Jak dowiedziała się pani o rosyjskiej agresji na swoją ojczyznę?
Wczesnym rankiem znajomi z Zelowa napisali mi sms-em słowa wsparcia i wtedy już zorientowałam się, że coś jest nie tak i najprawdopodobniej zaczęło się. Włączyłam telewizję i zobaczyłam relacje o bombardowaniu miast i toczących się walkach. Jednak dla mnie, to było do przewidzenia. Gdy w poniedziałek usłyszałam przemówienie prezydenta Rosji, to wiedziałam, że dojdzie do wojny. Jednak myślałam, że walki będą toczyły się w dwóch wschodnich obwodach. Putin jednak zaatakował całą Ukrainę. Z rozmów z bliskimi i znajomymi wynikało, że mało kto wierzył w to, że zdecyduje się na taki krok. Co czułam? Przerażenie i lęk o swoich bliskich, niewymowny ból, który rozrywał i rozrywa serce. Na Ukrainie mieszka moja mama, siostrzenica z rodziną, kuzynostwo, a także wielu przyjaciół. Od ponad 26 lat mieszkam w Polsce, ale Ukraina to mój kraj ojczysty. Staram się trzymać emocje na wodzy, bo trzeba jakoś funkcjonować, ale jest bardzo trudno.
Udało się skontaktować z bliskimi i znajomymi?
Wczoraj nie można było dodzwonić się na telefon komórkowy, ale wieczorem udało się. Pochodzę z obwodu Chmielnickiego w zachodniej Ukrainie, a dokładnie z miejscowości Krasyliw, miasta partnerskiego Zelowa. Moje rodzinne strony były wczoraj bombardowane. Około 15 kilometrów od mojej miejscowości zostało zaatakowane lotnisko wojskowe, na szczęście godzinę wcześniej samoloty opuściły bazę. Właśnie dowiedziałam się, że dziś nieopodal mojej rodzinnej miejscowości spadł samolot wojskowy. To jest przerażające.
Jakie nastroje panują na Ukrainie?
Młodzi mężczyźni wzięli broń w ręce. Każdy chce bronić kraju i pokazać, że nie boją się wroga. Są bardzo zdeterminowani i chcą bronić swojej suwerenności i niepodległości. Na pewno będzie mnóstwo ofiar, bo jednak nie są przygotowani na odpalane rakiety i ataki z powietrza. Boję się o swoją mamę, która w przeddzień wojny trafiła do szpitala z powodu arytmii serca spowodowanej COVID-em. Boję się każdego telefonu, obawiając się najgorszych informacji.
W relacjach pojawiają się informacje o ofiarach wśród cywilów…
Jestem w stałym kontakcie ze znajomymi i rodziną. To w Kijowie cierpią ludzie, bo budynki cywilne są również ostrzeliwane. Tam jest ściana ognia i wiele ofiar, w tym kobiety i dzieci. To jest nieludzkie. Brakuje mi słów, aby opisać to co się dzieje. Ludzie chowają się w schronach, piwnicach, metrze, życie wywróciło się do góry nogami. Jednak wśród ludzi jest niesamowita determinacja i mobilizacja. Są gotowi bronić Ukrainy przed agresorem do samego końca, do ostatniej kropli krwi. Chcę jasno podkreślić, że oni w tej chwili bronią nie tylko siebie, oni bronią też nas...
Dziękuję za rozmowę.