Trener Piazza tym razem poeksperymentował trochę ze składem. W wyjściowym zestawieniu zobaczyliśmy Milana Katicia, Patryka Czarnowskiego, Marcina Janusza i Roberta Milczarka. Odpoczywali natomiast Mariusz Wlazły, Grzegorz Łomacz, Karol Kłos i Kacper Piechocki.
W żaden sposób nie odbiło się to jednak na postawie zespołu. Dwie pierwsze partie zostały rozstrzygnięte mniej więcej w okolicach, nieobowiązującej już w PlusLidze, przerwy technicznej. W ustawieniu, w którym na zagrywce pojawiał się Milad Ebadipur. W tej inauguracyjnej z 4:4 zrobiło się pięć (9:4), a w drugiej po asie reprezentanta Iranu cztery oczka więcej (8:4). Ostatecznie sety te zakończyły się wynikami 25:21 i 25:19.
Trzecia i jak się po chwili okazało ostatnia partia poniedziałkowego starcia miała bliźniaczy początek. Po bloku punktowy Katicia bełchatowianie prowadzili już 8:4 Później jednak gospodarze doszli do głosu, doprowadzając do remisu. W samej końcówce objęli nawet prowadzenie (22:20). Ostatecznie jednak, po grze na przewagi, seta numer trzy wygrała PGE Skra (27:25) i to siatkarze z Bełchatowa mogli cieszyć się z siedemnastego kompletu punktów w sezonie.
Po zwycięstwie nas szczecinianami, żółto-czarni zajmują drugą pozycję w tabeli i mają już siedem punktów przewagi nad trzecim w stawce Treflem Gdańsk. Głównym zainteresowanym drugą pozycją do rozegrania zostały już tylko po cztery mecze, co oznacza, że jeszcze przed świętami bełchatowianie mogą zapewnić sobie miejsce w strefie medalowej.
Już w najbliższą środę PGE Skra rozegra zaległy mecz z ONICO Warszawa, a w Wielki Piątek zmierzy się z „czerwoną latarnią” ligi, zespołem Dafi Społem Kilelce. Oba te pojedynki podopieczni Roberta Piazzy rozegrają na terenie rywala.
Espadon Szczecin – PGE Skra Bełchatów 0:3 (21:25; 19:25; 25:27)