Na wstępie należy zaznaczyć, że włodarze PGE Skry Bełchatów nie przeszli obojętnie wobec bandyckiej napaści Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, czym żyje dziś cały cywilizowany świat. Przed spotkaniem wszyscy zgromadzeni w hali "Energia" chwilą zadumy wyrazili swoją solidarność z napadniętą Ukrainą, wysyłając jasny sygnał nawiązujący do hymnu naszych wschodnich sąsiadów - nie umarła jeszcze Ukraina! Na trybunach i wokół nich bez trudu można było dostrzec też inne ukraińskie akcenty, odwołujące się do barw narodowych ofiary rosyjskiego reżimu.
Przechodząc już do spraw czysto sportowych, siatkarze PGE Skry i Tours VB stworzyli kapitalne widowisko trzymające w napięciu przez dwie i pół godziny. Już w pierwszym secie doszło do trzęsienia ziemi, a później napięcie tylko rosło. Bełchatowianie w inauguracyjnej partii prowadzili 21:17, ale chwila dekoncentracji w samej końcówce kosztowała ich porażkę po krótkiej grze na przewagi (24:26).
Wyraźnie podrażnienie takim obrotem spraw bełchatowscy siatkarze ruszyli na rywala w drugiej partii. Przy stanie 16:12 wydawało się, że podopieczni Slobodana Kovaca mają wszystko pod kontrolą, ale francuski zespół zdołał doprowadzić do remisu, a nawet objął prowadzenie 21:20. W tym momencie wyszło doświadczenie i klasa żółto-czarnych, którzy nie załamali się takim obrotem spraw tylko przystąpili do kontrataku, który doprowadził do zwycięstwa 25:22. W tym miejscu warto odnotować kapitalną zmianę Mikołaja Sawickiego, który dał impuls w polu serwisowym.
W trzecim secie Grzegorz Łomacz i spółka poszli za ciosem, wzmacniając jeszcze zagrywkę, którą zapunktowali w tej części meczu aż sześciokrotnie. To głównie dzięki temu elementowi siatkarskiego rzemiosła dziewięciokrotni mistrzowie Polski zwyciężyli 25:20 i objęli prowadzenie 2:1 w meczu. W czwartym siadł bełchatowianom atak, co wykorzystali przyjezdni, którzy wygrali tę odsłonę 25:22 i doprowadzili do tie-breaka.
W decydującym secie zaczęło się od wysokiego prowadzenia PGE Skry (5:2), ale goście nic sobie z tego nie robili i parli do wygranej. Ostatecznie po zaciętej rywalizacji i za sprawą punktowej zagrywki Karola Kłosa bełchatowianie odzyskali inicjatywę i w konsekwencji zwyciężyli 15:13 w piątej partii i 3:2 w całym meczu.
Czwartkowy pojedynek w hali Energia pokazał jak wymagającym rywalem jest Tours VB, jeśli ktoś miał jeszcze co do tego wątpliwości, choć nie powinien, bo Francuzi wyeliminowali już włoską Modenę. Losy awansu rozstrzygną się w środę na terenie rywala. PGE Skra uda się tam z minimalną zaliczką i przewagą psychologiczną. Wielki finał jest na wyciągnięcie ręki!
Komentarze (0)