Niepokojąca wiadomość została wysłana na oficjalny adres mailowy biura poselskiego Małgorzaty Janowskiej. Jej autorem była osoba określająca siebie mianem „anty-banderowskiego wojownika”. Groziła ona detonacją bomby, która miała znajdować się w biurze na ul. Kościuszki.
„Dzisiaj spotkają cię bezpośrednie konsekwencje pomocy UPA. W twoim biurze znajduje się kruszący materiał wybuchowy na bazie Semteksu. Bomba ma zapalnik elektroniczny, skonstruowany przeze mnie samodzielnie. […] Groźby i ostrzeżenia nie odniosły skutku. Dlatego wylecicie w powietrze. Zostaniecie rozerwani w eksplozji na strzępki” - napisano w mailu.
Na miejsce wezwano policję, która sprawdziła, czy w biurze nie ma materiałów wybuchowych. Choć ostatecznie nic w nim nie znaleziono, to do każdego takiego zgłoszenia funkcjonariusze podchodzą z dużą ostrożnością. W końcu nigdy nie wiadomo czy to jedynie głupi żart, czy realne zagrożenie.
Jak mówi poseł Małgorzata Janowska, to nie pierwsze groźby skierowane w jej stronę w ostatnich miesiącach. Wszystko zaczęło się po inwazji Rosji na Ukrainę - to właśnie wtedy parlamentarzystka zaczęła otrzymywać maile z pogróżkami.
„Zginiesz zdrajco za Wołyń, zamorduję Cię, za to co zrobiłeś” - tak rozpoczyna się jedna z tych wiadomości, wysłana na początku kwietnia. Osoba przedstawiająca się jako „Marcin Mikołajczak” opisuje w nim, w jaki sposób zamierza zamordować parlamentarzystkę. W innej, zatytułowanej „Skończysz jak Adamowicz”, autor grozi, że „za pomoc dla tych ukraińskich gnid z UPA, czeka cię kara śmierci”.
- Dowiedziałam się, że podobne wiadomości dostają także inni posłowie. Wydaje mi się, że mogą to być rosyjskie grupy, które chcą nas wystraszyć, żebyśmy przestali wspierać Ukrainę w wojnie. Obecnie tym i poprzednimi mailami zajmuje się policja - mówi Janowska.
Jak przekazuje Iwona Kaszewska, rzecznik bełchatowskiej policji, w sprawie wszczęto postępowanie z tytułu art. 224a Kodeksu karnego, który odnosi się do fałszywych alarmów o zagrożeniu.