Plany stopniowego wygaszania bełchatowskiej elektrowni, oprócz likwidacji miejsc pracy, przysparzają miastu jeszcze jednego kłopotu. Już za kilka lat pod wielkim znakiem zapytania stanie kwestia ogrzewania tysięcy mieszkań w Bełchatowie. Przypomnijmy, że ciepło do Bełchatowa od kilkudziesięciu lat dostarczane jest z elektrowni za pomocą kilkunastokilometrowej sieci ciepłowniczej, która biegnie wzdłuż drogi na kopalnię i elektrownię. To właśnie za jej pomocą przysyłana jest gorąca woda pozyskiwana z trzech bloków energetycznych w elektrowni. Trafia ona do przepompowni Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Bełchatowie i rozbudowaną magistralą nitek sieci ciepłowniczych ogrzewa domy i bloki na terenie Bełchatowa.
Tak było przez ostatnie kilka dekad. O dostawy ciepła nie trzeba było się martwić, dopóki energetycy wytwarzali prąd, a koparki kopały węgiel w bełchatowskich odkrywkach. Według oficjalnych planów wygaszenie elektrowni ma rozpocząć się już w 2030 roku. Taką datę jasno wskazuje Terytorialny Plan Sprawiedliwej Transformacji Województwa Łódzkiego. Pod koniec listopada ub. roku zarząd województwa łódzkiego podjął uchwałę, która potwierdza plan zmniejszenia produkcji prądu i drastyczny spadek wydobycia. W 2030 roku wytwarzanie energii elektrycznej w Elektrowni Bełchatów ma spaść z 27,4 TWh w 2020 r. do 6,9 TWh w 2030 r. czyli o blisko 75 proc. Szokujący będzie też spadek wydobycia węgla. W ubiegłym roku było ono na poziomie ponad 40 mln ton. Za siedem lat górnicy mają rocznie wydobywać już tylko nieco... ponad 8 mln ton.
W takiej sytuacji nie powinno więc dziwić, że coraz częściej pojawiają się pytania o to, w jaki sposób PEC ogrzeje miasto za kilka lat. Niewykluczone, że trzeba będzie postawić elektrociepłownię, która będzie produkowała ciepło. O problemie, z którym trzeba będzie się zmierzyć już za kilka lat, dyskutowano podczas ostatniej sesji rady miasta.
Wyjścia z trudnej sytuacji poszukuje specjalnie powołany zespół ds. zabezpieczenia dostaw ciepła dla miasta Bełchatowa, o którego pracach poinformowała prezydent Mariola Czechowska. Zdradziła również, że wypracowana koncepcja ma ujrzeć światło dzienne na przełomie sierpnia i września.
- Potrzeba ciepłowni miejskiej, ale chciałabym uspokoić mieszkańców, że prace zespołu trwają. Jesteśmy po spotkaniu z prezesem PGE Energia Ciepła. Myślę, że w perspektywie najbliższych miesięcy zostanie przedstawiona wizja i dokładny zarys tego, w jaki sposób będziemy ogrzewać miasto w sytuacji, gdy nie będziemy mogli kupować ciepła z elektrowni – powiedziała Mariola Czechowska.
Jak podkreśliła, dyskutowane są paliwa, z jakich będzie można korzystać do produkcji ciepła, które muszą być zgodne z wytycznymi UE. Jednak największym problemem może być znalezienie ogromnych pieniędzy potrzebnych do zrealizowania inwestycji.
- Musimy też znaleźć źródła finansowania i to jest najtrudniejsza część pracy, bo trudno byłoby przedstawić propozycje i projekty, nie mówiąc nic o tym skąd weźmiemy pieniądze na sfinansowanie tego typu obiektów, a wiadomo, że są to obiekty bardzo kosztowne – powiedziała Mariola Czechowska.
Warto przypomnieć, że jeszcze do niedawna planowano, aby w przyszłości część ciepła zapewnić z Instalacji Termicznego Przetwarzania Odpadów, którą w Rogowcu chciała postawić PGE. Inwestycja miała kosztować ok. 700 mln zł i rocznie przetwarzać ok. 180 tys. odpadów. W ubiegłym roku okazało się, że PGE Energia Ciepła wstrzymała się z pomysłem budowy spalarni. Jak wówczas poinformowano, trwają prace nad aktualizacją koncepcji zapewnienia ciepła dla mieszkańców Bełchatowa, tak aby „cały system był efektywny, a cena na akceptowalnym poziomie”.
Przez ostatnie lata ciepło w Bełchatowie było jednym z najtańszych nie tylko w regionie, ale i w całym kraju. Mieszkańcy mają obawy, że po zakończeniu dostaw z elektrowni, rachunki poszybują mocno w górę. Czy władze miasta znajdą rozwiązanie, które zadowoli bełchatowian? Pomysły poznamy już jesienią.
Komentarze (0)