Pierwsze sygnały o tym, że szkoły będą zamknięte do połowy kwietnia, a lekcje prowadzone zdalnie, pojawiły się już na początku ubiegłego tygodnia. MEN wystosował pismo do dyrektorów szkół z informacją, że odpowiednie rozporządzenia pojawią się w najbliższych dniach. Poprosili także, by dyrekcja oceniła możliwości szkół w zakresie prowadzenia edukacji na odległość.
W dobie szerokopasmowego internetu, zdalne prowadzenie zajęć lekcyjnych nie powinno stanowić problemu. Dostępne są narzędzia i komunikatory, umożliwiające rozmowę wielu osób jednocześnie. Okazuje się jednak, że przy tego typu rozwiązaniach pojawiają się pewne problemy - jak choćby RODO.
- Jeżeli chodzi o ustawę RODO, musimy przyjąć, że będą rodzice, którzy nie życzą sobie, by oceny ich dziecka pojawiały się w ogólnym obiegu - mówi wiceprezydent, Łukasz Politański.
Na chwilę obecną więc, miejskie szkoły będą przygotowywać się do funkcjonowania w nowej rzeczywistości. Aktualnie, lekcje odbywają się drogą mailową - polega to na tym, że na ustaloną wcześniej skrzynkę mailową trafiają zagadnienia, czy ćwiczenia, które uczniowie mają wykonać. Zdjęcia ich prac trafiają - również mailowo - do nauczycieli, którzy je oceniają.
Takie rozwiązania niekoniecznie podobają się wszystkim rodzicom, którzy teraz, poza pracą, będą zmuszeni przerobić z dziećmi cały zadany materiał.
- Pocztą elektroniczną dostałem rozpiskę zajęć na cały tydzień. Dokładnie wskazane jest jak lekcje mają wyglądać oraz jaki materiał należy z dzieckiem przerobić w domu. Jest tego naprawdę całkiem sporo. Przy dwójce dzieci trzeba poświęcić na to naprawdę sporo czasu, niektóre rzeczy wytłumaczyć. Mam wrażenie, że w tej sytuacji to rodzic musi przejąć rolę nauczyciela - mówi jeden z rodziców. - Czy tak to powinno wyglądać? Mam co do tego wątpliwości. Razem z żoną pracujemy w domu zdalnie. Jak to wszystko teraz pogodzić? - pyta.
To właśnie ocenianie pracy uczniów, zdaniem wiceprezydenta Politańskiego, sprawia obecnie najwięcej kłopotów.
- Do tej pory, mówiliśmy o zajęciach zdalnych, jako lekcjach niejako dodatkowych, miały wypełnić czas uczniom, którzy przebywali w swoich domach. Teraz, lekcje zdalne, zgodnie z rozporządzeniem MEN, mają być oceniane i to jest chyba największy problem i największa rola nauczycieli i dyrektorów, którzy muszą przygotować się, by wcielić w życie nowe rozwiązania - mówił Łukasz Politański.
Wiceprezydent Politański zauważa przy tym, że czas, jaki szkoły dostały na przystosowanie się do nowej rzeczywistości, był bardzo krótki. Dlatego też, niektóre rozwiązania będą dopiero testowane i konsultowane.
- Sytuację trzeba przeliczyć czasowo. W przeciągu ostatnich kilkunastu dni przeszliśmy z normalnego trybu nauczania na lekcje zdalne. W wielu przypadkach takie zmiany zachodzą miesiącami czy latami. W związku z epidemią nasz czas jest dużo bardziej ograniczony, a decyzje i działania podejmowane są na bieżąco [...] My staramy się maksymalnie dostosować do nowych potrzeb uczniów, jednak za tydzień lub dwa, sytuacja może się diametralnie zmienić - tłumaczył.
Wiceprezydent zauważa też, że w najbliższym czasie z pewnością będą pojawiać się nowe rozwiązania. Wymaga to jednak testów, pracy i konsultacji, by stwierdzić, które z nich sprawdzą się najlepiej w obecnych warunkach. Wiele osób zwraca też uwagę, że są w mieście rodziny, które zwyczajnie nie mają dostępu do komputera czy internetu. Na ten moment nie wiemy, jak placówki oświatowe, które mają od teraz oceniać uczniów online, poradzą sobie z tym problemem.