Trzeba jednak uczciwie przyznać, że po wczorajszej porażce bełchatowian z włoską Cucine Lube Civitanovą (1:3) i sensacyjnym zwycięstwie Fakieła nad Zenitem Kazań (3:2) niewielu ekspertów dawało jakiekolwiek szanse podopiecznym Roberto Piazzy w konfrontacji z rosyjskim zespołem, w którym prym wiodą podstawowi przyjmujący Sbornej, Jegor Kliuka i Dimitrij Wołkow. Sport ma jednak to do siebie, że niczego do końca nie można być pewnym.
Długo wydawało się, że we wtorkowy wieczór w Płocku dojdzie właśnie do niespodzianki, jaką byłaby wygrana PGE Skry za komplet punktów. Ostatecznie jednak żółto-czarni nie wykorzystali swojej wielkiej szansy i schodzili z parkietu pokonani. Można nawet mówić o meczu niewykorzystanych szans, bo druga pojawiła się już w tie-breaku, kiedy to po serii kapitalnych zagrywek Mariusza Wlazłego bełchatowianie prowadzili już 8:4.
Ostatecznie lepszy okazał się jednak Fakieł Nowyj Urengoj, który szybko nadrobił początkową stratę w decydującej partii. Zawodnicy rosyjskiej ekipy mieli też więcej siatkarskiego szczęścia w końcówce granej na przewagi i to oni schodzili z parkietu jako zwycięzcy. Bełchatowskim kibicom pozostała tylko duma z ambitnej postawy podopiecznych Roberto Piazzy i gigantyczny niedosyt z powodu zaprzepaszczonej wygranej.
W środę grupa rozgrywająca swoje mecze w Płocku ma dzień przerwy. Siatkarze PGE Skry powrócą na parkiet w czwartek, kiedy to o godzinie 20:30 zmierzą się z broniącym tytuł Zenitem Kazań. Dla obu zespołów będzie to pożegnanie z Klubowymi Mistrzostwami Świata 2018.
PGE Skra Bełchatów – Fakieł Nowyj Urengoj 2:3 (25:23; 29:27; 28:30; 21:25; 19:21)