W piątek łódzka policja opublikowała wizerunek mężczyzny. Okazało się bowiem, że podejrzany zniknął, przez co śledczy nie mogli mu przedstawić zarzutów. Wydano za nim list gończy oraz Europejski Nakaz Aresztowania. Ponadto została wydana tzw. czerwona nota Interpolu.
Sebastian Majtczak wciąż nieuchwytny. Uciekł, korzystając z niemieckiego paszportu?
"Czerwone zawiadomienie" to wniosek kierowany do organów ścigania na całym świecie o zlokalizowanie i tymczasowe aresztowanie osoby oczekującej na ekstradycję. Dodajmy, że nie jest to międzynarodowy nakaz aresztowania.Do tej pory śledczym nie udało się namierzyć łodzianina, który urodził się w Bonn i posiada również niemieckie obywatelstwo. Kilka dni temu posłanka Nowej Lewicy Anna Maria Żukowska stwierdziła, że biznesem ma przebywać na Dominikanie, z którą Polska nie ma podpisanej umowy ekstradycyjnej.
Podobnie, jak to miało miejsce po wypadku, w którym życie straciła trzyosobowa rodzina, również teraz internauci przeprowadzają własne śledztwo, a swoimi ustaleniami dzielą się w sieci.
Czytaj również: Rodzina spłonęła na A1. Kierowca BMW zniknął! Jest wniosek o areszt i list gończy za Sebastianem Majtczakiem
Okazuje się, że śledczy wydali list gończy, który działa na terenie Europy. Majtczak miał mieć nieważny paszport, dlatego teoretycznie nie mógł wyjechać w inne rejony świata. Innego zdania są osoby, które zauważyły, że mężczyzna, który posiada podwójne obywatelstwo, mógł bez problemu wyjechać, korzystając z niemieckiego dokumentu.
Łukasz Zboralski, szef portalu brd24.pl ustalił, że uciekł on z Polski, tuż po tym, jak do sieci trafiło nagranie świadka wypadki na A1. Niedawno wyszło również na jaw, że krótko przed tragedią na A1 mężczyzna kupił w Berlinie spółkę. Wirtualna Polska dotarła do osób, które zawarły z nim transakcję. "Z ich relacji wynika, że jakiś czas temu wystawili na sprzedaż tzw. martwą spółkę - firmę zarejestrowaną w Berlinie, z której nie korzystali. Majtczak zgłosił się do nich z ogłoszenia, strony szybko dogadały szczegóły transakcji, do której doszło na początku września. Nowy właściciel zapłacił za niemiecką spółkę 3 tys. euro - informuje WP.
Transakcja miała zostać oficjalnie zarejestrowana 20 września, czyli już po wypadku, który miał spowodować Sebastian Majtczak. Firma miałaby zajmować się tym samym, czym łódzkie przedsiębiorstwo poszukiwanego, czyli handlem i produkcją kawy.
Policja nie informowała, że BMW było uczestnikiem wypadku. Biuro Spraw Wewnętrznych zbadało jego związki z funkcjonariuszami
Po wypadku wszyscy, którzy śledzili tragiczne informacje z A1, zastanawiali się, dlaczego policja nie podała, że w zdarzeniu udział brały dwa samochody. Mowa była tylko o pojeździe marki KIA. Nie było słowa o BMW. Teraz zastanawiają się, jak to możliwe, że pozwolono, aby mężczyzna, który kierował niemieckim autem, uciekł.Czytaj również: Rodzina spłonęła w samochodzie na A1. Te szczegóły budzą wątpliwości. "BMW prawdopodobnie zahaczyło o samochód"
Pojawiło się tak wiele spekulacji na ten temat, że policja musiał się niemal publicznie się tłumaczyć. - Pragniemy podkreślić, że wbrew fałszywym informacjom, które krążą w internecie, kierowcą BMW nie był funkcjonariusz policji, czy też syn funkcjonariusza jakichkolwiek służb. Nie był to również polityk, czy inna osoba zajmująca stanowisko publiczne - poinformowano w komunikacie.
Czytaj więcej: Policja dementuje plotki w sprawie wypadku na A1.Wydano oficjalne oświadczenie o kierowcy bmw
Komentarze (0)