Według ustaleń strażaków, przyczyną ogromnego pożaru w bełchatowskiej elektrowni było uszkodzenie jednego z elementów taśmociągu, od którego zapaliły się guma i transportowany węgiel. Straż pożarna zaznacza, że jest to wstępna przyczyna, bo niezależnie nad wyjaśnieniem, tego co się stało w elektrowni, pracuje też niezależny zespół.
- Wstępną przypuszczalną przyczyną pożaru było uszkodzenie wału napinacza taśmociągu. Wygląda to tak, że w rolkach zacierają się łożyska i przegrzewają. Od przegrzania elementów metalowych dochodzi do zapalenia taśmociągu. Guma i węgiel się zajęły, a wraz z nimi cała galeria nawęglania – mówi Michał Wieczorek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Bełchatowie.
Jak dodaje, guma jest ciężkim tworzywem do ugaszenia. Jak już się zapali, to jest ją bardzo ciężko zgasić.
- To jest nasza wstępna przyczyna, oczywiście całe dochodzenie prowadzi specjalnie powołany zespół – zaznacza rzecznik strażaków.
Jaka jest skala zniszczeń? Spaleniu uległa galeria taśmociągu na długości 240 metrów oraz 700 metrów kwadratowych dachu zasobnika szczelinowego. Jednak ze strony PGE GiEK wciaż nie ma oficjalnej informacji o dokładnej kwocie strat, które wciąż są szacowane. Caly czas pracuje komisja, która wkrótce opublikuje swoje ustalenia.
Przypomnijmy, że do pożaru na terenie elektrowni doszło w sobotę (22 maja). Strażacy podsumowali całą akcję. Gaszenie układu nawęglania w elektrowni trwało ponad 9 godzin. W akcji brały udział aż 23 zastępy strażaków z całego powiatu, a także z Łodzi. Pożar gasiła też straż zakładowa. Łącznie w walce z ogniem zmagało się aż 75 osób.
- To była największa i najbardziej niebezpieczna akcja strażacka w ostatnich latach na naszym terenie. Głównie ze względu na działania prowadzone na wysokości kilkudziesięciu metrów – mówi Michał Wieczorek.
Komentarze (0)