PGE Skra przystępowała do rywalizacji z jastrzębianami po porażkach 1:3 z Treflem Gdańsk i 2:3 z Asseco Resovią Rzeszów. Gości mieli na koncie jeszcze większe wpadki, bo poprzednio ulegli 1:3 Stali Nysa oraz 2:3 VERVIE Warszawa pomimo prowadzenia 2:0 w setach i 24:22 w trzeciej partii. Bukmacherzy mieli problem ze wskazaniem faworyta i trudno im się dziwić, bo pierwsza potyczka, do której doszło niespełna miesiąc temu, zakończyła się w pięciu setach. Podobnych emocji spodziewano się również dzisiaj w Bełchatowie.
W mecz lepiej weszli żółto-czarni, którzy szybko objęli trzypunktowe prowadzenie (8:5), w środkowej fazie seta powiększyli nawet do sześciu (14:8), a nawet siedmiu oczek (18:11). Wystarczyło jednak, że przyjezdni dokonali podwójnej zmiany oraz wzmocnili zagrywkę i przewaga drużyny gospodarza zaczęła szybko topnieć, aż w końcu goście zdołali wyrównać (21:21). Zbudowani obrotem spraw jastrzębianie przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę po krótkiej grze na przewagi (27:25). Bardzo słabo tym razem spisywał się Taylor Sander, który "kaleczył" przyjęcie i był bardzo nieskuteczny w ataku.
Druga odsłona miała podobny scenariusz. Dobry początek bełchatowian (3:0, 6:2, 9:6, 13:10) i znowu zapaść, tym razem w środkowej fazie seta (17:17) i przegrana po walce końcówka (23:25). Brakowało mocy zarówno w ataku, jak i w polu zagrywki. To ewidenitnie nie był dzień siatkarzy z Bełchatowa.
Potwierdziło się to w trzeciej partii, w której PGE Skra została niemal dosłownie zmieciona z parkietu przez rozpędzony zespół gości. Nie ma nawet o czym pisać. 18:25 i 0:3 w całym meczu. Nie tak miało wyglądać dzisiejsze popołudnie w hali "Energia". Nie tak miała wyglądać runda zasadnicza sezonu 2020/2021.
Dla żółto-czarnych to już dziesiąta porażka w sezonie ligowym, a jesteśmy dopiero po osiemnastu kolejkach. Martwić może przede wszystkim postawa na własnym boisku, gdzie zespół prowadzony przez trenera Gogola wygrał tylko trzy z dziewięciu meczów!
W piątek 22 stycznia będzie doskonała okazja, żeby ten wstydliwy bilans poprawić, bo do Bełchatowa zawita GKS Katowice, z którym Grzegorz Łomacz i spółka na początku stycznia dość łatwo poradzili sobie na wyjeździe (3:0). Limit wpadek wyczerpany.
Komentarze (0)