To był poniedziałkowy poranek, około 4.30, gdy pani Iza przed wyjściem do pracy, postanowiła wyprowadzić na spacer swojego czworonoga. Założyła szybko kurtkę i wyszła z małą suczką „Lusi”. Minęła zaledwie chwila, gdy po otworzeniu drzwi klatki w bloku, dosłownie znikąd pojawiły się dwa ogromne psy. Jak relacjonuje bełchatowianka, były to prawdopodobnie owczarki niemieckie, które momentalnie rzuciły się na małego yorka.
- To była dosłownie chwila, a wszystko działo się błyskawicznie – opowiada pani Izabela. – Mój piesek nie miał żadnych szans w starciu z dwoma owczarkami. One rzuciły się od razu na moją sunię. Odniosłam wrażenie, jakby czegoś broniły, jakby były wygłodniałe, ale po zagryzieniu mojego psa, tylko na mnie spojrzały, gdy tupałam, jeszcze dwa razy okrążyły mojego pieska i odeszły. To był już koniec – dodaje.
Roztrzęsiona kobieta zaniosła pogryzionego yorka do domu. Jak mówi, suczka żyła jeszcze przez 10 minut. Kobieta pokazała opis lekarza weterynarii, który stwierdził zgon psa. W opisie można przeczytać, że skóra yorka „nosi ślady licznych ran kąsanych zadanych przez dużego psa”. Weterynarz stwierdził też, że „rany są głębokie i rozległe co doprowadziło do uszkodzenia narządów wewnętrznych, krwotoku wewnętrznego i nagłej śmierci”.
Pani Iza przyznaje, że zaraz po całej sytuacji, która miała miejsce na ulicy Paderewskiego na osiedlu Przytorze, zadzwoniła straż miejską. Później złożyła również pisemne zawiadomienie.
Jakub Król, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Bełchatowie potwierdza, że patrol po otrzymaniu zgłoszenia natychmiast udał się na miejsce w poszukiwaniu zwierząt. Niestety psów nie udało się odnaleźć.
- Przez cały dzień monitorowaliśmy sytuację i szukaliśmy tych psów w obrębie Przytorza, ulicy Goetla oraz osiedla Binków – mówi Jakub Król. – Mieliśmy informacje od mieszkańców, że psy podobne do tych, które wskazała właścicielka zagryzionego czworonoga, mogły się poruszać w tych rejonach – dodaje.
Jak dodaje, straż miejska otrzymała informację od bełchatowskiego schroniska dla zwierząt, że psy podobne do tych opisywanych przez poszkodowaną właścicielkę zostały schwytane.
- Trwają obecnie procedury i czekamy na informacje ze schroniska. Na pewno te psy zostaną okazane właścicielce zagryzionego czworonoga. Jeśli się potwierdzi, że to te same, to spróbujemy ustalić właściciela – mówi Jakub Król.
Strażnicy prowadzą w tej sprawie postępowanie z kodeksu wykroczeń.
Komentarze (0)