Uruchomieniu towarzyszyły niemałe emocje, bo toaleta choć gotowa była, to jej działalność musiał poprzedzić szereg dyskusji i legislacyjnych spraw. Ustalenie opłaty, regulaminu, wyznaczenie tego, który o ten przybytek będzie dbać. Nad zagadnieniami pochylili się miejscy radni i uradzili, by za skorzystanie z szaletu płacić 1 zł, a ładem i porządkiem w tym miejscu ma się zajmować PGM. Przyjrzeliśmy się jak po pierwszym miesiącu działalności szalet się sprawdza.
Pieniądze za korzystanie z toalety, wrzucane są do specjalnego automatu na drzwiach. Zliczone monety dość łatwo można więc przeliczyć na ilość jej użytkowników, choć oczywiście nie jest tajemnicą, że zdarzają się przypadki, kiedy za 1-złotową opłatą do toalety pcha się cała grupka znajomych. No cóż... z tym faktem dyskutować nie będziemy. Co innego liczby, te mówią same za siebie i tak: pierwszy miesiąc to dokładnie 1 230 zł 82 gr zysku. Oczywiście zastanawiać może ta groszowa końcówka. Wyjaśnienie można znaleźć w poprzednim artykule Szalet miejski przyjmie wszystko, ale reszty nie wyda. Być może jakiś desperat sądził, że automat „daruje” mu brak 18 gr i otworzy swoje drzwi ze niepełną złotówkę. Nie dowiemy się skąd rzeczone grosze w automacie się znalazły, można jedynie gdybać. Wiemy za to ile kosztuje utrzymanie porządku w szalecie na pl. Narutowicza. Miejska spółka PGM za półroczną obsługę skasuje 9 tysięcy złotych netto, co miesięcznie daje kwotę 1 500 zł. Toaleta w pierwszym miesiącu działalności zarobiła co prawda mniej niż kosztuje jej utrzymanie.... Ale, przyznacie nie wszystko musi się bilansować i zgadzać z słupkach, są przecież sprawy wagi najpilniejszej....