Komu należą się dopłaty do odszkodowań? Skąd biorą się te pieniądze i o co tu chodzi? Wyjaśniamy!

Opublikowano:
Autor:

Komu należą się dopłaty do odszkodowań? Skąd biorą się te pieniądze i o co tu chodzi? Wyjaśniamy! - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Rozmaitości Wielu z nas już niestety przywykło do tego, że w konfrontacji z wielkimi przedsiębiorstwami, do jakich należą towarzystwa ubezpieczeniowe, nie jesteśmy na równej pozycji. W przypadku rzeczowych szkód komunikacyjnych wielu godzi się na niskie świadczenia szczególnie łatwo, zważywszy choćby na to, że średni wiek samochodu w Polsce do 14 lat, a nie tak dawno był znacznie wyższy. Czas z tym skończyć! Sięgajmy po dopłaty do odszkodowań po wypadku, jeśli tylko nam przysługują.

Sami kształtujemy rynkowe realia. Bądźmy tego świadomi!

 

O sztuczkach, jakie stosują ubezpieczyciele sprawców w celu zaniżenia odszkodowania z OC, można mówić bardzo długo. Klasyczny przykład to oczywiście wzięte z powietrza koszty robocizny i części. Kreatywność ta nie ma jednak granic i obejmuje także np. ustalenie samego rozmiaru szkód. Powszechne jest ponadto zaniżanie wartości auta - zwłaszcza, jeśli da się stwierdzić tzw. “całkę” (szkodę całkowitą). Wówczas, co ciekawe, nagle okazuje się, że trzeba użyć wyłącznie oryginalnych części a naprawę powierzyć najdroższemu warsztatowi w okolicy...

Wszystko to znamy aż za dobrze, pozostaje więc jedno pytanie: czemu ubezpieczyciele zaniżają odszkodowanie po wypadku?

Odpowiedź jest prosta: bo mogą. Bo innego zachowania nie wymuszają na nich konsumenci, z których tylko pewna część decyduje się na walkę w sądzie. Suma summarum, takie działanie się opłaca, a konieczność ponoszenia opłat sądowych, płacenia prawnikom, rzeczoznawcom i biegłym, to pewne wliczone w to i akceptowalne koszty. Możemy to jednak zmienić i co ważne, nie sami. Rynek nie znosi bowiem próżni i wygenerował znakomite narzędzie.

 

Nie, nie ma nic za darmo. Dopłaty do odszkodowań po prostu nam się należą

 

Gdy ubezpieczyciel “skubnął” kogoś np. na 15 tys. zł i może łatwo to wykazać, nie trzeba mu dwa razy powtarzać, że warto iść z tym do sądu. Co jednak, jeśli brakująca kwota wyniesie 3, może 4 tys. i nie jesteśmy pewni, czy się uda? Rzeczoznawca czy koszty sądowe to nie jest mały wydatek. A ilu z nas nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie otrzymało pełnego pokrycia strat? Nie jesteśmy przecież fachowcami. Kupiliśmy gorsze części, na niektóre uszkodzenia machnęliśmy ręką, znaleźliśmy tani warsztat. Trudno, mamy stare auto, w które i tak nie warto inwestować. Nie zmienia to jednak faktu, że ponieśliśmy szkodę i w takich przypadkach należą nam się dopłaty do odszkodowań. Wypłacenie tych pieniędzy to nie będzie niczyja łaska.

 

Jak to działa? Kto może walczyć o dopłaty do odszkodowań OC?

 

Wszystko to jest możliwe dzięki temu, że prawo umożliwia sprzedawanie niektórych szkód. Osobowe - czyli np. koszty leczenia, utraconych zarobków, zwiększonych potrzeb - będą stanowić jedynie przedmiot roszczenia tego, komu zostały wyrządzone. Rzeczowe natomiast - a więc np. uszkodzony czy rozbity samochód, ale także zniszczone przedmioty, które znajdowały się wewnątrz - mogą być zbyte poprzez umowę cesji wierzytelności.

Istnieje kilka warunków. Szkoda taka musiała być rozliczana metodą kosztorysową i nie może ulec przedawnieniu - najczęściej okres ten wynosi trzy lata. Na dopłaty do odszkodowań po wypadku nie mogą liczyć także ci, którzy dali się namówić ubezpieczycielowi na podpisanie ugody.

 

Na czym zarabia nabywca szkody? Tu nie ma żadnych tajemnic

 

Naszą główną troską jest to, aby roszczenie sprzedać za godziwe pieniądze - odpowiadające rozmiarowi naszych niepokrytych szkód. Jego nabywca aby na tym zarobić, będzie musiał wywalczyć kwotę nieco wyższą. Czy to oznacza, że jesteśmy stratni? Gdybyśmy chcieli walczyć o dopłaty do odszkodowań OC sami, czekają nas koszty pomocy prawnej i nierzadko przewlekłe postępowanie sądowe. W zasadzie można więc stwierdzić, że płacimy za trud, którego sami unikamy. Należy też zwrócić uwagę, że to nabywca ponosi ryzyko - jeśli nie wygra z ubezpieczycielem, nas to nie interesuje. Nie będziemy też już stroną sporu i w sądzie możemy pojawić się co najwyżej w roli świadka.

Jak to działa w praktyce? Zgłaszamy się do podmiotu wyspecjalizowanego w takiej działalności - kontakt znajdziemy np. w serwisie ToTwojaKasa.pl Przekazujemy mu posiadają dokumentację związaną ze zdarzeniem. Fachowcy za darmo analizują ją i proponują cenę - pieniądze dostajemy w kilka dni sprawa dla nas jest zamknięta.

 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE