To był dokładnie 21 maja 2016 roku. Piotr Głowacki z Bełchatowa wsiadł na zapakowany do granic możliwości swój żółto-zielony skuter nazywany pieszczotliwie „Papakiem” i ruszył w podróż życia przez Azję. Początkowo za cel obrał sobie Władywostok. Na niewielkim skuterze, który porusza się na drodze z prędkością 50 km/h, chciał pokonać około 30 tysięcy kilometrów, pokonując Azję w obydwie strony. W ciągu 200 dni zwiedził Ukrainę, Rosję, Iran, Afganistan, Tadżykistan czy Mongolię i w końcu dotarł do celu podróży, bijąc tym samym rekord Guinessa w długości podróży na skuterze. Wówczas postanowił, że pojedzie dalej na wschód w kierunku Kanady, aby spróbować na skuterze okrążyć kulę ziemską.
W okolicach Calgary jego niezwykłą podróż przerwał wypadek. Na autostradzie z impetem wjechało w niego auto osobowe. Ze skutera zostały tylko szczątki. Rannego bełchatowianina zabrał helikopter medyczny. Ostatecznie miała wiele szczęścia, bo skończyło się „tylko” na otwartym złamaniu nogi i potłuczeniach. Mogło być o wiele gorzej.
Historia i przygody Piotra Głowackiego nadają się na dobrą książkę przygodowo-podróżniczą. Póki co, po blisko pięciu latach od jego niezwykłej podróży powstał film dokumentalny, w którym wykorzystano filmiki nagrywane przez bełchatowianina podczas wyprawy. Dokument pt. „Ciężar marzeń” zrealizował Tobiasz Kukieła z portalu Jednoślad.pl. Można go obejrzeć pod tym LINKIEM.
W poruszającym filmie bełchatowianin opowiada o trudach podróży, poznanych ludziach, ale też o tym, że warto realizować marzenia. W dokumencie można zobaczyć też fragmenty ujęć nakręconych przez podróżnika np. podczas dramatycznej jazdy przez góry Pamir, gdzie skuter odmówił mu posłuszeństwa i musiał go pchać przez dziesiątki kilometrów. Głowacki podczas filmu sam wspomina o niezwykłej relacji i sentymencie do niewielkiego skutera.
- Papak jest moim bratem, druhem i przyjecielem w podróży. Nie wiem jak to powiedzieć, chociaż to rzecz martwa, mówimy „my”, bo jedziemy we dwójkę. To jest trochę jak koń pociągowy, bez niego nie pojadę dalej, choć czasami muszę go pchać – opowiada Piotr Głowacki.
Bełchatowianin podkreśla, że podróżowanie to wolność, ale też i niezwykłe historie i relacje z poznanymi ludźmi. W Afganistanie pomogła mu Polka – Ola. Z kolei w Iranie, gdy miał awarię skutera, doświadczył niezwykłej gościnności ze strony Persów. W Rosji pomagali mu członkowie miejscowych klubów motocyklowych, a gdy spadł śnieg, to mechanicy z Buriacji doprawili… narty do skutera.
- Podróże kształcą (…) ważne jest, aby marzyć, zwiedzać i poznawać ludzi w każdej krainie, w której się jest. Nieważne jest zdjęcie przy wieży Eiffla czy piramidzie, ważne jest aby podróżować i poznawać ludzi. Z tego się tworzą marzenia – mówi Piotr Głowacki.
Bełchatowianin nie ukrywa, że ponownie chce wyruszyć na podróżniczy szlak i dokończyć przerwaną wyprawę dookoła świata. Być może w przyszłym roku. Zbiera na ten cel pieniądze, pracując zagranicą. Jak mówi, „Papakowi” dał drugie życie. Kupił drugi skuter, ale ze szczątków poprzednika posklejał obudowę w charakterystycznych żóło-zielonym kolorze. Jak sam przyznaje, ma ona symboliczne znaczenie.
- Jest na niej wiele podpisów osób z wielu krajów, które spotkałem podczas podróży i które mi pomogły – powiedział Piotr Głowacki.
Komentarze (0)