyczne nie może mieszkać w swoim domu, gdyż obwinia je za swoją chorobę. Nie może go również sprzedać w oczekiwanej cenie, ze względu na obecność linii energetycznych, które bardzo obniżają wartość. Perspektywy na usunięcie słupów i przewodów nie widać, a sytuacja wydaje się bez wyjścia. Czy schorowana kobieta wreszcie zazna spokoju?
Żyje z transformatorem i liniami energetycznymi tuż przy domu
Cała historia swój początek ma w 1977 roku. Wówczas rodzice pani Ireny Płomińskiej kupili 2-hektarową działkę w miejscowości Łękawa. Nieruchomość miała być bezpiecznym miejscem na ziemi dla nich, ich córki i wnuczki. Jednak, jak relacjonuje pani Irena, wszystko zmieniło się, gdy rodzina zaczęła starać się o pozwolenie na budowę nowego domu, właśnie na wspomnianej działce.Plany o własnym miejscu do życia w jednej chwili posypały się niczym domek z kart. Wszystko przez przeprowadzoną w tym miejscu inwestycję. Na działce postawiono 13 żelbetowych słupów, a także poprowadzono 3 linie energetyczne z transformatorem, biegnące przez sam środek nieruchomości. Z relacji pani Ireny wynika, że prace odbyły się mimo braku zgody, a nawet błagalnych protestów właścicieli ziemi.
- Mama bardzo ich wtedy prosiła, błagała, że skoro już muszą to postawić, żeby chociaż w innym miejscu to wybudowali. Na skraju działki, a nie centralnie na środku wzdłuż całej nieruchomości budowlanej, bo po to rodzice ją kupili, żeby wybudować dom, ale oni byli nieugięci – opowiada nam pani Irena.
Jak dodaje, po śmierci rodziców została w domu, z czasem jednak bliskość linii energetycznych zaczęła dawać o sobie znać. Z relacji pani Ireny wynika, że stan słupów z każdym rokiem się pogarszał, stwarzając zagrożenie dla domu, a także zdrowia jego mieszkańców. W takiej sytuacji kobieta rozpoczęła walkę o usunięcie słupów z jej działki. Jak się okazuje, batalia trwa nieprzerwanie od ponad dwudziestu lat.
Pani Irena boi się mieszkać we własnym domu
Aktualnie pani Irena cały czas działa i jest stałym bywalcem urzędów. Jak nam tłumaczy, gdy jest w mieście, przynajmniej nie musi przebywać w domu, gdzie bez przerwy czuje się zagrożona. Kobieta wyjaśnia, że choruje na białaczkę, która wg niej jest spowodowana stałym przebywaniem w silnym natężeniu pola elektromagnetycznego wytwarzanego przez linie średniego napięcia i stację transformatorową, ulokowane tuż obok jej domu.
- Liczne opinie lekarzy, które dostałam, jednoznacznie wskazują, że główną i bezpośrednią przyczyną mojej choroby jest ciągłe przebywanie w pobliżu tych urządzeń. Ja nie mam innego miejsca. Chciałam sprzedać ten dom i działkę, nawet za mniejszą cenę, ale w obecnym stanie to jest warte grosze. Za te pieniądze to ja sobie może co najwyżej kurnik postawię, ale nie mieszkanie – mówi pani Irena.
Kobieta jest również przerażona bliskością linii, które przebiegają tuż przy domu. Jak relacjonuje, w związku ze stanem słupów boi się tego, że któregoś dnia linia przewróci się na jej podwórko, zniszczy dom, a ona zostanie porażona prądem.
Rozwiązaniem problemu byłaby likiwdacja linii napowietrznej i zastąpienie jej kablową (podziemną). W tym celu pani Irena regularnie składa pisma do PGE Dystrybucja, które jest właścicielem linii. Szuka również pomocy w urzędach, sądach, na policji i w mediach. O swoim problemie opowiedziała również w programie „Interwnecja” emitowanym na atenie Polsatu 6 listopada 2019 roku.
Mimo angażowania urzędów i ogólnopolskiej, telewizji jej działania wciąż nie przyniosły skutku, ponieważ bezpośrednia decyzja dotycząca linii leży po stronie firmy energetycznej. Co ciekawe, w pewnym momencie pani Irena była już przekonana o tym, że nierówna walka zakończy się szczęśliwie.
Przedwczesna radość i ciągła walka z problemem
W 2015 roku Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Bełchatowie nakazał PGE Dystrybucja opracowanie oceny technicznej i nałożył obowiązek uzyskania decyzji o warunkach zabudowy dla samowolnie zrealizowanej linii średniego napięcia wraz ze stacją transformatorową. W tym samym roku PINB nakazał „dokonanie rozbiórki stacji transformatorowej [...] wraz z linią energetyczną śedniego napięcia”. Wszystko to pani Irena potwierdza posiadanymi dokumentami. Z kolei rok później odbyło się u niej spotkanie dotyczące przebudowy sieci.Jak relacjonuje kobieta, wszystko było na dobrej drodze, Starostwo Powiatowe w Bełchatowie wydało dwie decyzje w sprawie rozbiórki istniejącej i budowie nowej linii kablowej biegnącej w drodze na granicy działki. Z kolei w 2018 roku pani Irena otrzymała pismo, zgodnie z którym wspomniana likwidacja linii miała zakończyć się w I kwartale 2019 roku. Ku zaskoczeniu kobiety, tak się jednak nie stało.
O sprawę zapytaliśmy biuro prasowe PGE Dystrybucja. W odpowiedzi spółka przekazała, że „omawiana linia była jedną z większej puli ciągów energetycznych wytypowanych do ewentualnej modernizacji. Po przeprowadzonej analizie jej stanu technicznego uznano jednak, że jej dalsza eksploatacja jest jak najbardziej wskazana i uzasadniona ekonomicznie”.
Zapytaliśmy również, dlaczego likwidacja nie została przeprowadzona mimo wydania przez starostwo pozwoleń. Jak wyjaśniono, takie decyzje administracyjne pozwalają spółce na przeprowadzenie procesu inwestycyjnego. Nie stanowią jednak obowiązku.
- Decyzja Spółki w tym zakresie każdorazowo uwzględnia aktualny stan prawny i faktyczny odnoszący się do urządzeń, w tym w szczególności potrzebę modernizacji sieci wynikającą z jej zużycia – przekazuje PGE Dystrybucja.
Gdy spółka zdecydowała się nie usuwać linii, pani Irena otrzymała informację, że jeśli chce, aby planowana inwestycja doszła do skutku, musi sama pokryć koszty takiej przebudowy. Jak przekazuje, rok wcześniej nikt jej o takiej konieczności nie informował.
- Dostałam oświadczenie do podpisania, zgodnie z którym to ja zobowiązuję się do pokrycia wszelkich kosztów związanych z przebudową. Skoro nie wolno mi przybywać w szkodliwym promieniowaniu i nie chcę mieszkać przy liniach wybudowanych tuż przy domu, to mam wypełnić to oświadczenie i sama za wszystko zapłacić, mimo że wcześniej mówili, że to będzie na ich koszt. Nie podpisałam tego, bo nie mam takich pieniędzy. Gdybym miała to bym sobie kupiła jakieś mieszkanie i się wyprowadziła – mówi zdenerwowana pani Irena.
Również do tego zarzutu odniosła się spółka PGE Dystrybucja. Okazuje się, że oświadczenie trafiło do niej w związku z rezygnacją spółki z planowanej przebudowy.
- W sytuacji, gdy Spółka nie ma planów przebudowy danej linii energetycznej, nadal istnieje możliwość wykonania określonych prac, jednak w takim wypadku odbywa się to na koszt wnioskodawcy. W związku z odstąpieniem od planów przebudowy wspomnianej linii SN przez Spółkę ze względu na jej dobry stan techniczny poinformowaliśmy właścicielkę posesji o ww. zasadach, na jakich może odbyć się przebudowa – informuje biuro prasowe.
Kolejne lata w strachu i kolejne problemy
Sprawa znowu stanęła w martwym punkcie. Załamana takim stanem rzeczy pani Irena nie zamierzała jednak się poddać i dalej toczyła batalię, składając pisma i walcząc o usunięcie linii. Kolejny problem spadł na nią w 2022 roku. Wówczas na jej działce przeprowadzone zostały prace przy słupach.
- W tym okresie zachorowałam i przebywałam w szpitalu. Wówczas PGE Dystrybucja podjęło kroki, aby realizować wg mnie nielegalne czynności na mojej posesji. Kiedy nie było mnie w domu, bez mojej zgody pracownicy wjechali na moją działkę, umieścili dwa słupy bliżej domu i nachylili je w stronę budynku. Jestem przekonana, że na takie czynności nie mieli pozwolenia, bo na pewno otrzymali 8 lat temu tylko pozwolenie na rozbiórkę 46-letnich urządzeń i budowę tzw. "kablówki 15kV" w nowym innym miejscu. Wcześniej jeden słup był w pionie, a drugi był odchylony, ale przechylał się w przeciwną od domu stronę, co było dla mnie bezpieczniejsze, a teraz idą prosto na dom. Oni specjalnie zwiększyli zagrożenie dla mnie – mówi zdenerwowana pani Irena.
Również do tej kwestii odniosło się biuro prasowe PGE Dystrybucji. Wyjaśniając, że „we wrześniu 2022 r. wykonano tzw. pionowanie słupów, które wcześniej były lekko wychylone na bok. Dzięki temu przywrócono prawidłowy stan konstrukcji wsporczych i zapewniono dalszą bezpieczną pracę urządzeń". Wyjaśniono również, dlaczego pracownicy na działkę weszli bez zgody pani Ireny. Jak tłumaczy biuro prasowe.
- Korzystanie przez PGE Dystrybucja S.A. z nieruchomości w związku z eksploatacją linii napowietrznych SN oraz stacji transformatorowej ma oparcie w przysługujących PGE Dystrybucja S.A. tytułach prawnych, w tym służebności gruntowej o treści służebności przesyłu oraz prawie wejścia na nieruchomość w celu wykonania czynności eksploatacyjnych wynikającym z ostatecznej i prawomocnej decyzji Wojewody Łódzkiego z 17 stycznia 2020 r. – czytamy w odpowiedzi na zadane pytania.
Inną wersję przedstawia jednak pani Irena, która mówi, że stan słupów wcale nie zapewnia bezpieczeństwa, wg niej nawet się pogorszył. Nie zgadza się również z wejściem pracowników na jej działkę.
- Oni mogą korzystać z takiego wąskiego paseczka pod linią, a z reszty ponad 1,8 hektara już nie, dlatego ja ich teraz nie wpuszczam, bo mam prawomocny wyrok WSA w Łodzi, niezezwalający na wjazd na moją posesję. Słupy są w tragicznym stanie, wszędzie widać pęknięcia, które próbowali zakleić, żeby to ładnie wyglądało, ale beton już zaczyna odpadać, a na wierzch wychodzą skorodwane pręty. To jest kwestia czasu, jak to się zawali. Linie 15kV i transformator są umieszczone w strefie izolacyjnej na 15 metrach od domu, w którym nie powinno być żadych z wymienionych urządzeń – mówi pani Irena, pokazując spękania na słupach.
Z kolei PGE Dystrybucja podkreśla, że linia jest w dobrym stanie, a także, że podejmowane są działania mające na celu utrzymanie w stanie pozwalającym na dalszą eksploatację.
- Aktualny stan omawianej linii zasilającej oraz pracujących na niej urządzeń pozwala na jej bezpieczną, niezakłóconą eksploatację i dalsze wykorzystywanie w celu dostarczania energii elektrycznej odbiorcom z zachowaniem parametrów jakościowych. Działania, jakie podejmujemy, dla utrzymania linii w należytym stanie, obejmują m.in. systematyczne wycinki i podcinki zadrzewienia i krzewów, stały monitoring pracy linii, konieczne działania eksploatacyjne - wymiany zużytych lub uszkodzonych elementów – relacjonuje biuro prasowe PGE Dystrybucja.
Z kolei pani Irena twierdzi jednak, że wspomnianych napraw nie ma, ponieważ od trzech lat zakład energetyczny z uwagi na wspomniany wyrok nie ma możliwości wjazdu na działkę. Dodatkowo pokazując ekspertyzę techniczą z 2016 roku, wykonaną na zlecenie PGE Dsytrybucja S.A, mówi, że linia nie może być bezpiecznie użytkowana ze względu na skorodowane konstrukcie wsporcze i pochylenie jednego słupa.
- A teraz we wrześniu 2024 roku nadzór budowlany z Bełchatowa stwierdził, iż wszystkie słupy na mojej działce są odchylone od pionu. Więc tym bardziej linia nie może być bezpiecznie użytkowana i nadaje się do wyłączenia i realizacji decyzji, które PGE Dystrybucja ma od 8 lat - mówi pani Irena.
Czy kobieta wreszcie zazna spokoju?
Pani Irena pytana o to, skąd ma tyle zaparcia, żeby przez ponad dwadzieścia lat toczyć batalię z firmą energetyczną, wyjaśnia:
- Nie chcę umierać pod liniami. To dla mnie duże zagrożenie i przyczyna mojej choroby. W każdej chwili stare zużyte słupy mogą się przełamać, a zerwane linie grożą pożarem. Ja czuję, że oni wszyscy chcą mnie wykończyć, aby przejąć dorobek życia dwóch pokoleń. Za willę umieszczoną na 2-hektarowej działce budowlanej chcą mi dać tyle co za wartość kurnika. Z mediów i strony internetowej PGE Dystrybucja wiem, że są fundusze z UE na likwidację wyeksplowatowanych 30 - 40 letmich lini napowietrznych i budowę kablowych od 2023 roku i jest już to wykonywane na północy naszego województwa. Liczę na to że wreszcie doczekam sprawiedliwości – opowiada pani Irena.
Zapytaliśmy PGE Dystrybucja o to, czy i kiedy wspomniana linia może zostać zastąpiona kablową, o którą od lat zabiega pani Irena. Okazuje się jednak, że problem mieszkanki Łękawy nie zostanie szybko rozwiązany, gdyż spółka nie ma obecnie planów na przebudowę tej linii. Wszystko wskazuje zatem na to, że pani Irena wciąż będzie zmuszona toczyć swoją niekończącą się walkę.
Komentarze (0)