Na zakończenie roku żółto-czarni przegrywają w hicie rundy

Opublikowano:
Autor:

Na zakończenie roku żółto-czarni przegrywają w hicie rundy - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport W swoim ostatnim tegorocznym spotkaniu, hicie piętnastej kolejki PlusLigi, siatkarze PGE Skry Bełchatów nie sprostali ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle, przegrywając na wyjeździe w stosunku 1:3. Tym samym pierwszą rundę fazy zasadniczej rozgrywek o mistrzostwo kraju zakończyli na drugiej pozycji ze stratą trzech zwycięstw i siedmiu punktów do swojego dzisiejszego rywala.

Pojedynek ZAKSY z PGE Skrą został okrzyknięty hitem całej pierwszej rundy fazy zasadniczej zmagań o mistrzostwo Polski w piłce siatkowej mężczyzn. Trudno, żeby było inaczej skoro aktualny mistrz i lider PlusLigi spotykał się z wicemistrzem i wiceliderem.

Do sobotniego meczu PGE Skra przystąpiła w praktycznie najmocniejszym składzie. Do gry po krótkiej przerwie powrócił m.in. Mariusz Wlazły, który borykał się ostatnio z urazem odcinka lędźwiowego pleców. Poza nim w wyjściowym zestawieniu zameldowali się: Grzegorz Łomacz, Srecko Lisinac, Karol Kłos, Bartosz Bednorz, Nikołaj Penczew i Kacper Piechocki.

W mecz lepiej weszli żółto-czarni, którzy dzięki piorunującym zagrywką Bartosza Bednorza szybko objęli czteropunktowe prowadzenie (6:2). ZAKSA tę stratę jednak dość szybko zniwelowała. Główna w tym zasługa Łukasza Wiśniewskiego, który posłał dwa asy serwisowe. Po drugim z nich drużyna gospodarza po raz pierwszy objęła prowadzenie (10:9). Podopieczni Andrei Gardiniego kontynuowali swoją dobrą grę i wkrótce to oni prowadzili czterema oczkami (18:14). Bełchatowianie próbowali jeszcze walczyć, zmniejszyli nawet dystans do zaledwie jednego punktu (17:18), ale w samej końcówce mistrzowie Polski z dwóch ostatnich sezonów ponownie im odjechali (22:18) i pewnie zwyciężyli w inauguracyjnej odsłonie (25:20). Kluczem okazała się zagrywka. ZAKSA w tym elemencie wywalczyła aż sześć bezpośrednich oczek.

Set numer dwa miał już inny przebieg. Od samego początku to ZAKSA dyktowała warunki, nie dając żółto-czarnym większych nadziei na sukces. Pierwsze wyraźne prowadzenie (czteropunktowe) objęła już po niespełna piętnastu akcjach (9:5). Na przestrzeni seta ono co prawda malało do jednego oczka (9:10), a pojawił się nawet remis (12:12), ale ani przez moment nie miało się wrażenia, że kędzierzynianie stracili kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Pełna kontrola. Świadczy o tym fakt, że ze wspomnianej równowagi błyskawicznie zrobiło się pięć oczek przewagi (19:14). Ostatecznie siatkarze z Kędzierzyna-Koźle wygrali tego seta w stosunku 25:21.

Trzeci zaczął się od skromnego prowadzenia PGE Skry (3:1), ale to utrzymywało się przez długie fragmenty trzeciej odsłony. Po bloku Mariusza Wlazłego żółto-czarni prowadzili 17:14, a po punktowej zagrywce swojego kapitana odskoczyli już na cztery oczka (22:18). Prowadzący 2:0 w setach kędzierzynianie pod wpływem uciekającego wyniku zaczęli się gubić i nie byli w stanie wrócić do gry o zwycięstwo w trzeciej partii, przegrywając ją ostatecznie 20:25.

Czwarty set rozpoczął się od gry w rytmie punkt za punkt, ale po około dziesięciu akcjach inicjatywę przejęła PGE Skra, obejmując najpierw dwupunktowe (7:5), a następnie czteropunktowe prowadzenie (10:6). W międzyczasie na ławce ZAKSY wylądowali kontuzjowany Toniutti i Buszek, a chwilę później Wiśniewski. Po serii zmian podopieczni Gardiniego zaczęli grać wyraźnie lepiej i dość niespodziewanie wyszli na prowadzenie (17:16), które szybko urosło do czterech punktów (20:16). To był kluczowy moment czwartej partii i całego meczu, zakończonych ostatecznie wynikami 25:20 i 3:1 na korzyść kędzierzynian.

Pojedynek z ZAKSĄ był nie tylko ostatnim meczem pierwszej części rundy zasadniczej PlusLigi, ale kończył też grudniowy maraton jedenastu meczów PGE Skry Bełchatów. Jeden wniosek z tych starć można wyciągnąć z pewnością. Bełchatowianie nie są obecnie w stanie rywalizować jak równy z równym z najmocniejszymi ekipami świata. Bilans setów (jeden wygrany, piętnaście przegranych) w potyczkach z Zenitem Kazań, Lube Civitanovą, Sadą Cruzeiro czy trochę słabszymi od nich Lokomotiwem Nowosybirsk i siatkarzami z Kędzierzyna-Koźla dobitnie pokazuje jak wiele jeszcze pracy przed Roberto Piazzą i jego podopiecznymi zanim wskoczą na ten najwyższy poziom, pozwalający myśleć o głównych trofeach w rozgrywkach krajowych i międzynarodowych.

W styczniu przed żółto-czarnymi mecze z Dinamem Moskwa o być albo nie być w Lidze Mistrzów i decydujące rundy Pucharu Polski. To będzie tak naprawdę pierwszy „moment prawdy” w tym sezonie, bo trudno za taki uznać rozgrywany przed startem ligi Superpuchar Polski czy nawet Klubowe Mistrzostwa Świata, które były niejako fajnym bonusem w sezonie 2017/18.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – PGE Skra Bełchatów 3:1 (25:20; 25:21; 20:25; 25:20)

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE