Podopieczni Patryka Rachwała nie byli faworytem spotkania w Sieradzu, do którego przystępowali po sześciu meczach bez zwycięstwa, w których wywalczyli zaledwie trzy oczka, co poskutkowało spadkiem na jedenaste miejsce w tabeli grupy pierwszej trzecioligowych zmagań. Strata do czwartej w stawce Warty przed sobotnim meczem wynosiła jednak zaledwie sześć punktów, więc trudno było mówić o wielkiej przepaści, jaka miałaby dzielić obie ekipy.
Co więcej, „Brunatni” w rundzie jesiennej pokonali 1:0 sieradzan przy Sportowej 3 po bramce Patryka Pytlewskiego, co pokazuje, że był to rywal w zasięgu piłkarzy z naszego miasta. Czy tak też było w rewanżowym starciu, do którego doszło dnia 10 maja?
Sobotni pojedynek nie rozpoczął się po myśli bełchatowian, którzy przegrywali 0:1 już w 18. minucie po niefortunnym golu samobójczym. Jeszcze przed przerwą GKS stracił drugą bramkę. W 44. minucie rzut karny wykorzystał Damian Ślesicki, który był wcześniej faulowany w szesnastce.
W drugiej połowie długo nic nie chciało wpaść do sieci, aż do 77. minuty, kiedy to Michał Karlikowski podwyższy prowadzenie drużyny gospodarza soczystym uderzeniem pod poprzeczkę. Na wyniku 0:3, z perspektywy zespołu z naszego miasta, mogło się jednak nie skończyć, bo w ostatnich minutach sieradzanie mieli jeszcze rzut karny, który obronił Jakub Tomkiel.
Marne to jednak pocieszenie dla samego golkipera, jak i całego zespołu, który i tak wraca ze sporym bagażem bramek straconych i zerowym dorobkiem po stronie zysków. Seria meczów bez wygranej liczy już siedem potyczek, w tym cztery porażki i taką samą liczbą pojedynków bez zdobytego gola.
Warta Sieradz – PGE GiEK GKS Bełchatów 3:0 (2:0)
1-0: Gol samobójczy (18')
2-0: Ślesicki (44' – karny)
3-0: Michał Karlikowski (77')
W 30. serii gier drużyna PGE GiEK GKS-u Bełchatów podejmie na własnym stadionie ekipę Pelikana Łowicz. Spotkanie to zaplanowano na godzinę 17:00 w sobotę 17 maja.
Komentarze (0)