W porównaniu do poprzednich spotkań o stawkę, w wyjściowym zestawieniu żółto-czarnych nastąpiły dwie zmiany. W miejsce Srecko Lisinaca na środku siatki pojawił się wracający do formy po chorobie Karol Kłos, a Milada Ebadipura na przyjęciu zastąpił Nikołaj Penczew. Ponadto na parkiecie pojawili się: Grzegorz Łomacz, Mariusz Wlazły, Bartosz Bednorz, Patryk Czarnowski i Kacper Piechocki.
Pierwszy set od początku układał się po myśli bełchatowian. Rozpoczął się od prowadzenia 4:2, które było później konsekwentnie powiększane (13:9; 23:16). Ostatecznie Wlazły i spółka wygrali inauguracyjną odsłonę w stosunku 25:18. Z dobrej strony pokazali się przede wszystkim głodny gry Kłos (pięć punktów atakiem i jeden blokiem), który w tym fragmencie meczu przyćmił wychwalanego ostatnio pod niebiosa Jakuba Kochanowskiego oraz mający za sobą dwa lata gry dla Akademików z Olsztyna Bednorz, który również punktował sześciokrotnie, dorzucając do czterech skutecznych ataków po jednym punkcie zagrywką i blokiem.
Początek drugiej partii miał bardzo podobnym przebieg, bo PGE Skra szybko objęła prowadzenie (7:4) i wydawało się, że będzie je stopniowo powiększać. Jednak od tego stanu to gospodarze zdobyli aż dziewięć oczek, a bełchatowianie tylko dwa i na tablicy pojawił się wynik 13:9. Czteropunktowej przewagi olsztynianie nie oddali już do końca seta, wygrywając go 25:21 i wyrównując stan meczu (1:1).
Trzeci, a jakżeby inaczej, rozpoczął się od trzypunktowego prowadzenia podopiecznych Roberto Piazzy i Michała Winiarskiego, które utrzymywało się do stanu 11:8. Chwilę później mieliśmy już remis (11:11), a następnie odjazd drużyny gospodarzy (17:13; 19:14). Żółto-czarni podjęli jeszcze próbę pogoni i ta sztuka prawie im się udała. Przez chwilę mieliśmy nawet remis (22:22), ale po wideoweryfikacji Indykpol AZS ponownie prowadził (23:21) i tej skromnej przewagi nie roztrwonił już do końca, wygrywając 25:23 i wychodzącą na prowadzenie 2:1 w setach.
Czwarta odsłona miała niesamowity przebieg. Początkowo na prowadzenie wyszli rozpędzeni gospodarze (4:2, 8:4) i przy stanie 17:13 wydawało się, że już tego nie wypuszczą. Wlazły i spółka nie dawali jednak za wygraną i starali się zniwelować stratę, co w końcu się udało. Najpierw zrobiło się tylko 16:18, a już za chwilę prowadzili 21:20. Podopieczni Roberto Santilliego zdołali jednak odrobić przełamanie i to oni mieli piłki meczowe (25:24; 26:25; 27:26). Żółto-czarni podjęli jednak jeszcze jedną próbę odwrócenia losów czwartego seta i to się udało. Partię zakończył skutecznym atakiem Bednorz (30:28).
Tie-break również stał na wysokim poziomie, a sytuacja na parkiecie zmieniała się niemal z akcji na akcję. Rozpoczęło się od prowadzenia gospodarzy (6:4), ale już za chwilę na tablicy mieliśmy wynik 6:8, a moment później 9:9. Od tego momentu zdecydowanie lepiej spisywali się jednak olsztynianie i to oni mogli cieszyć się ze zwycięstwa w piątym secie (15:12) i w całym meczu. Żółto-czarni do Bełchatowa przywiozą jeden punkt.
Już w piątek PGE Skra Bełchatów rozegra kolejny mecz w ramach zmagań w PlusLidze. Żółto-czarni podejmą w hali „Energia” Cuprum Lubin. Bezpośrednią transmisję z tego wydarzenia przeprowadzi Polsat Sport (godzina 18:00).
Indykpol AZS Olsztyn – PGE Skra Bełchatów 3:2 (18:25; 25:21; 25:23, 28:30; 15:12)