Kierujący BMW prawdopodobnie zahaczyło o samochód, którym podróżowała rodzina za Śląska - przyznała kilka dni temu prokuratura. Prokurator generalny minister Zbigniew Ziobro dodał później, że niemieckie auto jechało z szybkością co najmniej 253 kilometrów na godzinę. Przyznał również, że kierujący jest osobą, którą "stać na najlepszych adwokatów".
Wypadek na A1. Internaucie zabawili się w detektywów. Prokuratura potwierdza ich ustalenia
Te informacje zostały o wypadku, do którego doszło w sobotę 16 września, zostały podane dopiero w tym tygodniu. Tymczasem internauci oraz świadkowie mówili o tym już kilka godzin po tragedii. Do tej pory nie potwierdziło się, że kierujący to rodzina policjanta, który miał się pojawić na autostradzie tuż po tragedii.
Ustalenia śledczych nie potwierdziły doniesień dotyczących pokrewieństwa funkcjonariusza, który przybył na miejsce wypadku z kierowcą bmw
- poinformował Zbigniew Ziobro.
Trzeba zauważyć, że w tej sprawie wielu internautów zamieniło się w detektywów, którym udało się ustalić wiele niepodawanych przez śledczych szczegółów m.in. to, że BMW, które brało udział w wypadku, zostało poddane tuningowi. W sieci znały się również filmiki, na których widać, że prowadzący mrugał na kierowców, żeby zjechali mu z drogi. Inni wykonali obliczenia, z których wyszło im, że niemiecki wóz poruszał się z prędkością ok. 300 km/h.
Świadkowie tragedii: Kierowca drugiego samochodu nawet nie wyszedł do nas, by cokolwiek pomóc
Świadkowie, którzy zatrzymali się, aby pomóc rodzinie, mówili, że nie było szans, aby podejść do samochodu. - Kierowca drugiego samochodu nawet nie wyszedł do nas, by cokolwiek pomóc. Siedział jak szczur przy samochodzie, jakieś 200 metrów dalej - mówili.- Rodzina spłonęła żywcem… krzyczeli, wołali o pomoc - twierdzono po wypadku.
Inni przyznali, że samochodem podróżowało trzech mężczyzn. TVN24 dotarł do ratowników medycznych, którzy przyznali, że "trzy osoby siedziały w bmw, które brało udział w tragedii na autostradzie A1, a od jednej z nich wyraźnie było czuć woń alkoholu". Miał on przyznać, że wcześniej pił alkohol oraz że siedział obok kierowcy. Miał również powiedzieć, że pewnym momencie "inne auto zajechało im drogę". Potem było "kilka uderzeń". Twierdził, że pobiegł z gaśnicą w kierunku rozbitego pojazdu, ale nie udało mu się nikogo uratować.
Rodzina spłonęła w samochodzie. O wypadku na autostradzie mówi cała Polska
Do wypadku na autostradzie A1 doszło w sobotę 16 września na wysokości Sierosławia. Zginęło małżeństwo oraz ich pięcioletni syn. Rodzina wracała z wakacji nad morzem.Przed godziną 20 między węzłami Tuszyn - Piotrków Trybunalski Zachód samochód, którym podróżowali marki KIA, uderzył w barierki, a następnie się zapalił. Kiedy strażacy przybyli na miejsce zastali już rozwinięty pożar. Około 200 metrów dalej stał samochód marki BMW. Taki komunikat od początku podawała straż pożarna.
Pierwsze informacje, które pochodziły od łódzkiej policji, mówiły, że "kierujący pojazdem marki KIA z niewyjaśnionych przyczyn uderzył w bariery energochłonne, w wyniku czego pojazd zapalił się, a śmierć poniosły trzy osoby podróżujące nim".
Nie było słowa o drugim samochodzie, przez co pojawiło się wiele spekulacji na ten temat.
Więcej na ten temat przeczytacie w artykule: Rodzina spłonęła w samochodzie na A1. Te szczegóły budzą wątpliwości. "BMW prawdopodobnie zahaczyło o samochód"
Komentarze (0)