Wszystko zaczęło się od tego, że na numer stacjonarny do małżeństwa w jednej z miejscowości w powiecie bełchatowskim zadzwoniła kobieta, która przedstawiła się jako pracownik poczty. Twierdziła, że ma listy polecone, ale listonosz nie wie dokładnie pod jaki adres ma dostarczyć korespondencję.
- W takiej sytuacji pokrzywdzeni podali tej osobie swoje dane. Po kilku minutach na ten sam numer telefonu zadzwonił mężczyzna podający się za policjanta. Poinformował on, że poprzedni telefon i rozmowa z osobą podającą się za pracownika poczty polskiej była rozmową z oszustami, których policja chce namierzyć – informuje Iwona Kaszewska, rzeczniczka bełchatowskiej policji.
Jak dodaje, dla uwiarygodnienia się podał on swoje rzekome imię i nazwisko oraz jednostkę policji, w której pełni służbę. Twierdził również, że mogą zweryfikować jego dane dzwoniąc na numer 997 lub 112. Od tego czasu pokrzywdzeni cały czas postępowali zgodnie z instrukcją oszusta, byli z nim w ciągłym kontakcie telefonicznym.
- Mężczyzna twierdził, że rozpracowuje grupę przestępców i w tym celu powinni przekazać policji jako depozyt swoje oszczędności – relacjonuje Iwona Kaszewska.
Zmanipulowani przez oszusta małżonkowie udostępnili mu dane niezbędne do zalogowania na koncie bankowym, a także do autoryzacji przelewów. Z konta bankowego zniknęło ponad 150 tys. zł.
- Oszust tak prowadził rozmowę, że po wyczyszczeniu konta pokrzywdzonych nakłonił ich również do zaciągnięcia kredytu w placówce banku na 100 tys. zł – informuje policja.
Ostatecznie pieniądze te również trafiły na konto oszustów. Pokrzywdzeni cały czas byli kontrolowani przez sprawców podczas kilkugodzinnej rozmowy telefonicznej. Dopiero w trakcie wizyty w bełchatowskiej komendzie prawdziwi policjanci uświadomili pokrzywdzonym, że padli ofiarą oszustów.
Komentarze (0)