PGE Skra na autostradzie do finału

Opublikowano:
Autor:

PGE Skra na autostradzie do finału - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Podopieczni Roberto Piazzy wygrali pierwsze spotkanie półfinałów PlusLigi z Treflem Gdańsk (3:2), stawiając się w doskonałej sytuacji przed sobotnim meczem numer dwa, który zostanie rozegrany w najbliższą sobotę w bełchatowskiej hali „Energia” o godzinie 17:30.

Żółto-czarni środowy pojedynek rozpoczęli w składzie z Grzegorzem Łomaczem na rozegraniu, Mariuszem Wlazłym w ataku, Srecko Lisinacem i Karolem Kłosem na środku siatki, Bartoszem Bednorzem i Miladem Ebadipurem na przyjęciu i Kacprem Piechockim na pozycji libero.

Po pierwszych kilku wymianach PGE Skra skromnie prowadziła (4:3) i wydawało się, że czeka nas bardzo wyrównany set. Gospodarze jednak bardzo szybko odskoczyli na dystans aż sześciu oczek (10:4) i kontrolowali przebieg seta. Były momenty, kiedy bełchatowianie doskakiwali nawet na jeden punkt (18:19), ale nie potrafili przełamać gdańszczan i po dwóch kolejnych błędach ostatecznie przegrali inauguracyjną partię w stosunku 22:25. Tak naprawdę została ona przegrana przez koszmarną liczną błędów własnych, których Wlazły i spółka popełnili aż dziewięć przy zaledwie czterech rywali.

Do pewnego momentu dość podobny przebieg miała druga partia. Trefl wypracował sobie cztery punkty przewagi (12:8) i wydawało się, że ma pełną kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, ale właśnie w tym momencie nastąpiło przełamanie żółto-czarnych. Najpierw doprowadzili oni do remisu (13:13), a za chwilę objęli dwupunktowe prowadzenie (16:14), które stracili tylko na chwilę. Generalnie jednak był to moment przełomu, który pozwolił bełchatowianom myśleć o zwycięstwie w secie. Kapitalna zagrywka Ebadipura pozwoliła odskoczyć na cztery oczka w końcówce (22:18) i w zasadzie zakończyła zażartą walkę o zwycięstwo w drugiej odsłonie, która ostatecznie padła łupem PGE Skry (25:20).

Trzecia część środowego meczu od początku do samego końca była bardzo zacięta, ale przez większy jego fragment inicjatywa należała do bełchatowian, który prowadzili raz dwoma, raz trzema punktami. Gdańszczanie doprowadzili do remisu w ostatniej chwili (23:23) i to oni ostatecznie okazali się lepsi, wygrywając partię na przewagi (28:26). Szkoda przede wszystkim niewykorzystanej akcji Bednorza, który przy stanie 14:11 posłał przechodzącą piłkę w aut.

Czwarty set został rozstrzygnięty błyskawicznie i był pozbawiony jakichkolwiek emocji. Po serii fantastycznych zagrywek Lisinaca, w tym dwóch asach serwisowych, żółto-czarni rozpoczęli od prowadzenia 7:2. Tę przewagę na przestrzeni całego seta jeszcze powiększyli, wygrywając go aż 25:16.

Tie-break przypominał trzecia partię. Wyrównana walka ze wskazaniem na żółto-czarnych, którzy przez większość seta prowadzili dwoma oczkami. Tym razem jednak podopieczni Roberto Piazzy wytrzymali ciśnienie i doprowadzili sprawę do końca, wygrywając piątego seta 15:12 i tym samym całe spotkanie 3:2. Do wygranej bełchatowian poprowadził tercet Wlazły-Ebadipur-Lisinac. Statuetka MVP trafiła w ręcę tego pierwszego.

W tegorocznych play-offach rywalizacja toczona jest do zaledwie dwóch zwycięstw. Dla siatkarzy PGE Skry oznacza to jedno. Mają teraz dwie okazje na awans do wielkiego finału. Jak się nie uda w sobotę, to jest jeszcze niedzielne spotkanie. Szansa na sukces jest teraz naprawdę ogromna, bo żółto-czarni z „Energii” uczynili swoją twierdzę.

Trefl Gdańsk – PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:22; 20:25; 28:26; 16:25; 12:15)

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE