Adrian wśród bliskich i znajomych zawsze był znany jako uśmiechnięty i pełny pasji młody człowiek. Urodził się w Radomsku, ale całe swoje życie spędził w Bełchatowie, gdzie chodził do szkoły, a także pracował i rozwijał swoje zamiłowania.
- Już jako nastolatek po lekcjach dorabiałem w restauracji na weselach, a po zakończeniu szkoły dostałem tam etat. Lubiłem tę pracę, lubiłem kontakt z ludźmi i organizowanie imprez. To była praca, która dawała mi energię. W „Mikrusie” naszej małej siłowni w piwnicy szkoły znalazłem swoje miejsce. Nie miałem pieniędzy na karnet. Trener spojrzał mi w oczy i powiedział: „Wolę, żebyś ćwiczył z nami, niż pił piwo pod sklepem” – wspomina Adrian.
Jak dodaje, te słowa trenera zmieniły go na zawsze. Po latach zaczął współprowadzić tę siłownię i odwdzięczał się innym, tym samym co dostał przed laty.
- Karnety kosztowały 30 zł, nawet gdy czynsz rósł, nie podniosłem ceny. Bo chciałem, żeby ktoś taki jak ja miał szansę. Pomaganie było dla mnie naturalne – mówi Adrian.
Dramatyczne zakończenie spotkania
Niestety, wystarczyła chwila, że młody bełchatowianin z osoby niosącej pomoc sam zaczął potrzebować wsparcia innych. Wszystko zmienił wypadek, do którego doszło w 2024 roku. Wówczas Adrian wracał ze spotkania ze swoją dziewczyną Karoliną.
- To był zwyczajny gest, zobaczyć się, uśmiechnąć, wymienić kilka słów. Nie wiedziałem, że to będzie ostatni raz, kiedy widziała mnie chodzącego. Kolejnego dnia mój świat się zatrzymał. 15 listopada miałem poważny wypadek. Kiedy się obudziłem, moje życie było już zupełnie inne. Paraliż od pasa w dół, długie leczenie, rehabilitacje, niepewność jutra – relacjonuje Adrian.
W ciężkich chwilach zawsze mógł liczyć na wsparcie rodziców, rodzeństwa, przyjaciół i dziewczyny, która, jak sam zaznacza, została z nim mimo to, że wówczas znali się krótko.
- Z dnia na dzień straciłem możliwość robienia wszystkiego, co kochałem - pracy w gastronomii, jazdy tirem, ćwiczeń, majsterkowania. Ale nie straciłem najważniejszego - wiary i chęci do życia. Kiedy odwiedził mnie trener z siłowni i zapytał, co planuję dalej, odpowiedziałem krótko: „Dalej planuję żyć” – mówi Adrian.
Trwa zbiórka dla młodego bełchatowianina
Teraz pojawiła się nadzieja na to, żeby Adrian ponownie stanął na nogi. W tym celu potrzebna jest jednak niezwykle kosztowna kuracja za granicą. W związku z tym na portalu zrzutka.pl założono zbiórkę środków na leczenie dla bełchatowianina.
- Byłem u Profesora we Wrocławiu, jednego z najlepszych specjalistów od rdzenia kręgowego. Powiedział, że nie może już nic zrobić z moim rdzeniem kręgowym, ale zasugerował innowacyjną terapię w Szwajcarii - wszczepienie specjalnych stymulatorów, które łączą sygnały między mózgiem a uszkodzonym odcinkiem rdzenia. Dzięki tej metodzie pacjenci z porażeniem mogą ponownie poruszać nogami – mówi Adrian.
Obecnie młody bełchatowianin mógłby również korzystać z rehabilitacji w Aksonie we Wrocławiu, niestety również ta terapia jest droga i kosztuje 20 tys. zł za miesiąc. Młody chłopak nie ma jednak takich pieniędzy.
- Moim celem jest Szwajcaria - to tam mam szansę odzyskać sprawność i stanąć na nogi. Ale koszt tego zabiegu i rehabilitacji przekracza możliwości moje i mojej rodziny. Dlatego proszę - pomóżcie mi zawalczyć o drugą szansę. Nie proszę o litość. Proszę o wsparcie, o szansę na powrót do życia, do samodzielności, do ruchu, do marzeń – apeluje Adrian.
Koszt wyjazdu i leczenia w Szwajcarii wynosi około 750 tys. zł. Obecnie na koncie zrzutki jest już blisko 29 tys. zł, a akcja kończy się za 77 dni. Link do zbiórki znajduje się poniżej.
Komentarze (0)