Na zawody do niemieckiego Ludwigsburga przyjechali najlepsi z najlepszych, łącznie dwunastu hodowców gigantycznych dyń z całej Europy. To jeden z największych i najbardziej prestiżowych Festiwali Dyń na świecie, stawka więc była niebagatelna. Pan Dominik debiutował na imprezie międzynarodowej, ale jak sam podkreśla, było to wspaniałe doświadczenie.
- Poznałem sporo hodowców, którzy osiągają imponujące wyniki w hodowli dyń. To dla mnie nie tylko źródło cennych informacji, ale też miłe emocjonujące przeżycie. Zawody w Ludwigsburgu, to prawdziwe show. Dynie ważone były na oczach nie tylko publiczności, ale i telewizyjnych kamer, a wszystko było relacjonowane „na żywo” w jednej ze stacji – relacjonuje pan Dominik.
A teraz przejdźmy do liczb. „Matylda” spod bełchatowskiego Kurówka waży 836 kg i to te „słodkie kilogramy” pozwoliły jej zdobyć brąz. Druga była niewiele cięższa dynia włoskiego hodowcy – ważyła 849 kilogramów.
- No różnica niewielka, „Matylda” schudła ostatnio kilka kilogramów, to zupełnie naturalny proces, kiedy jest już poza ogródkiem – mówi Pan Dominik
Bezkonkurencyjny był Belg – Mathias Willemijns, którego dyna ważyła ponad tonę, a uściślając -1008 kg!
- To absolutny rekordzista i mistrz. Do niego należy rekord świata, w zeszłym roku udało mu się wyhodować okaz ważący 1190 kilogramów, jeszcze więc trochę pracy przede mną - żartobliwie komentuje Dominik Kędziak
Pan Dominik wrócił już do Polski, „Matylda” jako laureatka z podium została w Niemczech. Teraz przez najbliższy miesiąc będzie cieszyć oczy przechodniów w ogrodzie przy pałacu Bluhendes Barok, gdzie odbywały się mistrzostwa. W Ludwigsburgu dyniowe świętowanie trwa kilka tygodni – od początku września do początku listopada. Po imprezie „Matylda” do swojego hodowcy wróci już tylko w formie nasion.