Ceny węgla poszły w górę o kilkaset procent. Rok temu ekogroszek kosztował ok. tysiąca złotych za tonę, podczas gdy obecnie trzeba za niego zapłacić ponad 3 tys. złotych. Jest to m.in. efekt wybuchu wojny za naszą wschodnią granicą, w wyniku której wprowadzono embargo na rosyjski surowiec.
Ustawę, która miała obniżyć ceny węgla, przyjęto pod koniec czerwca, natomiast prezydent Andrzej Duda podpisał ją 11 lipca. Zakłada ona, że składy, które będą sprzedawać opał za kwotę maksymalnie 996,60 zł za tonę, otrzymają rekompensatę z budżetu państwa w wysokości nie więcej niż 1073,13 zł.
Jak łatwo policzyć, na sprzedaży tony węgla, zgodnie z zasadami rządowego programu, składy otrzymałyby trochę ponad 2 tys. złotych, podczas gdy dzisiejsze ceny są o ponad tysiąc złotych wyższe. Bełchatowscy sprzedawcy opału wskazują, że musieliby wtedy dokładać do interesu.
- Ja kupuję węgiel za 2400 złotych. Oni chcą, żebym sprzedawał go za tysiąc złotych, a kolejny tysiąc mi dołożą. Przecież to oczywiste, że stracę na tym biznesie. Dlatego ta ustawa nie ma sensu - mówi właściciel jednego ze składów opału w Bełchatowie.
Dodatkowy problem polega na tym, że sprzedawcy nie dostawaliby rządowej rekompensaty od razu. Za transakcje dokonane do 30 września dopłata miałaby być wypłacana do 31 grudnia, natomiast za późniejsze - do 31 marca 2023 roku. Oznacza to, że składy musiałyby najpierw wyłożyć pieniądze na zakup węgla z własnej kieszeni.
Choć ustawa wejdzie w życie dopiero 26 lipca, to wszystko wskazuje na to, że program okaże fiaskiem. Właśnie dlatego rada ministrów już teraz zapowiedziała prace nad tzw. dodatkiem węglowym, który ma zastąpić system dopłat dla sprzedawców opału.
Zgodnie z przyjętym przez rząd projektem, będzie można uzyskać dofinansowanie na zakup 3 ton węgla w wysokości 3 tys. zł (po tysiąc złotych za tonę). Skorzystają z niego gospodarstwa domowe, dla których głównym źródłem ogrzewania są piece zasilane węglem kamiennym, brykietem lub peletem zawierającymi co najmniej 85 proc. węgla kamiennego.
Nie mają tu znaczenia dochody gospodarstwa domowego, ale źródło ogrzewania musi być zgłoszone do centralnej ewidencji emisyjności budynków. Dotacja będzie też nieopodatkowana. Wnioski będzie można składać do 30 listopada, natomiast gmina ma wypłacić środki w przeciągu miesiąca.
Rada ministrów przyjęła projekt we wtorek, 19 lipca. Teraz musi zająć się nim Sejm - najbliższe posiedzenie rozpocznie się w środę i potrwa do piątku. Niewykluczone zatem, że posłowie przegłosują ustawę jeszcze w tym tygodniu. Całkowity koszt programu szacowany jest na 11,5 mld zł.
Komentarze (0)