Tegorocznym zwycięzcą Eurowizji, która odbyła się w Turynie, została orkiestra Kalush z Ukrainy. Według zasad to właśnie w tym kraju w przyszłym roku powinien odbyć się konkurs. Gotowość do organizacji zadeklarował nawet prezydent Wołodymyr Zełenski. Jego zdaniem impreza mogłaby zostać zorganizowana w zniszczonych przez rosyjskie wojska Mariupolu. Wiadomo jednak, że plany te nie zostaną zrealizowane.
Europejska Unia Nadawców przyznała, że tradycją jest to, że zwycięzca Konkursu Piosenki Eurowizji organizuje imprezę w następnym roku, jednak pod warunkiem spełnienia pewnych kryteriów, w tym zapewnienia wykonalności imprezy i bezpieczeństwa wszystkich zainteresowanych, w tym publiczności.
Po zwycięstwie w Konkursie Piosenki Eurowizji (ESC) w maju, EBU badała możliwości organizacji przyszłorocznego konkursu z ukraińskim nadawcą publicznym UA:PBC, który wcześniej zorganizował imprezę w 2017 i 2005 roku. (...) Biorąc pod uwagę wojnę trwającą od rosyjskiej inwazji na tegoroczny zwycięski kraj, EBU poświęciła czas na przeprowadzenie pełnej oceny i studium wykonalności ze specjalistami zarówno z UA:PBC, jak i osób trzecich, w tym w kwestiach bezpieczeństwa i ochrony. Konkurs Piosenki Eurowizji to jedna z najbardziej złożonych produkcji telewizyjnych na świecie, w której tysiące osób pracuje i uczestniczy w wydarzeniu oraz 12 miesięcy czasu na przygotowania. Po obiektywnej analizie grupa referencyjna, zarząd ESC, z głębokim żalem stwierdziła, że w obecnych okolicznościach nie można zapewnić gwarancji bezpieczeństwa i gwarancji operacyjnych wymaganych od nadawcy do organizacji, organizacji i produkcji Konkursu Piosenki Eurowizji zgodnie z Regulaminem ESC.
EBU w dalszej części swojego oświadczenia przyznało, że czuje smutek i rozczarowanie, że przyszłoroczny konkurs nie może się odbyć na Ukrainie. Zgodnie z regulaminem i w celu zapewnienia ciągłości imprezy Europejskie Centrum Nadawców rozpocznie teraz rozmowy z Wielką Brytanią, ponieważ to wykonawca z tego kraju zajął w tegorocznym konkursie drugie miejsce.
Komentarze (0)