Obecnie prawo pracy pozwala na podjęcie zarobku osobom niepełnoletnim, które ukończyły 15. rok życia (w Kodeksie pracy to tzw. pracownicy młodociani). Warunkiem zatrudnienia jest jednak ukończenie co najmniej ośmioletniej szkoły podstawowej i przedstawienie pracodawcy świadectwa lekarskiego potwierdzającego, że wykonywane zajęcie nie będzie zagrożeniem dla zdrowia pracownika. Młodzi mogą być zatrudniani zarówno na podstawie umowy cywilnoprawnej (umowy zlecenia lub umowy o dzieło), jak i umowy o pracę. W sytuacji, gdy pracownik młodociany podejmuje się pracy w celu czysto zarobkowym (a nie w celu przygotowania zawodowego), może wykonywać wyłącznie prace lekkie, czyli takie, które nie powodują zagrożenia dla życia, zdrowia i rozwoju psychofizycznego, a także nie utrudniają mu wypełniania obowiązku szkolnego. Co ważne, Kodeks nie pozwala niepełnoletnim do 16. roku życia pracować dłużej niż 6 h na dobę, a starszym – dłużej niż 8 h. Prawo dopuszcza zatrudnianie także osób poniżej 15. roku życia, ale wyłącznie na umowach cywilnoprawnych i tylko na rzecz podmiotów prowadzących działalność kulturalną, artystyczną, sportową czy reklamową. Wtedy konieczne jest jednak okazanie zgody opiekuna prawnego i zezwolenia inspektora pracy.
Praca przy zbiorach przestaje być już w Polsce pracą za pół darmo. Nastolatkowie widzą w niej możliwość zrealizowania swoich planów
W rzeczywistości jednak mali pracodawcy, przede wszystkim ze względu na specjalną ochronę pracowników młodocianych i związane z nią formalności oraz ograniczenia, wolą zatrudniać osoby pełnoletnie. Młodsi szukają więc zarobku w rolnictwie i robotach ogrodniczych. Przy tegorocznych zbiorach czereśni swojej pierwszej pracy spróbował 17-letni Maciej Mazurek. Jak przyznaje, głównym motywem były dodatkowe pieniądze.
Za to, co zarobię, mogę pojechać na koncert, na który normalnie pewnie bym nie pojechał. Ale pracuję też po to, by mieć lepsze samopoczucie. Żeby na koniec wakacji nie móc sobie zarzucić, że nic nie robiłem
– mówi uczeń liceum. Choć – jak sam przyznaje – praca w sadzie do najciekawszych nie należy, to ma też swoje plusy. – Największym jest brak stresu. Pracuję dla siebie, kiedy chcę i ile chcę. I najważniejsze: nikt nade mną nie stoi – stwierdza. Zbieranie owoców to praca na akord. Za 15-kilogramową skrzynkę Maciek dostaje od swojego pracodawcy 30 zł. W lepsze dni w ciągu 5-6 godzin oddaje pięć skrzynek, w gorsze – cztery.
Tegoroczna maturzystka, 18-letnia Joanna Tomaszewska, która w poprzednich latach również zarabiała w sadzie, w tym roku postanowiła wykorzystać profity z bycia dorosłą i z akordu awansowała do stawki za godzinę. Przyszła studentka przez cały czerwiec mierzyła sadzonki w Centralnym Ośrodku Badań Odmian Roślin w swojej lokalnej miejscowości. Na kolejne miesiące najdłuższych wakacji w życiu również chce znaleźć pracę, ale jeszcze nie wie jaką. Jak przyznaje, na razie nie ma to dla niej większego znaczenia.
Każda praca, nawet najprostsza i krótka, to dla mnie forma sprawdzenia siebie, swojej reakcji na stres, konkretne wymagania, narzuconą współpracę i energię danego środowiska. Niezależnie, co robię, praca zawsze daje mi satysfakcję, uczy doceniania nie tylko pieniądza, ale przede wszystkim swojego czasu i pracy innych ludzi
– mówi Asia.
Gastronomia "żyje" z młodych. Jakich formalności należy dopełnić, chcąc pracować w restauracji?
W miastach wakacyjnego zastrzyku gotówki szukają przede wszystkim studenci, którzy nierzadko muszą już zarobić nie tylko na przyjemności, ale i własne utrzymanie. Starsza młodzież okupuje więc głównie restauracje i innego rodzaju punkty gastronomiczne. Korzyści z ich zatrudnienia są obopólne. Dla pracodawców to niższe koszty utrzymania pracownika, dla studentów – szansa na wyrobienie dużej ilości godzin i drugą wypłatę z napiwków. – Praca w gastronomii daje możliwość dużej elastyczności, a także zarobku w soboty i niedziele, co w roku akademickim ma duże znaczenie – mówi nam Kacper Danielski, 23-letni student Politechniki Poznańskiej, sprzedawca lodów w food trucku. Jego wynagrodzenie to najniższa krajowa, od lipca 23,50 zł na godzinę, ale na studenckich, uprzywilejowanych, warunkach. Kacper skarży się na roszczeniowych klientów, którzy przychodzą rozmieniać pieniądze i na marne, by nie rzec – znikome, napiwki. Dostrzega też jednak pozytywy.
Dzięki tej pracy pokonałem stres w rozmawianiu po angielsku, bo gdy przychodzili obcokrajowcy, nie miałem wyboru, musiałem ich obsłużyć.
Student zwraca uwagę, że zatrudnienie w gastronomii wciąż wymaga wykonania nie tylko badań lekarskich, lecz także laboratoryjnych. Najnowsze przepisy nie przewidują już jednak posiadania specjalnej ,,książeczki sanepidowskiej”. – Niegdysiejsza tzw. książeczka zdrowia do celów sanitarno-epidemiologicznych przestała być obowiązującym dokumentem medycznym. Jedynym obowiązującym dokumentem jest orzeczenie lekarskie – wyjaśnia nam Zbigniew Solarz, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi. Tak więc osoba ubiegająca się o podjęcie pracy w obszarze gastronomii udaje się najpierw do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej lub medycyny pracy w celu ustalenia zakresu niezbędnych do wykonania badań laboratoryjnych. Przy kolejnej wizycie lekarz na podstawie wyników badań, w tym potrójnego badania kału w kierunku wykrywania bakterii Salmonella spp. oraz Shigella spp, wydaje orzeczenie o zdolności do pracy. Czas oczekiwania na wynik z lokalnej stacji epidemiologicznej to standardowo cztery dni robocze.
Badania do celów sanitarno-epidemiologicznych należy wykonywać przed każdym ponownym podejmowaniem pracy
– zwraca uwagę Zbigniew Solarz.
Ciężka praca za granicą gwarantuje młodym ludziom spokój po wakacjach. Na jakie zarobki mogą liczyć u naszych zachodnich sąsiadów?
Są i tacy, którzy szukając większych pieniędzy albo kolejnej przygody, decydują się na pracę za granicą. Jak wylicza agencja zatrudnienia LeasingTeam, pracownik sezonowy w Niemczech, przy 8-godzinnej dniówce w okresie od czerwca do września, w tym roku może zarobić nawet 8 992 euro brutto, czyli przeliczając na naszą walutę – około 40 tys. zł brutto. – Decydując się na pracę sezonową w Niemczech, możemy spodziewać się zarobków w wysokości 13-14 euro brutto za godzinę – mówi Anna Kotasińska, kierownik zespołu rekrutacji w LeasingTeam Group. – Plusem jest możliwość wypracowania dużej liczby godzin, zwłaszcza w gastronomii i hotelarstwie, co daje bezpośrednie przełożenie na miesięczne wynagrodzenie brutto pracownika, które oscyluje w granicach 2200 – 2400 euro – dodaje. Victoria Wochnik, koordynatorka HR w tej samej agencji, zwraca uwagę, że praca za granicą wiąże się z innym bilansem zysków i strat, w związku z czym wyjeżdżająca młodzież, podpisując umowę z pracodawcą, poza ostateczną wysokością wynagrodzenia, powinna skupić się na jeszcze kilku innych istotnych kwestiach.
W przypadku uczniów i studentów do 26. roku życia umowa zlecenia będzie najkorzystniejszą formą zatrudnienia, właśnie ze względu na zwolnienie z podatku. Jednak jeżeli chodzi o kwestię składek, wysokość ubezpieczenia czy prawa do urlopu, warto rozważyć zatrudnienie na podstawie umowy o pracę tymczasową
– wyjaśnia pracowniczka agencji. Jedną z głównych właściwości takiego rodzaju umowy są sztywne okresy wypowiedzeń. – Oznacza to, że młody pracownik nie będzie mógł zrezygnować z pracy z dnia na dzień – przestrzega Anna Kotasińska z LeasingTeam Group. Jak mówi, podstawą przy podejmowaniu każdej pracy zarobkowej jest skrupulatne zapoznanie się z warunkami zatrudnienia. W przypadku wyjazdów krótkoterminowych za granicę szczególną uwagę należy zwrócić właśnie na zapisy dotyczące terminów wypowiedzenia, ale też kosztów i warunków zakwaterowania. Młodzież, która wyjeżdża na zagraniczny zarobek po raz pierwszy i nie ma możliwości zasięgnięcia realnej opinii o danym pracodawcy, aby uniknąć ryzyka, może zdecydować się na wyjazd za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej, która zajmie się nie tylko formalnościami, ale zapewni także stały dostęp koordynatora, bezpieczne zakwaterowanie i transport.
Pracę za granicą u sprawdzonego pracodawcy, do którego ścieżkę wydeptali już starsi znajomi, po zdaniu matury razem z kolegami planuje 17-letni Maciej Mazurek.
Jestem świadomy tego, że będę tam ciężko pracował przez całe dnie i spał być może w starym kamperze, ale pieniądze, które pozwolą rozpocząć mi studia z pełnym kontem i nie rezygnować z dotychczasowych przyjemności, są warte wyrzeczenia. W grupie podobno jest też łatwiej
– stwierdza nastolatek. Aleksandra Prądzyńska, 22-letnia studentka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, która od czerwca pracuje jako animatorka w hotelu w Grecji na Krecie Wschodniej, przekonuje już dziś, że pieniądze to dla niej drugorzędna korzyść z wyjazdu. Dużo ważniejsza jest satysfakcja, jaką poczuła po przejściu trzech etapów rekrutacji, poznani na wyspie ludzie z innych krajów i jej własny rozwój. – Wyjechałam zupełnie sama, nie znając absolutnie nikogo. Po miesiącu pracy z dala od domu wiem już, że przebywając samemu za granicą, można poznać siebie bardziej niż kiedykolwiek – mówi nam Ola.
Komentarze (0)