Było kilkanaście minut po godzinie 6:00 rano, gdy jeden z przejeżdżających przez Dobiecin w gminie Bełchatów kierowców zauważył samochód zatopiony w przydrożnym stawie. Chwilę później na miejscu pojawili się strażacy oraz policja.
- Dostaliśmy zgłoszenie o tym, że auto znajduje się w wodzie. Po dojechaniu na miejsce okazało się, że kierowcy nie było w aucie. Nie mogliśmy go zlokalizować. Zaczęliśmy dysponować nurków, ale nie zdążyli do nas dojechać, bo po chwili kierowca pojawił się na miejscu – relacjonuje Michał Wieczorek, rzecznik bełchatowskiej straży pożarnej.
Jak dodaje, kierowca opowiedział służbom, jak wyglądało całe zdarzenie. Okazuje się, miało ono miejsce około 1:00 w nocy. Wówczas kierujący z niewiadomych przyczyn zjechał z drogi, a samochód wybił się na barierce i wpadł do wody.
- Kierowca wydostał się samodzielnie i zadzwonił po kogoś z rodziny, żeby zawiózł go na pogotowie opatrzyć powierzchowne rany. Rano wrócił prawdopodobnie, żeby wyciągnąć auto z wody, ale zastał nas na miejscu – wyjaśnia Michał Wieczorek.
W takiej sytuacji służby zakończyły poszukiwania, a strażacy pomogli wyciągnąć pojazd z wody, tak aby płyny eksploatacyjne nie wylały się do stawu. Wyjaśnianiem dokładnego przebiegu tego zdarzenia zajmują się policjanci.