Było grubo po 23-ej, gdy kierujący osobową hondą na mostku w miejscowości Wdowin (gm. Drużbice) stracił panowanie nad samochodem i z dużym impetem wjechał w ścianę domu.
- Wyszedł z niego mężczyzna, który opiekuje się domostwem. Kierujący wysiadł z hondy o własnych siłach i powiedział, że "idzie po pomoc". Lokator powiadomił właściciela domu o całej sytuacji, ten z kolei zadzwonił na policję - mówi Piotr Rokita z KPP w Bełchatowie.
Gdy na miejsce przyjechała policja i zaczęła prowadzić czynności wyjaśniające okoliczności zdarzenia, do mundurowych podeszły trzy osoby: kobieta i dwóch mężczyzn (jak się okazało byli to bracia).
- Jeden z mężczyzn powiedział, że samochód należy do niego, ale od razu zaznaczył, że tego wieczoru samochód użytkowany był przez brata. Wskazany brat z kolei powiedział, że za kierownicą hondy nie siedział on tylko jego żona i wskazał na towarzyszącą mu kobietę. Ta jednak zaprzeczyła tłumacząc, że: "już więcej nie będzie go kryć". W tej sytuacji 35-latek przyznał, że to on kierował hondą i że rozbił samochód na ścianie domu - wyjaśnia Rokita.
35-letni mieszkaniec gminy Drużbice przyznał się, że wracał z dożynek. Jak się okazało chwilę później, mężczyzna nie pierwszy raz prowadził samochód na podwójnym gazie. Po weryfikacji w policyjnej bazie danych okazało się, że od 2012 roku ma czynny sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych - wygasa on dopiero w 2019 roku. Mało tego, prowadzona przez niego honda nie miała ważnych badań technicznych.
35-latek trafił do policyjnej izby wytrzeźwień, poza ogólnymi stłuczeniami ciała nie doznał większych obrażeń.