Żółto-czarni byli zdecydowanym faworytem konfrontacji z olsztynianami przede wszystkim z tego powodu, że mecz ten odbywał się w hali „Energia”, która w obecnym sezonie została zdobyta przez polski zespół tylko raz. Mowa o zespole Jastrzębskiego Węgla. Oczywiście nikt w Bełchatowie nie spodziewał się w piątek łatwiej przeprawy, ale też chyba nikt nie mógł przepuszczać, że pojedynek z Indykpolem AZS będzie aż tak trudnym wyzwaniem.
Tymczasem przyjezdni znakomicie weszli w mecz. Pierwszą partię otworzyli prowadzeniem 8:4 i na tym nie poprzestali. Ich przewaga ciągle rosła, aż zatrzymała się na siedmiu oczkach (20:13). Ostatecznie set zakończył się rezultatem 25:18 na korzyść goście. Świetnie dysponowani siatkarze Indykpolu AZS, również drugą odsłonę rozpoczęli z wysokiego „C” (7:4) i nie pozwolili się złapać już do końca seta, wygrywając go 25:23. 0:2 w setach. Szok.
Trzeci też rozpoczął się nieciekawie, bo rywal prowadził 6:4. W tym momencie w końcu do roboty wzięli się zawodnicy PGE Skry. Odrobili tę stratę z nawiązką (9:6) i to był moment przełomowy całego spotkania. Od tej chwili kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń, czego efektem zwycięstwo 25:22 w trzeciej partii i pełna dominacja w czwartej (25:14).
Rozpędzona żółto-czarna lokomotywa nie zwolniła też w decydującej, piątej partii, którą bełchatowianie wygrali, pomimo nieoczekiwanego przestoju w samej końcówce (18:16). Pomimo starty jednego punktu, podkreślić należy znakomitą postawę obu środkowych, Srecko Lisinaca i Karola Kłos, którzy zdobyli kolejno 24 i 17 oczek, co jest wynikiem fenomenalnym jak na tę pozycję. Wisienką na torcie był as serwisowym Serba, który zakończył batalię z olsztynianami.
Kolejne wyzwanie przed PGE Skrą już w najbliższy wtorek, kiedy to w arcyważnym meczu Ligi Mistrzów podejmą zespół Lokomotiwu Nowosybirsk.
PGE Skra Bełchatów – Indykpol AZS Olsztyn 3:2 (18:25; 23:25; 25:22, 25:14; 18:16)