Pomimo tego, że w sobotę bełchatowianom przyszło zmierzyć się ze zdecydowanie słabszym rywalem, trener Roberto Piazza nie eksperymentował ze składem, wysyłając do boju pierwszy garnitur zawodników.
Inauguracyjna partia, dzięki skutecznym blokom i zagrywkom, rozpoczęła się zgodnie z oczekiwaniami (6:1). Coś jednak zacięło się przy stanie 10:4, kiedy to PGE Skra straciła pięć kolejnych oczek. Przy wyniku 20:17 sytuacja wydawała się opanowana, ale znowu przyszło rozprężenie i na tablicy wyników pojawił się remis (20:20). Końcówka należała jednak do żółto-czarnych, którzy wygrali pięć ostatnich akcji. Po dwa punkty wypracowali Ebadipur (zagrywka) i Wlazły (blok), dzięki czemu szybko było po secie (25:20).
W partii numer dwa obyło się bez zwrotów akcji. Żółto-czarna lokomotywa spokojnie podążała do zwycięstwa, budując konsekwentnie przewagę (3:1; 8:5; 11:6; 14:8, 16:9, 18:10, 22:11). Ostatecznie żółto-czarni wygrali tę część meczu w stosunku 25:12. Kluczowa ponownie okazała się zagrywka, którą w tym secie udało się zdobyć aż siedem bezpośrednich oczek!!!
Trzecia i jak się po chwili okazało ostatnia odsłona sobotniego pojedynku trzymała w napięciu zaledwie do stanu 6:6. Bełchatowianie wygrali pięć kolejnych akcji (11:6) i w zasadzie było po wszystkim, bo dokładnie taka przewaga utrzymała się do samego końca (25:20).
PGE Skra Bełchatów – MKS Będzin 3:0 (25:20; 25:12; 25:20)