Górnicy i energetycy z Bełchatowa szykują się do kolejnego protestu w stolicy. Ostatnią wizytę złożyli w lipcu, domagając się weryfikacji Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku. Podczas niedawnej pikiety padło hasło: „Bez Złoczewa region Bełchatowa umrze”. To brzmi jak wyrok dla regionu. Nowe złoże dla Bełchatowa jest wciąż realne i potrzebne?
Czy jest realna szansa na nową odkrywkę? Trudno powiedzieć. Na pewno jest to słuszna koncepcja z punktu widzenia społeczeństwa i interesu gospodarki. Sytuacja wygląda tak, że mamy elektrownię Bełchatów, która posiada nowy blok 858 MW, a pozostałe bloki też zostały w dużej części zmodernizowane. Jednak złoża w pobliżu Bełchatowa powoli się kończą. Będziemy musieli zamknąć elektrownię, która jest jeszcze sprawna technicznie. Z drugiej strony, po 2025 roku energii elektrycznej będzie nam brakować, bo trzeba będzie zamknąć stare i wyeksploatowane technicznie instalacje węgla kamiennego. Część z nich pracuje na tzw. derogacjach, czyli przedłużeniach okresu działania w zamian za to, że w wyznaczonym roku zostaną zamknięte. Po 2025 r. Ministerstwo Klimatu i Środowiska przewiduje, że będą występować braki energii elektrycznej w Polsce. Zamykanie Bełchatowa, sprawnej elektrowni w kilka lat później, tylko te braki energii tylko pogłębi.
Problem jest więc znacznie szerszy i nie dotyczy tylko regionu. W Bełchatowie związkowcy wskazują, że otwarcie Złoczewa jest niezbędne, bo w ten sposób będzie można zapełnić wspomnianą lukę w systemie energetycznym, którą spowodują planowane wyłączenia bloków w bełchatowskiej elektrowni. Mają rację?
Przy obecnej eksploatacji węgla w Bełchatowie starczy do 2037 roku. Później go zabraknie. Gdyby pojawił się Złoczew, to przedłużyłby działalność elektrowni do 2050-2055 r. To daje nam kilka pozytywnych elementów. Po pierwsze, wykorzystalibyśmy sprawne technicznie instalacje, a po drugie, dostarczylibyśmy energię społeczeństwu i dla gospodarki, którą w inny sposób trudno jest dostarczyć. Można powiedzieć, że dla Polski pod względem gospodarczym Złoczew jest konieczny.
Należy jednak zauważyć, że 2037 rok jako data zakończenia eksploatacji w odkrywce Szczerców to wersja optymistyczna. Sami górnicy przyznają, że przy obecnym tempie wydobycia ten węgiel może skończyć się kilka lat wcześniej…
Taki scenariusz jest bardzo możliwy. Po 2025 roku, gdy zaczną być likwidowane bloki węglowa kamiennego, to obciążenie zostanie przerzucone na elektrownię Bełchatów i będzie ona eksploatowana do maksimum i faktycznie będzie to czas krótszy, jeśli chodzi o wydobycie węgla.
Transformacja energetyczna zakłada rezygnację z węgla. Przy naszych zasobach to błąd?
To strategiczny błąd, który ciężko będzie nadrobić. To nie jest kwestia wymysłu naszych energetyków, proszę zobaczyć na gospodarkę niemiecką. Zawsze uważam, że powinniśmy przyglądać się temu co robią Niemcy, bo jesteśmy w podobnej sytuacji, i po części wzorować się na nich. Są największą gospodarką europejską i co oni robią – sprowadzają węgiel kamienny, ale mają zakonserwowane własne kopalnie i rozbudowują odkrywki węgla brunatnego. Jako przykład podam ich największą odkrywkę Hambach, na północ od Kolonii, która jest cały czas rozbudowywana. Przy innych złożach węgla brunatnego w Niemczech likwiduję się nawet wiatraki, aby rozbudować kopalnie odkrywkowe. To pokazuje, że obiekcje podnoszone w stosunku do Złoczewa nie są uzasadnione. Mówi się, że to złoże jest daleko i trzeba będzie węgiel wozić koleją do Bełchatowa, to nic nadzwyczajnego. W Niemczech węgiel wozi się koleją i nikt nie ma z tym problemu. Druga rzecz, jaką się podnosi, to problem wysychania rzek. Odkrywka Hambach jest 15-20 kilometrów od rzeki Ren i jest głęboka na 450 metrów, ale jak do tej pory Ren jeszcze nie wysechł.
PGE od kilku lat przekonuje, że jest to inwestycja nieopłacalna, tłumacząc to polityką unijną i ponoszonymi kosztami za emisję CO2.
Nie można powiedzieć o opłacalności sensu stricte. Jeżeli mamy dwa przedsiębiorstwa, które produkują to samo. Jedno obłożymy 100 proc. podatkiem, a drugie zwolnimy z płacenia tego podatku, to czy wtedy powiemy, że działalność obłożona dodatkowym podatkiem jest nieopłacalna? Produkcja energii elektrycznej z węgla jest obłożona podatkami klimatycznymi systemu ETS, podczas gdy odnawialne źródła energii otrzymują subsydia. Trudno w takim systemie mówić o opłacalności. Chciałbym zwrócić uwagę na jedną istotną kwestię odnośnie PGE. Stara się ona działać jako wyłącznie firma komercyjna, pomimo że ma zapisane w statucie, że powinna również dbać o bezpieczeństwo energetyczne. Myślę, że gdyby wziąć całą grupę PGE, a mamy tutaj też: dystrybucję, obrót i elektrociepłownie, a w związku z tym, ta ściśle generacyjna część jak wytwarzanie, jest tylko częścią całej grupy, która jest w stanie osiągać bardzo dobre wyniki jako całość. Po to w 2006 roku dokonywaliśmy konsolidacji. W grupach firm na całym świecie jest tak, że jedna część przynosi zyski, a inna nie. Ale podkreślę raz jeszcze: działalność produkcyjna jest potrzebna. PGE ma zarząd, ale przede wszystkim radę nadzorczą i właściciela, którego funkcję pełni Ministerstwo Aktywów Państwowych, po to, aby reprezentować interes Państwa i gospodarki. Dlatego nie należy tylko szukać wątpliwych zysków z subsydiowanych przez to państwo OZE. To właściciel decyduje o strategicznych kwestiach. PGE powinna pełnić zupełnie inną rolę. I tutaj błąd jest po stronie właściciela i zarządu, które chyba nie do końca rozumieją, jaka jest rola takich pionowo zintegrowanych firm jak PGE w gospodarce kraju i zapewnieniu niezawodnych dostaw energii elektrycznej dla społeczeństwa.
Wróćmy jeszcze do Bełchatowa. Coraz częściej słychać głosy, że w związku z szykowaną transformacją energetyczną, mówi się o końcu ery węgla w największym w kraju zagłębiu paliwowo-energetycznym. To jest nieunikniony scenariusz?
Od węgla nie możemy odejść, ponieważ nie ma dla niego innej alternatywy. Są trzy technologie produkcji energii elektrycznej, które zapewniają bezpieczeństwo pracy systemu elektroenergetycznego i ciągłość dostaw energii elektrycznej. Są to technologie zawsze dyspozycyjne, które mogą pracować w każdych warunkach atmosferycznych, bez względu czy wieje wiatr i czy świeci słońce. Pierwsza to elektrownie jądrowe, których wciąż nie mamy i nie wiadomo czy w ogóle będziemy mieli sądząc po tempie wdrażania programu energetyki jądrowej od 2009 roku. Druga technologia to elektrownie używające jako paliwo gaz ziemny. W tym przypadku wszyscy wiemy, jaka jest obecnie sytuacja z dostawą gazu ziemnego i trudno sobie wyobrazić, że tego surowca będzie znacznie więcej, a w szczególności na dostawy dla energetyki, która potrzebowałaby ponad 30 mld m3 gazu rocznie, przy obecnym całkowitym zużyciu poniżej 20 mld m3 rocznie. Pozostaje nam więc węgiel, który jest jedynym ratunkiem dla społeczeństwa i gospodarki. Przechodząc do kontekstu Bełchatowa: w tej chwili najważniejsze jest, aby wykorzystać to co mamy, czyli Złoczew i zapewnić wydobycie węgla co najmniej do 2055 roku. I nic więcej nie da się tutaj zrobić. Można wykorzystać ten czas, aby do bełchatowskiego ośrodka gospodarczego sprowadzić inne technologie przemysłowe. Potrzebny jest czas, aby przestawić okręg Bełchatowa na nowe tory gospodarcze. Gdybyśmy uruchomili Złoczew, to byśmy mieli około 25 lat na transformację całego regionu.
Co Pan sądzi o tych pomysłach na transformację regionu w ramach tzw. Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Mówi się o wiatrakach, magazynach energii czy fotowoltaice. Sceptycy mówią wprost: to nie zastąpi miejsc pracy w kopalni i elektrowni…
To jest błędna ścieżka na zasadzie: zlikwidujmy Bełchatów, a postawmy w zamian subsydiowane wiatraki czy fotowoltaikę. Nie na tym polega transformacja przemysłowa. Chodzi o zbudowanie na miejscu energetyki nowoczesnych konkurencyjnych gospodarczo przemysłów: informatycznego, elektronicznego, mechanicznego, bo to może być szansą dla regionu. Mówienie o kolejnych wiatrakach, magazynach energii i fotowoltaice jest szkodliwe dla rozwoju okręgu bełchatowskiego, bo to jest złudzenie, podobnie jak propozycja elektrowni jądrowej. Powiedzmy sobie szczerze: wiatraki, panele czy jezioro jakie ma powstać na miejscu odkrywki nie zastąpią kompleksu energetycznego. Dlatego zejdźmy na ziemię i popatrzmy, co możemy realnie zrobić: przedłużyć czas życia elektrowni i zyskać czas na reformę gospodarczą regionu.
Tak naprawdę obiecane 370 mln euro dla regionu łódzkiego na transformację to kropla w morzu potrzeb. Dla porównania budowa bloku 858 MW w elektrowni Bełchatów kosztowała… miliard euro. Bełchatów i region, aby się przeobrazić, potrzebują znacznie większych pieniędzy...
Środki z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji to takie tabletki znieczulające, zresztą o dosyć słabym działaniu. Niestety nie uchronią one przed szybką śmiercią przemysłową całego regionu. To są śmiesznie małe pieniądze. Jeśli mówimy o transformacji Bełchatowa, to chodzi tutaj o cały region, a na to w skali 20-30 lat potrzeba ponad 200 miliardów złotych. Jest jeszcze jedna ważna rzecz, która ukształtowała się w tym regionie, czyli tzw. tradycja przemysłowa. Polega to na tym, że w pierwszym pokoleniu nie można zostać dobrym robotnikiem. Trzeba aby 3-4 pokolenie pracowały w przemyśle. W regionie łódzkim, podobnie jak na Śląsku, mamy tradycję przemysłową i trzeba o nią dbać.
Wkrótce wybory. Padają kolejne obietnice również dla Bełchatowa, który wymieniany jest jako kolejna lokalizacja elektrowni jądrowej.
To nie tylko kwestia Bełchatowa, ale odniósłbym się do dyskusji na poziomie ogólnokrajowym. Mówienie o elektrowni jądrowej to odwracanie uwagi od rzeczywistych problemów. Atom miał swój okres świetności w latach 70 i 80. ubiegłego wieku, ale to jest technologia, od której odchodzimy w Europie i w USA. Proszę popatrzyć na Niemcy, którzy zlikwidowali swoje elektrownie jądrowe, bo były nieopłacalne i niebezpieczne jak każda technologia jądrowa. Oczywiście politycy mogą wiele obiecywać, ale realnie patrząc na to nie ma szans, aby w Polsce powstała elektrownia jądrowa, a tym bardziej w Bełchatowie.
Czyli powinniśmy korzystać z tego co mamy?
Powinniśmy twardo stąpać po ziemi. Energia elektryczna jest podstawą dla istnienia społeczeństwa i funkcjonowania gospodarki i ona musi być dostarczana 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu. Takie ciągłe dostawy energii elektrycznej zapewni tylko węgiel jako paliwo. Nie można oprzeć działania gospodarki na wiatrakach czy fotowoltaice. Nadejdzie zima, to nie będzie energii elektrycznej. Jeśli nie węgiel to co? Ciemność? Bo na atom i gaz nie mamy szans. Zróbmy to, na co realnie mamy szansę.
Pokusiłby się Pan o nakreślenie scenariusza odnośnie tego, jaka przyszłość czeka węglowy Bełchatów?
W tej chwili przeżywamy apogeum zielonej polityki, w której nikt nie martwi się co będzie jutro czy za 5 lat. W ciągu krótkiego okresu, szczególnie po 2025 roku, kiedy zacznie brakować mocy wytwórczych i wystąpią przerwy w dostawach energii elektrycznej, nastąpi otrzeźwienie, a wtedy sięgniemy po Złoczew, a nawet Gubin.
Dziękuję za rozmowę.
Komentarze (0)