Rzadko się zdarza, żeby w bezpośrednim pojedynku zespołów aspirujących do medali "Ligi Mistrzów Świata" jedna z drużyn zdeklasowała przeciwnika, ale tak właśnie było 7 listopada. Siatkarze z Bełchatowa byli bezwzględnie lepsi od rywala ze stolicy i w pełni zasłużenie zwyciężyli 3:0.
O przebiegu poszczególnych setów nie ma co się specjalnie rozpisywać, bo dosłownie od pierwszej do ostatniej akcji niedzielnych zawodów żółto-czarni mieli pełną kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Widać to nawet po wynikach kolejnych partii: 25:17, 25:21 i 25:25. Najciekawiej było w trzeciej odsłonie, kiedy podopieczni Slobodana Kovaca za szybko uwierzyli, że jest już po meczu (19:16) i pozwolili zbliżyć się projektowi na dystansta jednego oczka, ale to by było na tyle.
PGE Skrze w niedzielę wychodziło praktycznie wszystko. Atak na skrzydle ciągnął Dick Kooy, który po meczu odebrał statuetkę dla MVP spotkania. Holender zaliczył praktycznie kompletny występ. Nie dość, że zdobył najwięcej, bo aż 15 punktów, to dodatkowo nie dał ustrzelić się w przyjęciu. Sam posłał jednego asa, do którego dorzucił aż cztery punktowe bloki i 10 oczek w ataku przy ponad 60-procentowej skuteczności.
Bardzo dobre zawody rozegrał też środkowy Mateusz Bieniek, choć nie w każdym elemencie. W ataku skończył 4 z 8 piłek, co jest wynikiem przyzwoitym. W bloku nie udało się zapunktować (tu jest mały "spór"pomiędzy oficjalnymi statystykami, a klubowymi - my bloku nie dostrzegliśmy), co jest z kolei małą rysą na tym występie. "Bieniu" te wszystkie niedostatki na siatce zrekompensował aż sześcioma asami serwisowymi przy zaledwie dwóch błędach!!!
Bełchatowianie wykorzystali w niedzielę słabość rywala, ale pomimo wygranej 3:0 nie było idealnie. Wystarczy powiedzieć, że skrzydłowi Aleksandar Atanasijević i Milad Ebadipour nie byli w stanie pokonać bariery 25% skuteczności w ataku i musza się szybko poprawić, jeśli PGE Skra chce regularnie, a nie tylko od święta, wygrywać spotkania z czołówką PlusLigi.
Na takie trzeba będzie jednak trochę poczekać. W sobotę 13 listopada do Bełchatowa zawita beniaminek LUK Lublin, z Bartoszem Filipiakiem w składzie, a później żółto-czarnych czeka dwumecz w Pucharze CEV. Kolejny hit "Ligi Mistrzów Świata" dopiero w poniedziałek 22 listopada, kiedy to do naszego miasta zawita Asseco Resovia Rzeszów.
Komentarze (0)