reklama

KULTURA DOSTĘPNA W KINIE HELIOS. Tylko polskie seanse o godzinie 13:00 i 18:00 za 10 złotych.

Opublikowano:
Autor:

KULTURA DOSTĘPNA W KINIE HELIOS. Tylko polskie seanse o godzinie 13:00 i 18:00 za 10 złotych.  - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia

Andrzej Jakimowski wymyka się łatwym kategoryzacjom. Przez lata przypisaliśmy tego reżysera do filmowej niszy piewcy małych ojczyzn, wytrwałego poszukiwacza urody życia w rzeczywistości stawiającej opór wszelkim pięknościom, czarom, urokom. W „Zmruż oczy” czy w „Sztuczkach” osiągnął spektakularny sukces artystyczny, opowiadając bez mała szeptem, głosem ściszonym, a przez to tak bardzo donośnym. W przepięknym plastycznie „Imagine” pokazał świat niewidomych który mieni się zmysłami, urodą zewnętrzną i wewnętrzną. „Pewnego razu w listopadzie” w filmografii tego świetnego reżysera stanowi przełom. Jestem pewien, że ten nie do końca dostrzeżony tytuł, po latach stanie się punktem odniesienia dla wielu przyszłych tytułów opowiadających o skomplikowanej rzeczywistości we współczesnej, podzielonej Polsce. Pamiętajmy wtedy, że Jakimowski był pierwszy.

W „Pewnego razu w listopadzie” najważniejsza jest analiza społeczna. Andrzej Jakimowski z tłumu niewidzialnych – bezdomnych, wykluczonych, chorych – wybiera dwie twarze. Tułają się nie na własne życzenie. To państwo bezprawnie pozbawiło ich dachu nad głową. Kobieta (Agata Kulesza gra w tym filmie tak jakby była naturszczykiem, występowała w filmie dokumentalnym, co jest zarazem lekcją pokory jak i wielkim osiągnięciem aktorskim) błąka się od mety do mety, a ponieważ nie jest sama, drepcze za nią psi przybłęda, pies Koleś, nigdzie właściwie nie jest mile widziana. Jest jeszcze syn kobiety grany przez aktora-amatora, Grzegorza Palkowskiego (młodszego brata popularnego reżysera). Ta dwójka rozbitków staje się punktem odniesienia do sytuacji w Polsce. Jakimowski, wzorem przede wszystkim Kena Loacha, diagnozuje niesprawiedliwość społeczną w kraju, w którym walka z tego rodzaju uchybieniami od dekad na piśmie i hasłach wyborczych stanowi priorytet rządzących. Niewiele to jednak zmienia.

Reżyser fotografując zmęczoną, szarą Warszawę, nie jest ani agresywny, ani wściekły. Jest po prostu smutny. Z „Pewnego razu w listopadzie” wyziera bowiem wielki smutek. Rozżalenie artysty, którego broni zwykłego człowieka.

Czesław Miłosz pisał w swoim słynnym wierszu: „Który skrzywdziłeś człowieka prostego / Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając, / Gromadę błaznów koło siebie mając / Na pomieszanie dobrego i złego, (…) / Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta / Możesz go zabić - narodzi się nowy. /Spisane będą czyny i rozmowy”.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE