Wczoraj do naszej redakcji trafiły wiadomości od czytelników, którzy przesyłali nam zdjęcia i nagrania z bełchatowskich marketów. To, co na nich widać przypomina wizję znaną z postapokaliptycznych produkcji kinowych. Półki są puste, znika suchy prowiant – makarony, konserwy, brakuje też mięsa i produktów higienicznych.
Zwykła plotka wystarczyła więc, by mieszkańcy - nie tylko Bełchatowa - rozpoczęli szturm na supermarkety, zaopatrując się w ogromne ilości produktów z długim terminem ważności oraz środków czystości. Na nadesłanych zdjęciach widać, że półki w sklepach świecą pustkami.
Panika zdaniem władz państwowych bezpodstawna. Od samego rana w ogólnopolskich mediach słyszymy rządowe zapewnienia, że o zamknięciu placówek handlowych nie ma mowy. Uspokajają też producenci żywności, którzy gwarantują, że jeśli zajdzie taka konieczność, są w stanie zwiększyć produkcję – jedzenia i chemii w sklepach nie powinno więc zabraknąć.
- Stanowczo dementuję pojawiające się fakenewsy. Wszystkie sklepy działają i będą działać normalnie! Nie ma mowy o zamykaniu żadnych placówek handlowych! - napisała na Twitterze Minister Rozwoju Jadwiga Emilewicz.
Czy taka informacja uspokoiła mieszkańców? Sprawdziliśmy, jak dziś wyglądały półki bełchatowskich marketów. Trzeba przyznać, że sytuacja zdaje się być opanowana. W sklepach nie brakuje żywności czy suchego prowiantu. Bez większych problemów kupimy makaron, ryż czy konserwy. Nieco gorzej wyglądają alejki z środkami czystości. W niektórych sklepach brakowało m.in. mydła w płynie. Szybko znikał również papier toaletowy. Tuż przed południem parkingi przed sklepami były zapełnione samochodami. Wygląda jednak na to, że zapewnienia rządzących nie do końca uspokoiły nastroje obywateli.