Spotkanie z radomianami było bardzo zacięte, a o jego losach decydował tie-break, w którym lepsza okazała się drużyna gospodarza, wygrywając wojnę nerwów w końcówce piątej partii. We wcześniejszych czterech odsłonach sobotniej konfrontacji również nie można było narzekać na brak emocji.
Mecz rozpoczęli lepiej gospodarze, którzy zwyciężyli w inauguracyjnym secie w stosunku 25:21. Dwa kolejne padły już łupem żółto-czarnych, którzy zwyciężali 25:23 i 25:21. Czwartą partię po emocjonujące grze na przewagi udało się wyszarpać podopiecznym Roberta Prygiela i mieliśmy tie-break.
W tym wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie. Pierwsze przełamanie zdobyli Cerrad Czarni (3:1), ale już po chwili przegrywali dwoma oczkami (3:5). Gospodarze odzyskali przewagę (9:7), żeby po chwili ją stracić (10:10). Wszystko, co najciekawsze wydarzyło się jednak od stanu (13:12).
W tym momencie dwa punktowe bloki zaliczył Milad Ebadipour i bełchatowianie mieli jako pierwsi piłkę meczową (14:13). Trzy kolejne punkty zdobyli jednak radomianie, po dwóch blokach oraz asie serwisowym na Kacprze Piechockim, dzięki czemu to oni mogli cieszyć się z pierwszej wygranej.
Piąte miejsce w klasyfikacji końcowej PlusLigi zdobędzie ekipa, która wygra dwa spotkania. To oznacza, że PGE Skra musi teraz pokonać ekipę z Radomia u siebie (środa 16 kwietnia), a następnie również na wyjeździe, jeśli chce zagrać w przyszłej edycji europejskich pucharów.
Cerrad Czarni Radom - PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:21, 23:25, 21:25, 27:25)
Cerrad Czarni: Vincić, Żaliński, Pajenk, Filip, Fornal, Huber, Ruciak (libero) oraz Wasilewski (libero), Kwasowski, Ostrowski, Rybicki, Giger
PGE Skra: Łomacz, Ebadipour, Kochanowski, Wlazły, Szalpuk, Kłos, Piechocki (libero) oraz Droszyński, Orczyk, Katić