Do był najtragiczniejszy wypadek w naszym regionie w ostatnim czasie. Kia, którą podróżowała trzyosobowa rodzina - rodzice i ich pięcioletni synek - uderzyła w bariery energochłonne, a następnie się zapaliła. Nie było szans, aby uratować podróżujących samochodem. Spłonęli.
Sebastian Majtczak poszukiwany jest listem gończym. Teraz jego tropem wyrusza Krzysztof Rutkowski i jego biuro detektywistyczne
Tragiczne zdarzenie miał miejsce na A1 16 września, jednak dopiero kilka dni temu śledczy przyznali, że to łodzianin Sebastian Majtczak, jest podejrzany o nieumyślnie spowodowanie wypadku. Zdaniem prokuratury mógł on zahaczyć swoim BMW o tył koreańskiego samochodu. W zeszłym tygodniu postanowiono przedstawić mu zarzuty. Okazało się, że jednak, że mężczyzna zniknął.Według nieoficjalnych informacji może on się znajdować za granicą Polski, w kraju, który nie mi podpisanej z nami umowy o ekstradycję. Dodajmy, że Majtczak ma posiadać podwójne obywatelstwo. Oprócz polskiego ma to być niemieckie (urodził się w Bonn).
Więcej o tym, gdzie jest poszukiwany, przeczytacie w artykule: Sebastian Majtczak nadal poszukiwany. Nieoficjalnie: zaszył się w tropikalnym raju!
Mężczyzna jest poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania oraz ma czerwoną notę Interpolu. Przypomnijmy, że nie jest to międzynarodowy nakaz aresztowania, a wniosek kierowany do organów ścigania na całym świecie o zlokalizowanie i tymczasowe aresztowanie osoby oczekującej na ekstradycję.
Krzysztof Rutkowski poinformował, że są sposoby, aby ściągnąć podejrzanego nawet z kraju, z którym Polska nie ma podpisanej takiej umowy. Jak dodał, osobiście zamierza włączyć się w poszukiwania. - Zrobię wszystko, aby dorwać tego człowieka - przyznał. - Mam pewne namiary, gdzie może przebywać, ale nie mogę teraz mówić o szczegółach - przyznał w rozmowie z nami. Jego zdaniem, mimo że mężczyzna może dysponować większą gotówką, nie ma możliwości, żeby się przed nim ukrył.
Do biura detektywistycznego wciąż mają docierać sygnały mówiące o tym, gdzie może przebywać poszukiwany łodzianin. Rutkowski przyznał również, że za namierzenie Majtczaka nie zamierza wziąć żadnych pieniędzy.
Ich bliscy zginęli na A1: To nie wypadek, ale zabójstwo
Tymczasem Polsat News poinformował, że rodzina ofiar śmiertelnego wypadku na autostradzie A1, domaga się, aby czyn kierowcy BMW został uznany za morderstwo, a nie nieumyślny wypadek. Taki wniosek miał już trafić do Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim, która wydała list gończy za Sebastianem Majtczakiem.
Dodajmy, że z ustaleń biegłego wynika, że samochód bmw, którym kierował, jechał z prędkością co najmniej 253 km/h.
Komentarze (0)