Na wstępie nie możemy nie wspomnieć o okolicznościach wtorkowego pojedynku. PGE Skra miała sporo problemów z dotarciem do Burgas, gdzie wybierała się bezpośrednio po niedzielnym meczu ligowym z Indykpolem AZS Olsztyn w Iławie (3:1). Jednak okazało się, że Bułgaria wprowadziła konieczność przeprowadzenia testów RT-PCR przed przylotem, o czym nie informowały wcześniej ani linie lotnicze, ani polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Ostatecznie bełchatowianie nie wsiedli do samolotu w niedzielę, a dopiero w poniedziałek i w mocno okrojonym składzie, bo na pokładzie znalazło się zaledwie ośmiu zawodników. Tak się niefortunnie złożyło, że w tym gronie zabrakło obu rozgrywających oraz atakujących pierwszego zespołu. Tych pierwszych zastąpił zawodnik drugiej drużyny, zaledwie 18-letni Szymon Ostrowski. Po przekątnej z nim zagrał z konieczności nominalny przyjmujący, Dick Kooy. Na pozostałych pozycjach zagrali wiodący zawodnicy: Milad Ebadipour, Robert Taht, Karol Kłos, Mateusz Bieniek oraz libero Kacper Piechocki.
Pomimo tych wszystkich perturbacji i zmęczenia żółto-czarni podjęli rękawicę i ostatecznie dopięli swego. Oczywiście gra w ataku pozostawiała wiele do życzenia, ale trudno się dziwić, bo siatkówka to gra powtórzeń, a czasu na zgranie się z nowym rozgrywającym praktycznie nie było. Stąd też dużo bezpiecznej gry po skrzydłach, a mało przez środek siatki, co jest firmowym znakiem PGE Skry. Na szczęście przyzwoicie wyglądała zagrywka, a jeszcze lepiej blok. To właśnie dzięki tym elementom siatkarze z Bełchatowa mogą cieszyć się dzisiaj ze zwycięstwa.
Spotkanie od początku do końca było bardzo zacięte, co widać nawet już po samych wynikach poszczególnych setów. W mecz lepiej weszli żółto-czarni, którzy wygrali pierwszą partię 25:22, a w drugiej prowadzili już 20:16, żeby ostatecznie przegrać po grze na przewagi 24:26. W trzecim secie sytuacja się odwróciła i po rozegraniu pięćdziesięciu akcji dwa oczka więcej mieli bełchatowianie (26:24). Czwarty set należał jednak do gospodarzy, którzy od stanu 16:17 wygrali aż dziewięć z trzynastu akcji i doprowadzili do tie-breaka (25:21).
Decydujaca partia praktycznie od samego początku do końca był pod kontrolą podopiecznych Slobodana Kovaca, którzy konsekwentnie budowali swoją przewagę. Ostatecznie żółto-czarni wygrali tie-breaka 15:12, a co za tym idzie cały mecz 3:2 i są już jedną nogą w ćwierćfinale Pucharu CEV! Najwięcej punktów na swoim koncie zapisał, pomimo niemrawego początku, Dick Kooy (21), niewiele mniej Robert Taht (18), z kolei w bloku imponował Mateusz Bieniek (7 punktów).
Już w sobotę PGE Skra wróci do rywalizacji w PlusLidze. Siatkarze z Bełchatowa zmierzą się na wyjeździe ze Stalą Nysa. Z kolei rewanżowe spotkanie z Neftochimikiem odbędzie się w hali Energia we wtorek 18 stycznia (godzina 18:00).
Neftochimik Burgas - PGE Skra Bełchatów 2:3 (22:25, 26:24, 24:26, 25:21, 12:15)
Neftochimik: Tusch, Firkal, Kolev, Uchikov, Balabanov, Nikolov, Ivanov (libero) oraz Telkiyski, Lapkov, Trifonov
PGE Skra: Ostrowski, Ebadipour, Bieniek, Kooy, Taht, Kłos, Piechocki (libero) oraz Milczarek
Komentarze (0)