Porzucony wrak bordowego audi stoi w środku pola przy drodze wojewódzkiej nr 485 w miejscowości Kazimierzów (gmina Drużbice). Zniszczony samochód znajduje się tam już od dłuższego czasu i wygląda na to, że nikt nie zamierza go usunąć. Skąd wziął się w środku zboża?
Prowadził pod wpływem alkoholu
Wrak pierwszy raz zauważony został pod koniec maja. Wtedy łatwo można było go dostrzec z głównej drogi. Aktualnie pojazd pozbawiony większości szyb i kół, podparty został na drewnianych pieńkach. Z wysokiego już zboża wystaje jedynie dach audi. Stan jego karoserii może sugerować na to, że brał udział w wypadku drogowym. Okazuje się, że faktycznie tak było, a kierowca może mieć teraz spore problemy.Zagadkę tajemniczego wraku wyjaśniają policjanci. Jak relacjonuje Iwona Kaszewska, rzecznik prasowy bełchatowskiej policji, 30-letni mężczyzna kierując audi, postanowił wyprzedzić jadący przed nim samochód osobowy. Podczas manewru zahaczył o tył pojazdu, przez co wpadł do rowu. Ostatecznie jazdę zakończył w polu.
Na miejscu zjawili się funkcjonariusze, którzy ustalili okoliczności zdarzenia, a także sprawdzili trzeźwość kierującego. Podczas badania okazało się, że mężczyzna miał w organizmie ponad pół promila alkoholu. Usłyszał zarzut kierowania w stanie nietrzeźwości. Będzie odpowiadał też za spowodowanie kolizji drogowej.
Problem nie tylko dla kierowcy?
Sytuacja miała miejsce 20 maja. Od tego czasu samochód nie został usunięty. Jeszcze na początku lipca stał porośnięty zbożem. Jak długo wrak będzie leżał na cudzym polu? Tego nie wiadomo. Okazuje się bowiem, że kwestia pozbycia się porzuconego pojazdu z prywatnego terenu jest dość skomplikowana. Jak przekazuje rzecznik policji, funkcjonariusze nie decydują o tym, kto ma posprzątać wrak po wypadku.Po zakończeniu działań policjantów opcje są dwie. Właściciel terenu i pojazdu mogą między sobą ustalić, kiedy zniszczony samochód zostanie usunięty. Schody zaczynają się, gdy osoba odpowiedzialna za wrak postanowi porzucić go na cudzym terenie. Wtedy problem spada właściela ziemi. W pierwszej kolejności może on poprosić policję o ustalenie danych właściciela samochodu. Gdy już uda się je zdobyć następnym krokiem jest wezwanie go do usunięcia własności. Najlepiej zrobić to drogą listowną, informując o konsekwencjach w przypadku braku reakcji.
Temat ten poruszany jest od wielu lat. W 2015 roku z interpelacją w podobnej sprawie do ministra spraw wewnętrznych zwrócił się poseł Krzysztof Brejza. Informował wtedy, że poznanie tożsamości właściciela pojazdu, może być problemem, ze względu na ustawę o ochronie danych osobowych. Na zapytanie odpowiedział Grzegorz Karpiński, ówczesnego sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Przekazał on, że właściciel gruntu ma prawo uzyskać dane z centralnej ewidencji pojazdów (CEP).
Co, jeśli mimo to osoba, do której należy pojazd się nie zgłosi? Niestety, ale koszty ewentualnego odholowania wraku i przetrzymywania go na parkingu spadają na właściciela pola, który może dochodzić się zwrotu pieniędzy drogą sądową.
Komentarze (0)