Jak bumerang wraca temat schroniska dla osób bezdomnych w Bełchatowie. Tym razem sprawę budynku i dalszych losów jego lokatorów, postanowili nagłośnić sami zainteresowani czyli osoby bezdomne, które na co dzień mieszkają w placówce przy ulicy Czaplinieckiej.
Przypomnijmy. Niespełna dwa tygodnie temu pisaliśmy o tym, co dalej ze schroniskiem w centrum miasta. Magistrat wówczas zapewniał, że „prowadzi prace w celu wybrania najlepszej, nowej lokalizacji, w której będzie mieściło się schronisko”. Przyznano jednocześnie, że nie ma jeszcze wiążących decyzji w tej sprawie. Zgoła odmiennie sprawę przedstawiają sami mieszkańcy budynku, którzy twierdzą, że 15 września zostali poinformowania przez pracownika socjalnego o likwidacji schroniska i planach przeniesienia bezdomnych do placówek w całej Polsce w ramach przetargu ogłoszonego przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Bełchatowie. Wszystko ma odbyć się w ciągu trzech miesięcy.
- Jesteśmy rodowitymi bełchatowianami i nie chcemy poniewierać się po Łodzi, Pabianicach czy Piotrkowie, bądź poza naszym województwem! Mamy tutaj swoje rodziny, swoje sprawy, groby bliskich nam osób i znamy tutaj każdy kąt od urodzenia – mówią lokatorzy schroniska. – Nie rozumiemy jak miastu może nie opłacić się prowadzić takiej placówki, a opłaci się wysłać 30 osób w drugi koniec Polski i tam refundować? - pytają.
Mieszkańcy schroniska przyznają, że byli w tej sprawie w urzędzie miasta, i jak twierdzą, zostali „potraktowani jak intruzi”. Próbowali spotkać się z jednym z wiceprezydentów, ale do dziś nie otrzymali odpowiedzi z umówionym terminem spotkania. Sami lokatorzy schroniska obawiają się, że jeśli nie wyrażą zgody na przeniesienie do nowych miejsc poza Bełchatowem, co ma nastąpić po 15 grudnia, to zostaną na ulicy lub zaoferowana im zostanie miejska ogrzewalnia w kontenerach, w których jak mówią, „rządzi prawo pięści”, a bezdomni są tam bici i okradani.
- Jesteśmy zdruzgotani informacją o likwidacji naszego dachu nad głową i czujemy się potraktowani jak bydło poprzez przetarg. Mało, że los nas nie oszczędził, to na każdym kroku, a szczególnie przez urzędników jesteśmy traktowani jak ludzie drugiej kategorii – żalą się bezdomni.
Lokatorzy schroniska są rozgoryczeni całą sytuacją, bo jak mówią, o stary budynek starali się dbać najlepiej jak tylko potrafili. Pokazali też, jak mieszkają. Mają zadbaną kuchnię, salę telewizyjną z kanapami, w pokojach też jest czysto i schludnie.
- Naprawdę dbamy tutaj o porządek, nie można pić alkoholu, nie ma awantur. Staramy się tutaj żyć jak w domu i traktować siebie jak rodzinę – mówi jedna z mieszkanek.
Sami lokatorzy schroniska przyznają, że jeśli znalazłby się nowy budynek, to chętnie pomogliby w jego urządzeniu.
- Są tutaj ludzie, którzy mają fach w ręku. Jeden położyłby płytki, drugi odmalował ściany. Jesteśmy sami w stanie wyremontować taki budynek – mówi kolejny z mieszkańców.
Jak zaznaczają, każdy co miesiąc płaci za pobyt w schronisku od nieco ponad 200 do 1200 zł. Do informacji o opłatach odniósł się urząd miasta. Jak przekazuje Kryspina Rogowska, rzecznik prasowy magistratu, kwota wyjściowa za pobyt w schronisku podawana jest zawsze na początku roku kalendarzowego przez Stowarzyszenie Rodzin Katolickich. W tym roku SRK wyliczyło, że koszt dobowy pobytu jednego mieszkańca wynosi 37,52 zł.
- Aktualnie nikt z mieszkańców nie uiszcza pełnej kwoty. Opłata pobierana jest za faktyczną ilość spędzonych dni w schronisku, a jej wysokość regulowana jest tabelą opłat zgodnie z obowiązującym w tym zakresie kryterium dochodowym - mówi Kryspina Rogowska. - Mieszkańcy są zwalniani z odpłatności w całości lub części, jeżeli ich sytuacja tego wymaga - dodaje.
Jak zaznacza, za sierpień naliczono, w zależności od dochodów mieszkańców, opłaty dla 14 osób. Pozostali ze względu na niskie dochody nie ponosili kosztów. Najniższa kwota za 31 dni pobytu wyniosła 66,08 zł, najwyższa również za pełen miesiąc wyniosła 927,21 zł.
Magistrat decyzję o przeniesieniu bezdomnych tłumaczy przede wszystkim fatalnym stanem technicznym budynku przy ulicy Czaplinieckiej.
- Budynek nie spełnia już warunków technicznych i prawdopodobnie nie przeszedłby już kolejnego przeglądu, dlatego nadaje się do wyburzenia – mówi Kryspina Rogowska.
Jak dodaje, miasto nie mając obecnie obiektu, w którym mogłyby zamieszkać osoby bezdomne, zdecydowało się zapewnić im lokum w pobliskich miejscowościach.
- Zależy nam na tym, aby te osoby przenieść nie pojedynczo, ale w dużych grupach, maksymalnie do dwóch lokalizacji – mówi rzeczniczka miasta.
Zapewnia jednocześnie, że miasto cały czas ma w planach budowę obiektu, który będzie spełniał funkcję szeroko rozumianej pomocy społecznej i będą mogli w nim zamieszkać również bezdomni. Jednak wciąż trudno od miasta usłyszeć o konkretach odnośnie tych planów. Urząd potwierdza również, że w połowie grudnia planowana jest „relokacja” lokatorów schroniska.
Ci jednak o takim rozwiązaniu nie chcą słyszeć i przypominają władzom miasta, że od wielu lat obiecują nowy budynek dla bezdomnych na obrzeżach Bełchatowa, do którego mieszkańcy schroniska mieli być przeniesieni.
- Nie chcemy luksusów, nie chcemy jałmużny, chcemy po prostu mieć dach nad głową, dach za który płacimy, o który dbamy i chcemy dbać. Prosimy o realizację zapowiedzi samej Pani Prezydent i przeniesienie lub środki na remont Schroniska, który sami przeprowadzimy. Prosimy traktować nas jak ludzi, a nie jak bydło, które można przewieźć gdziekolwiek, jeśli tak będzie wolna jednego czy drugiego urzędnika - napisali mieszkańcy schroniska dla bezdomnych w piśmie do urzędu.
Komentarze (0)