W środę, 10 sierpnia, GKS Bełchatów rozgrywał w Kleszczowie mecz z tamtejszą Omegą. Policjanci zabezpieczający to wydarzenie jeszcze sprzed rozpoczęciem spotkania ustalili, że pseudokibice Widzewa Łódź będą starali się doprowadzić do siłowej konfrontacji z fanami bełchatowskiego klubu.
Jak relacjonuje Iwona Kaszewska, rzecznik bełchatowskiej policji, na stadionie przed meczem rzeczywiście pojawili się kibice łódzkiej drużyny. Zachowanie grupy zamaskowanych osób wskazywało, że dążą do starcia z sympatykami GKS-u.
- Na miejsce natychmiast zostały skierowane zwiększone siły policyjnych patroli. Na widok radiowozów grupa zamaskowanych mężczyzn zaczęła pośpiesznie przechodzić przez trybuny i opuszczać stadion, przeskakując przez ogrodzenie - mówi Iwona Kaszewska.
Aby zapobiec starciu fanów obu drużyn, opóźniono przyjazd na stadion fanów GKS-u. Niedługo później na miejscu pojawili się fukcjonariusze Oddziału Prewencji w Łodzi, a także patrole jednostek ościennych. Policjanci z Bełchatowa skupili się natomiast na uciekających przez pola pseudokibicach.
- Mundurowi błyskawicznie zlokalizowali ich pojazdy, które ukryte były w zaroślach, na obrzeżach Kleszczowa. Na widok policjantów pseudokibice próbowali uciekać, jednak bezskutecznie. Policjanci wylegitymowali wszystkich agresorów, niedopuszczając jednocześnie na jakiejkolwiek chuligańskiej konfrontacji. Mecz odbył się bez jakichkolwiek zakłóceń - dodaje Kaszewska.
Funkcjonariusze zatrzymali też kierowcę jaguara, który próbował uciec z miejsca zdarzenia i nie reagował na polecenia zatrzymania pojazdu wydawane przez mundurowych. Był nim 32-letni łodzianin, z którym w samochodzie podróżowało jeszcze czterech mieszkańców Piotrkowa Trybunalskiego. Mężczyzna stracił prawo jazdy, a ponadto grozi mu do 5 lat więzienia za niezatrzymanie się do kontroli.
Komentarze (0)