Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych „Solidarność” ogłosił, że 9 lutego o godzinie 10.00 rozpocznie się strajk generalny na terenie całego kraju.
Maszyny rolnicze będą blokować drogi. "Będziemy walczyć do skutku"
Rolnicy rozpoczną blokadę wszystkich przejść granicznych Polski z Ukrainą wraz z blokadami dróg i autostrad w poszczególnych województwach. Strajk będzie trwał – według zapowiedzi – 30 dni, czyli do 10 marca. Osoby podróżujące po kraju muszą się spodziewać utrudnień na około 150 drogach.
Nasza cierpliwość się wyczerpała. Stanowisko Brukseli z ostatniego dnia stycznia 2024 roku jest dla całej naszej społeczności rolniczej nie do przyjęcia. Dodatkowo, bierność władz Polski i deklaracje współpracy z Komisją Europejską oraz zapowiedzi respektowania wszystkich decyzji Komisji Europejskiej w sprawie importu płodów rolnych i artykułów spożywczych z Ukrainy nie pozostawia nam innego wyboru jak ogłosić strajk generalny
– informują członkowie NSZZRI "Solidarność".
Rolnicy dodają, że polski rząd, musi mieć jasny plan dla produkcji rolnej, opłacalności produkcji, odbudowy polskiego przetwórstwa i polskiego handlu. – O to będziemy walczyć aż do skutku. Polskie, rodzinne gospodarstwa rolne są podstawą bezpieczeństwa żywnościowego kraju – zapowiadają.
Rolnicy zaapelowali do wszystkich użytkowników ruchu, by ci wykazali się zrozumieniem. Aby ułatwić w tym czasie podróżowanie opublikowali mapę, na której zaznaczono drogi, na których stać będą rolnicze maszyny.
O co dokładnie chodzi polskim rolnikom? Czytaj w dalszej części tekstu, pod mapą.
Strajk rolników. O co dokładnie walczą? Wyjaśniamy
O tym, że polscy rolnicy strajkują, słyszał niemal każdy. Niewiele jednak osób wie, o co tak naprawdę chodzi w tej sprawie. Dodajmy, że Polska to kolejni kraj, w którym rolnicy się zbuntowali. Przeciwko czemu? Przeciwko przepisom, które wprowadza Unia Europejska. Chodzi o tak zwany Zielony Ład, który jest zbiorem inicjatyw, w których nadrzędnym celem jest osiągnięcie neutralności dla klimatu w Europie do 2050. Chodzi o wprowadzenie nowych przepisów dotyczących gospodarki o obiegu zamkniętym, renowacji budynków, różnorodności biologicznej, rolnictwa i innowacji.W związku z "Zielonym Ładem" rolnicy mają być m.in. zachęcani do adaptacji metod uprawy przyjaznych dla środowiska, minimalizujących emisję gazów cieplarnianych, a także wprowadzenie nowoczesnych technologii w rolnictwie, które pomogą w efektywniejszym gospodarowaniu zasobami naturalnymi.
Zdaniem polskich rolników zasady ujęte w tym zbiorze są dla nich szkodliwe. Podobnego zdania są Francuzi, Belgowie i Niemcy, którzy również strajkują. Kolejnym problemem jest plan importu produktów rolnych z Ukrainy, który nie zakłada żadnych ograniczeń.
– Nasz strajk nie dotyczy tylko rolników, ale całego społeczeństwa, do którego trafiają te produkty – wyjaśnia stanowisko polskich rolników Natalia Thiede-Krzewińska. – Chodzi przede wszystkim o to, jakie wymogi musi spełnić europejski rolnik. One są bardzo wysokie i my nie mówimy, że to źle, ale dlaczego rynek zalewany jest produktami z Ukrainy, nad którą nikt nie ma kontroli? – pyta w rozmowie z naszym portalem reprezentantka rolników. I przekonuje. – Dla przykładu, my możemy stosować środki ochrony roślin tylko ze ściśle określonej listy. To są bardzo restrykcyjne przepisy. Niektóre preparaty możemy używać tylko w poszczególne dni tygodnia.
– Natomiast nie mamy kontroli nad tym, co do trafia do nas z Ukrainy. W tym temacie nie ma żadnych zasad. Dlatego też trafiają do nas produkty zagrzybione, z przekroczonymi normami, jeżeli chodzi o zawartość szkodliwych substancji i zawilgocone – podsumowuje Natalia Thiede-Krzewińska.
Rolniczka przypomina, że wiele młynów odmawia przyjęcia pszenicy z Ukrainy. Jednak są takie, które ją biorą, ponieważ jest tańsza.
Później chleb z takiej mąki ląduje w naszej piekarni, a my nieświadomie go zjadamy. Jedzenie takich produktów będzie miała swoje konsekwencje zdrowotne i nikt o tym nie mówi. Jako producent żywności nie godzę się na takie standardy – podkreśla.
Polski rolnik nie ma czasu na biurokrację, której wymaga od niego Unia
Poza tym rolnikom nie podoba się m.in. fakt, że Unia nakazuje im, by 4 procent ich pola stało ugorem (w przyszłości ma być to 6 procent), co oznacza, że część ich ziemi, na określony czas, musi być wyłączona z rolniczego użytkowania. – To tak, jakby Unia zabroniła nam gospodarowania w części naszej kuchni – porównuje pani Natalia. –Dodatkowo wprowadziła zakaz orania pól zimą.– Unia Europejska stała się wyznacznikiem tego, co nam wolno, a czego nie. Zabronili nam wjeżdżać starszymi samochodami do centrum miast, palić w kominkach, za chwilę wejdzie zakaz używania pieców gazowych – przekonują rolnicy.
Od rolników wymaga się rozbudowanej biurokracji, co również im się nie podoba.
– Musimy dokumentować, chociażby fakt wywożenia gnojownika. Wiele rzeczy mamy robić, jak w zegarku. Tylko w dzisiejszych czasach trudno jest wszystko zaplanować, my czasami też korzystamy z tzw. okna pogodowego – wylicza Natalia Thiede-Krzewińska. – Ja wiem, że podczas strajków ludzie widzą nasze maszyny rolnicze i mówią, że wciąż narzekamy, a dostajemy dopłaty i stać na te nowoczesne ciągniki. Niewiele osób wie, że polskie dopłaty są najniższe w Unii, a ciągniki kupujmy, bo mimo wszystko chcemy się rozwijać. Te maszyny większość z nas kupiła na kredyt, który będzie spłacać przez wiele, wiele lat – dodaje.
Politycy będą rozmawiać do skutku. Uda się zatrzymać protest?
Czesław Siekierski, minister rolnictwa przyznaje, że wymagania Zielonego Ładu są dużym obciążeniem dla polskiego rolnictwa.
Unijna polityka rolna i zbyt szerokie otwarcie na produkty rolne z Ukrainy skłoniły rolników do eskalacji protestów. Dziś rolnicy, nie tylko polscy, lecz także innych krajów członkowskich, oczekują uproszczenia Wspólnej Polityki Rolnej – stwierdził minister.
Siekierski podkreślił, że będzie zabiegać o zmianę tych elementów Zielonego Ładu, które są nieracjonalne z punktu widzenia naszego sektora rolniczego. Zapowiedział również, że projekt rozporządzenia KE przedłużającego autonomiczne środki handlowe w imporcie z Ukrainy o kolejny rok, będzie szczegółowo analizowany pod kątem uwzględnienia w nim postulatów Polski.
Ze wstępnej analizy wynika, że propozycje KE generalnie idą we właściwym kierunku, jednak nasze postulaty uwzględniają tylko częściowo. W dyskusjach na forum UE będziemy w dalszym ciągu podtrzymywać nasze postulaty – zaznaczył minister Siekierski.
Poseł Piotr Głowski (PO), członek sejmowej komisji rolnictwa, przyznał w rozmowie z naszym portalem, że wierzy, iż uda się dojść do porozumienia z rolnikami i do protestów nie dojdzie. – W takich sytuacjach rozmowy trwają do ostatniej chwili – dodał.
Jego zdaniem dziś jesteśmy w miejscu, w którym jesteśmy, ponieważ wcześniejsze władze nie zadbały odpowiednio o rolników. – Nikt ich nie zabezpieczył, a my zostaliśmy z tym problemem, który próbujemy w jak najlepszy sposób rozwiązać. Wierzę, że się uda, ponieważ pan minister rozumie obawy rolników i ich postulaty – mówi nam poseł Głowski. Jak dodaje, sprawa wymaga czasu, jednak problem, który dotyczy nie tylko polskich rolników, zostanie rozwiązany.
Komentarze (0)