"Nie damy się zaorać" czy "Łapy precz od Bełchatowa" to jedne z wielu antyrządowych haseł, jakie pojawiły się podczas kolejnej manifestacji, która przeszła ulicami Bełchatowa. Protest, na który mieszkańcy umówili się w internecie, tym razem dotyczył spraw Bełchatowa. Jak podkreślali organizatorzy w apelu skierowanym do bełchatowian, manifestacja to przede wszystkim sprzeciw wobec marginalizacji Bełchatowa. Zdaniem organizatorów kolejne decyzje PGE w sprawie kopalni i elektrowni, czyli odejście od energetyki węglowej i brak decyzji w sprawie Złoczewa, w niedalekiej przyszłości doprowadzą do degradacji miasta.
- Jak co niektórzy w Warszawce sobie myślą, Bełchatów ma zostać zaorany. Ma stać się wsią. Takie słowa można usłyszeć w kuluarach osób zarządzających i nadzorujących nasze firmy. Wspólnie postawmy opór niszczeniu naszego regionu i bezrobociu, które za chwilę dotknie Bełchatów – napisali w apelu do mieszkańców.
Jak na internetową odezwę odpowiedzieli bełchatowianie? Sądząc po frekwencji na ulicznym marszu... reakcja była mało entuzjastyczna. Na proteście pojawiło sie około 100 osób. Wielu uczestników marszu założyło koszulki z napisem "Złoczew", przypominając o niespełnionej obietnicy wyborczej w sprawie budowy odkrywki, która miała przedłużyć życie bełchatowskiej elektrowni. Nie zabrakło też biało-czerwonych flag oraz transparentów. Manifestacja wyruszyła sprzed siedziby koncernu PGE GiEK i przeszła głównymi ulicami Bełchatowa.